Więcej pomocy tylko wtedy, gdy odejdzie od tego nieudacznika: Powiedziałam córce, by była niezależna

polregion.pl 1 tydzień temu

Nasz dom codziennie drży od kłótni nie między mną a moim mężem, ale przez mojego zięcia. Ten człowiek, który poślubił moją córkę, to skończony leniwiec i nieodpowiedzialny darmozjad. Od ponad roku nie pracuje na stałe, łapiąc tylko dorywcze zajęcia, a resztę czasu spędza, leżąc do góry brzuchem. Moja córka dźwiga cały ciężar utrzymania rodziny, wychowując bliźniaki, będąc na urlopie macierzyńskim. A on? Po prostu się wegetuje.

Oczywiście, moja Kasia nie może pracować na pełen etat maluchy wymagają ciągłej opieki. Zaoferowałam pomoc, ale pod jednym warunkiem. Tak, twardym i jasnym: nie dam ani grosza, dopóki nie rozwiedzie się od tego pasożyta. Bo pomagając jej, w pewnym sensie utrzymuję też jego. A ja nie mam zamiaru finansować czyjegoś próżniactwa.

Od początku nie znosiłam Jacka. Miałam nadzieję, iż to minie, iż się opamięta. Ale niestety wzięli ślub. Młodość, miłość, złudzenia wszystko jej zamąciło w głowie. A teraz my musimy sprzątać po nich bałagan.

Z mężem oddaliśmy im mieszkanie po babci. Wcześniej je wynajmowaliśmy, to była nasza jedyna dodatkowa pensja na emeryturze. Ale młodzi nie mieli środków na czynsz, więc ustąpiliśmy. Poprosiłam tylko o drobny remont, żeby dzieciom było wygodnie.

I wtedy Jacek pokazał, kim naprawdę jest:
Nie będę się tym zajmował. Nie jestem złotą rączką, jestem humanistą. Niech robią to fachowcy.

Ale za jakie pieniądze, pytam? choćby na śrubokręt nie zarobił. Jedyne, co potrafi, to filozofować i narzekać na pecha. Praca wieczorami? Nie wchodzi w grę. Weekendy? Trzyma się wolne. Przywykł, iż wszystko mu się należy.

Kiedy powiedziałam mu wprost, iż jest nierobem, obraził się.
Nie jest pani sprawiedliwa.
A moja córka? Zamiast choć trochę mnie wesprzeć, oskarżyła:
Przez panią znowu się pokłóciliśmy. Po co się pani wtrąca?

Postanowiłam się zdystansować. Ale postawiłam sprawę jasno: skoro sama w to weszła, niech sobie radzi. Niech nie liczy na naszą pomoc. Ale gdy dowiedziałam się, iż spodziewa się bliźniaków, serce mi pękło. Myślałam, iż Jacek wreszcie weźmie się w garść ale nic. Wszystko spadło na nas. Skończyliśmy remont, szukaliśmy łóżeczek, choćby towarzyszyliśmy Kasi u lekarza. A on? Wciąż wyleguje się na kanapie przed laptopem.

Kasia starała się, jak mogła, ale widać było, iż zaczyna rozumieć, z kim związała życie. Razem, z trudem, przygotowaliśmy mieszkanie. Wszystko własnymi rękami. On oczywiście kupił później kilka bibelotów na wyprzedaży to żadne usprawiedliwienie. Gdy ma się rodzinę, trzeba zachować się jak mężczyzna. A on? To tylko lokator w domu, gdzie wszystko robią za niego inni.

Potem odkryliśmy, jak wiążą koniec z końcem: wzięli kartę kredytową. Ukrywali to przed nami. Aż zadzwoniła:
Mamo, nie dajemy rady Pomóżcie

Byłam wściekła.
Kasia! Urodziłaś dzieci z facetem, który nie potrafi choćby żarówki wymienić! Jak chciałaś to wszystko udźwignąć?
To tylko trudny okres
Jaki okres? Masz dach nad głową, rodziców, którzy dźwigają cały ciężar. A on? Nie może znaleźć pracy raz pensja za niska, raz za daleko, raz godziny mu nie pasują!
Mamo, nie rozumiesz On szuka! Nie chce harować za grosze!
A to za grosze się żyje! Ty, twoje dzieci i on na naszym garnuszku!

Mam dość. Nie będę ich dojną krową. Powiedziałam jej:
Dopóki się nie rozwiedziesz, zapomnij o naszej pomocy. Ani złotówki więcej. jeżeli chcesz z nim żyć, radź sobie sama.

Zaczęła szlochać.
Chcecie, żeby moje dzieci wychowywały się bez ojca?

Wtedy powiedziałam to, o co

Idź do oryginalnego materiału