Wieczór spotkania
Ela była najmniej zauważalną dziewczyną w klasie. Przynajmniej tak sama o sobie myślała. Była niska, szczupła, a do tego miała rude włosy… Ela czuła się niepewnie z powodu swojego wyglądu, z zazdrością patrząc na blond włose i niebieskookie koleżanki z klasy.
– Córeczko, rozkwitniesz jak pączek róży – pocieszała ją mama – ja też późno stałam się kobietą. Dopiero w wieku szesnastu lat. Nie spiesz się więc, jeszcze zdobędziesz serca chłopców. A teraz masz dopiero trzynaście lat.
– Mamo, wcale mi się nie spieszy – spuszczała wzrok Ela, choć jej zielone oczy zdradzały, iż było inaczej. Ela z melancholią patrzyła na swoje odbicie w lustrze i wzdychała.
Już od jakiegoś czasu podobał jej się chłopak z równoległej klasy – Maciek. Był wysportowany, wysoki, wesoły. Jego odwaga w grach i zabawach przypominała raczej brawurę. Obserwując grę chłopców w koszykówkę na lekcjach wychowania fizycznego, Ela śledziła Maćka. Jego zapał i energia porywały wszystkich graczy, a drużyna zawsze wygrywała.
Nawet gdyby Maciek nie był tak przystojny, Ela i tak by go lubiła, ale jego wyrazista aparycja nie dawała jej szans na przyjaźń z takim liderem.
Wokół Maćka kręciło się wiele przyjaciół – trudno było się przebić. Nigdy nie był sam. Zawsze otoczony grupą kolegów i koleżanek. choćby rzadkie spotkania na korytarzu podczas przerwy były dla Eli radością. Jej niepewność siebie jednak ją zdradzała. Kiedy mijała Maćka, tylko na niego zerkała, od razu spuszczała wzrok…
Ela nikomu nie opowiadała o swojej dziecięcej sympatii, ale wydawało jej się, iż cały świat zna jej tajemnicę i czuła, jak odbija się rumieńcem na samą myśl, iż jej koledzy z klasy lub, co gorsza, sam Maciek będą się z niej śmiać…
Postanowiła więc zrobić wszystko, aby zapomnieć o przystojniaku, starała się nie zwracać na niego uwagi i w ogóle o nim nie myśleć. Na początku szło jej to kiepsko, ale w końcu udało się. Ela uspokoiła się i poczuła ulgę. choćby zaczęła być z siebie dumna.
– Najważniejsze, to nie spotykać go zbyt blisko – powtarzała sobie cicho. I widząc przedmiot swojego podziwu w szkole, od razu skręcała w inną stronę lub gwałtownie przechodziła, chowając się za plecami innych uczniów.
Minęły dwa lata. Ela dobrze się uczyła, wydoroślała, przestała się tak wstydzić, ponieważ matka miała rację: z dziewczynki Ela zmieniła się w delikatną, smukłą dziewczynę dosłownie przez jedno lato.
Po ósmej klasie Ela przeszła do technikum. Los Maćka i innych kolegów poznawała od rzadkich spotkań z byłą wychowawczynią klasy. Pani Anna mieszkała na tej samej ulicy co Ela.
Na szkolne spotkania Ela nie chodziła. Z jakiegoś powodu jej klasa nie była szczególnie zgrana, a wśród kolegów ze szkoły Ela nie miała prawdziwych przyjaciół. Tylko raz, kiedy uczniowie zebrali się na spotkanie z okazji jubileuszu pani Anny, Ela również postanowiła przyjść, by pogratulować ulubionej nauczycielce.
Przecież minęło już trzydzieści lat od ukończenia przez nich szkoły! Spotkanie było wzruszające, bo wielu nie widziało się od czasów szkolnych. Przychodzili również uczniowie z klasy równoległej.
