Wiem, iż byłam złą matką. Syn powiedział: „Nie mam matki” i odszedł.

twojacena.pl 5 dni temu

Wiem, iż byłam okropną matką. Przyszłam zobaczyć syna – „Nie mam matki” – odpowiedział i odszedł.

Gdy Kacper skończył trzy lata, nasz rodzinny świat się zawalił – mąż spakował rzeczy i wyszedł. Bez wyjaśnień, bez żalu. Zostałam sama z dzieckiem, bez wsparcia, z pustym portfelem i goryczą w sercu. Po kilku miesiącach przyjęłam propozycję wyjazdu do pracy za granicę – miałam nadzieję stanąć na nogi i zapewnić synowi lepszą przyszłość.

Kacpra zostawiłam pod opieką mojej matki. To ona zabierała go do przedszkola, uczyła wierszyków, prasowała mundurek, gdy poszedł do pierwszej klasy. To babcia pocieszała go nocą, gdy płakał z tęsknoty. A ja… Wysyłałam paczki, pieniądze, listy. Ale przyjeżdżałam – rzadko. Zawsze coś stało na przeszkodzie: praca, codzienność, nowy związek.

Tak, zakochałam się. W drugim mieście, w innym kraju, w innym mężczyźnie. I w pewnym momencie zrozumiałam, iż syn – nie pasuje już do tego nowego życia. Próbowałam to ignorować, ale tak właśnie było. Stał się dla mnie czymś odległym, ciężarem, bolesnym przypomnieniem tego, od którego uciekłam.

Gdy Kacper skończył szkołę, dostał się na uniwersytet. Uczył się świetnie. Zaczął pracę w międzynarodowej firmie i wyjechał do Niemiec. Latał po różnych krajach, rozwijał się zawodowo. Byłam z niego dumna, choć z daleka.

Pewnego dnia we Francji poznał dziewczynę o imieniu Zosia. Okazało się, iż też jest z Polski. Między nimi przeskoczyła iskra. niedługo zamieszkali razem. Gdy Zosia zaszła w ciążę, postanowili wrócić do Warszawy, wzięli ślub i kupili mieszkanie. Urodził im się syn, Tomek. Kacper marzył o dużej rodzinie, ale żona miała inne zdanie – chciała jeszcze pożyć dla siebie.

Coraz częściej wyjeżdżał w delegacje, ale starał się to wynagradzać pieniędzmi, prezentami, wyjazdami. Żył na wysokich obrotach, ale wierzył, iż postępuje słusznie.

Pewnego dnia wrócił z podróży wcześniej – został prawie dwa miesiące dłużej. Zosi nie było w domu. Tomek bawił się z nianią. Dziewczyna zmieszała się, powiedziała, iż pani poszła na siłownię. Coś w jej głosie zdradzało kłamstwo. Gdy Kacper rozpakowywał prezenty z walizki, syn podbiegł radośnie i, chwytając zabawkę, wykrzyknął:

– Już taką mam! Wujek Marek mi taką dał!

Wszystko stało się jasne. Zosia przyznała: od ponad roku romansuje z Markiem i nie zamierza tego ukrywać. „Zawsze gdzieś latasz, po prostu zmęczyłam się samotnością” – powiedziała.

Następnego dnia Kacper złożył pozew o rozwód. „Nie zabraniam ci widywać syna. Ale mieszkanie jest moje. Znajdź sobie miejsce z kochankiem” – powiedział spokojnie, ale stanowczo. Błagała, by zostawił jej mieszkanie – mówiła, iż dziecko nie będzie miało gdzie spać. Ale był nieugięty.

Po dwóch tygodniach stała z synem pod drzwiami:

– Wyjeżdżamy z Markiem. Niech Tomek na razie zostanie z tobą. Gdy się urządzimy, zabiorę go.

– Nie chce go widzieć twój konkubent, co?

Milczała.

Tak zaczęło się ich nowe życie we dwoje. Kacper rzucił pracę, założył własną firmę, by być przy synu. Tomek z początku pytał o mamę, ale niedługo przestał. Zosia już nie dzwoniła i nie przyjeżdżała. Kacper nie chciał się więcej żenić – zdrada zostawiła w jego sercu bliznę na zawsze.

Minęły lata. Tomek dorósł. Pewnego szarego wieczoru do ich klatki podeszła kobieta. Postarzała, z winnym spojrzeniem.

– Ledwo was znalazłam. Chcę zobaczyć syna… Wiem, wszystko zepsułam…

Tomek milcząco spojrzał na ojca. Ten skinął głową:

– Tak. To twoja matka.

Chłopak podniósł wzrok i cicho powiedział:

– Nie mam matki.

Odwrócił się i wszedł do domu. Stałem jak sparaliżowany. Patrzyłem jej w oczy i widziałem pustkę. Zrozumiałem – słowa już nie były potrzebne.

– Słyszałaś. Nie przychodź więcej.

Zatrzasnąłem drzwi i poszedłem do syna. Tam, za tymi drzwiami, była moja prawdziwa rodzina.

Idź do oryginalnego materiału