Wieczorem siedziałam przy komputerze, gdy na wspólne konto mailowe z mężem przyszedł list. Otworzyłam go bez zastanowienia – przecież nic przed sobą nie ukrywamy. Pisała dwunastoletnia dziewczynka o imieniu Marysia. Nazwała się córką mojego męża.

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Kiedy zaczęliśmy się spotykać z Antonim, wiedziałam, iż nie jest całkiem wolny. Miał wtedy dziewczynę, ale zostawił ją dla mnie. A teraz, po latach, dowiaduję się, iż ma dziecko z tamtego związku. Nieślubną córkę. A my wspólnych dzieci się nie doczekaliśmy…

Z Antonim jesteśmy razem już dziesięć lat. Kilka miesięcy temu wreszcie zdecydowałam się sprzedać swoje mieszkanie. On też sprzedał swoje i wspólnie kupiliśmy wymarzony dom pod Warszawą. Dom był w dobrym stanie, po remoncie, więc gwałtownie się wprowadziliśmy.

Własne podwórko, ogród, świeże powietrze… Żałuję, iż tak długo zwlekałam z tą decyzją. Ja miałam przestronne trzypokojowe mieszkanie, on – dwupokojowe. Mieszkaliśmy u mnie, a jego lokal wynajmowaliśmy. Antoni zawsze marzył o domu, a ja się wahałam – żeby kupić wspólny dom, musiałam sprzedać swoje mieszkanie. A wtedy, w razie rozwodu, wszystko byłoby wspólne.

Ale przecież było nam dobrze. Ufałam mu. Aż do wczoraj. W jednej chwili wszystko się zawaliło. Okazuje się, iż mój mąż ma córkę z tamtego związku. Nie mogę choćby wypowiedzieć tego na głos. Jak zły sen. W głowie mam milion pytań, a nie mam komu ich zadać. Antoni jest akurat w delegacji i wraca dopiero za trzy dni. Na razie nie chcę mu nic mówić. Dobrze, iż mam czas, żeby poukładać sobie myśli i zastanowić się, co robić dalej.

Kiedy się poznaliśmy, byliśmy po 27 lat. Przez jakiś czas żyliśmy bez ślubu, ale potem się pobraliśmy. W tym roku przypada nasza dziesiąta rocznica. Byliśmy szczęśliwi, chociaż dzieci się nie pojawiły.

Z tego, co wiedziałam, jego była partnerka wyszła za mąż i wychowuje córkę. Wczoraj rano Antoni wyjechał służbowo – pracuje jako przedstawiciel handlowy i często jest w trasie. Wieczorem usiadłam przy komputerze i wtedy przyszedł ten list.

Marysia napisała, iż jej mama wreszcie powiedziała jej prawdę. Dowiedziała się, kto jest jej ojcem – i to właśnie mój mąż. Dziewczynka chce go poznać, porozmawiać, utrzymywać kontakt. Zamarłam. Myślałam, iż to jakiś ponury żart. Odpisałam, udając, iż to Antoni – napisałam, iż być może się pomyliła, bo on nie ma dzieci.

Siedziałam potem, gryzłam paznokcie i czekałam na odpowiedź, łudząc się, iż to pomyłka. Ale gdy list przyszedł, nie spieszyłam się z jego otwarciem. Bałam się. Ale ciekawość wygrała.

Niestety – cud się nie zdarzył. Marysia podała nazwisko mojego męża, imię jego byłej partnerki i datę swoich urodzin. Wszystko się zgadzało. Wyszło na to, iż kiedy Antoni zostawił tamtą kobietę, ona była już w ciąży. I wtedy zrozumiałam: może właśnie dlatego Bóg nie dał mi dzieci – bo zabrałam je komuś innemu. Bo przez mój związek Marysia dorastała bez ojca.

Nie odpisałam już nic. Byłam rozbita. W głowie miałam jedno pytanie – czy Antoni o tym wiedział? Może tak. A jeżeli nie? Co teraz? Czy nasze życie się zmieni? Ja nie mogłam dać mu dziecka, a tu pojawia się dziewczynka, która chce mieć z nim relację.

Co mam zrobić? A jeżeli po tej wiadomości on zechce odejść? Po co sprzedawałam mieszkanie? Przecież mogłam wrócić do siebie… A teraz? Zostałam bez niczego. Jestem w szoku. I nie wiem, co będzie dalej.

Idź do oryginalnego materiału