Szczęśliwy, czyli jaki?
"Od zawsze wiedziałam, iż chcę zostać mamą. Wizja rodziny: mąż i dwoje, a może choćby troje dzieci była dla mnie totalnie oczywista. Widząc moich zgodnych rodziców, którzy zawsze mają siłę i czas dla nas, byłam niemalże pewna, iż osiągnięcie szczęśliwego domu nie jest niczym trudnym.
I choć macierzyństwo od początku dawało mi wiele satysfakcji, to od jakiegoś czasu zauważam, iż własne dzieci na maksa mi przeszkadzają. Nie mam pojęcia, kiedy dokładnie zaczęło się to dziać. Kiedyś umiałam się cieszyć z drobiazgów, dziś niemalże nie ma dnia, bym nie była sfrustrowana, iż coś mnie omija.
Zamiast euforii na wspólny weekend z dziećmi, czuję obrzydzenie: znowu się nie wyśpię, bo mnie rano obudzą. Kolejny raz zjem parówki, bo nie będzie mi się chciało zrobić tego, na co mam ochotę po walce z dziećmi, by zjadły cokolwiek. Nie obejrzę filmu, na który mam ochotę od miesiąca, bo przy dzieciach się to nie uda. Za to wymyślę fajną atrakcję pod resztę rodziny, która potwornie mnie umęczy.
Potem poukładamy puzzle, co zawsze kochałam, ale zrobię to z obowiązku. Wkurzą mnie foty z imprezy, które zobaczę w sieci. Moi znajomi znów na mieście, a ja nie mam z kim zostawić dzieci. A wspólny wieczór z mężem z lampką wina to już totalnie zamierzchła przeszłość i coś, o czym choćby już nie myślę. Kilka razy także stracę cierpliwość.
Kiedyś było lepiej?
Mam wrażenie, iż każdego dnia jestem zła na moje dzieci, które przecież nie robią nic złego. Ciągle myślę, jak kiedyś było fajnie, kiedyś było lepiej. Wszyscy mówią, iż to zmęczenie. Już nie raz słyszałam złote rady w stylu: wyjedź, odpocznij, zdystansuj się. To jednak nie jest tak, iż się wyśpię, nie pozmywam naczyń, wezmę kąpiel, a mężowi przekażę odkurzanie mieszkania i nagle będzie ok.
W głowie wciąż będę miała całą masę zmartwień i rzeczy, które muszę przemyśleć, decyzji, które piętrzą się, czekając, by je podjąć. Tam za drzwiami przez cały czas czekać będą mali ludzie, których potrzeby trzeba zaspokoić.
Słuchając wszystkich rad, jak być idealną matką, skupiając się na zadaniach, emocjach dzieci, ich potrzebach, okazuje się, iż mimo to można zgubić więź z dziećmi i sens tego wszystkiego. Nie czuję, bym zawodziła jako mama, jako żona i gospodyni. Wydaje mi się, iż zadbałam także o swoją przestrzeń, dlaczego więc mimo to czuję się rozczarowana macierzyństwem?
Mam wrażenie, iż moja wizja macierzyństwa okazała się idealna, ale tylko w teorii.
Kocham moje dzieci, ale czasem nie chcę już być mamą".
Wypalenie rodzicielskie
Podczas gdy o wypaleniu zawodowym mówi się coraz więcej, to termin "wypalenie rodzicielskie" jest czymś, o czym wiele osób choćby nie słyszało. Mimo to problem ten jest powszechny i dotyka rodziców na całym świecie.
Presja na bycie "idealnym rodzicem" w dzisiejszych czasach jest olbrzymia. Wymaga od nas olbrzymiego wkładu czasu, wysiłku, emocji, a także pieniędzy. I choć wydawałoby się, iż relaks i sen to wszystko, czego potrzeba rodzicom, by rozwiązać ten problem, to sprawa wcale nie jest taka prosta.
Jeśli wypalenie rodzicielskie wpływa na twoje codzienne życie, koniecznie poszukaj pomocy u specjalisty. Psycholog pomoże ci wypracować skuteczne rozwiązanie.