Ela aż drgnęła, widząc Maćka. Wysoki, elegancki mężczyzna, z siwizną, starannie przystrzyżoną brodą. kilka przypominał tego młodzieńca szaleńca, którego pamiętała. Jedynie oczy pozostały te same – Maćkowe, radosne, z iskrą.
W sali było gwarno. Po złożeniu życzeń pani Annie, uczestnicy stali w grupach, rozmawiając ze sobą, wielu się obejmowało.
Jakie było zaskoczenie Eli, kiedy Maciek podszedł do niej, szeroko uśmiechnięty, i przywitał:
– A oto moja tajemna miłość szkolna… Ela.
Lekko się skłonił i pocałował ją w rękę. Jakby nie minęły dziesiątki lat – Ela zarumieniła się.
– Miłość? Ja? – zapytała z błyskiem w oku, – a dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?
Oboje się roześmiali. Oczywiście, wszyscy uczestnicy od dawna już mieli rodziny, mieli dzieci. Także Maciek i Ela.
Maciek i Ela stali na uboczu. Opowiadał jej o swojej pracy, rodzinie i synu.
– Ja też mam syna – odpowiedziała Ela, zgodnie z marzeniami. Westchnęła i przyglądając się Maćkowi, nagle zapytała:
– Ale powiedz mi: dlaczego? Dlaczego ci się podobałam? Byłam jedną z najcichszych i najskromniejszych… i do tego nieładną…
– Właśnie dlatego, iż nie starałaś się ze mną być, jak wszyscy inni. Zawsze przechodziłaś obok mnie ze wzniesioną głową… Nie mogłem pomyśleć, żeby się do ciebie zbliżyć. Dumna. Ale bardzo mi się podobałaś. Chociaż teraz to już tylko słodkie wspomnienie młodości.
– A ty mi się podobałeś nie mniej, choćby nie mogę ci wszystkiego opowiedzieć… – wypaliła nagle Ela – ale przez tłum wokół ciebie nie mogłam się przebić… Podejść pierwsza też bym nie potrafiła. Ale to wszystko, to naprawdę była tylko dziecięca sympatia.
– Kto wie… – zamyślił się Maciek – może czegoś nieświadomie nie dostrzegliśmy w swoim życiu.
– Może – zaśmiała się Ela – Może spotkamy się następnym razem. W przyszłym wcieleniu…
– Będę szukał twoich zielonych oczu – szepnął Maciek i smutno się uśmiechnął. Widać było, iż był oczarowany Elą. Była rzeczywiście piękną kobietą. Spóźniony pączek – jak mawiała kiedyś jej mama.
Nagle ktoś zawołał Elę.
– Mamo! Przyjechaliśmy z tatą po ciebie, tak jak prosiłaś…
Ela i Maciek odsunęli się od tłumu i zbliżył się do nich młody mężczyzna.
– Poznaj, mój syn… – powiedziała Ela. Uśmiechała się.
– Maciek – przywitał się syn Eli.
– Maciek Kowalczyk – podał dużą dłoń Maciek. Spojrzał na Elę, a w jego oczach było zaskoczenie, czułość i zawahanie.
Ela pomachała mu ręką i ruszyła w stronę drzwi. Już przy wyjściu ze szkoły Maciek ją dogonił.
– Posłuchaj, Ela… – powiedział, patrząc na nią wilgotnymi oczami – dziękuję ci…
– Za co? – zapytała zdziwiona Ela.
– Za syna. Kolejny Maciek rośnie. Dziękuję za pamięć…
Ela skinęła głową. Podeszła do samochodu i usiadła na tylnym siedzeniu.
Mąż Eli zapytał:
– Jak poszło?
– Dobrze – odpowiedziała Ela – Wiele osób przyjechało. Miło było ich zobaczyć. I trochę smutno, oczywiście. Czas zmienia nas… Cieszę się z pani Anny. Bohaterska nauczycielka. Życzę jej dużo zdrowia na jeszcze wiele pokoleń uczniów…