Wnuczka się zmienia. Zaczyna nienawidzić bliskich, boję się, iż tylko ja mogę jej pomóc

polregion.pl 6 dni temu

Wnuczka znika w oczach. Zaczyna nienawidzić zarówno matki, jak i młodszej siostry. Boję się, iż będę musiała zabrać dziewczynkę do siebie, inaczej skończy się to tragedią.

Zawsze wierzyłem, iż matka powinna kochać wszystkie dzieci jednakowo. Bez faworyzowania, porównań czy warunków. Dzieciństwo to nie wyścig o miłość. Gdy słyszałem historie o rodzicach dzielących potomstwo na „lepsze” i „gorsze”, myślałem: „Mnie to nigdy nie dotyczy”. A teraz sam w takiej historii żyję. Tyle iż nie jest to opowieść o obcych ludziach – to moja rodzina. Moja córka. Moja wnuczka. Mój ból.

Ewelina zawsze była ambitna, wymagająca i dumna. Nie interesowali jej zwyczajni chłopcy – tylko ci „z perspektywami”, „z zabezpieczeniem”. W końcu wyszła za Kamila – byłego sportowca, który otworzył w Łodzi własną siłownię. Ja i żona podarowaliśmy im dwupokojowe mieszkanie na ślub i pomogliśmy znaleźć dobrą pracę przez znajomych. Wszystko układało się idealnie: stabilność, troska, pewność jutra.

Rok później Ewelina zaszła w ciążę, cała rodzina cieszyła się jak dziecko. Ciąża przebiegła bezproblemowo, urodziła się zdrowa dziewczynka – Zosieńka, nazwana tak po mojej mamie. Ewelina świetnie sobie radziła: sama karmiła, usypiała, wychodziła na spacery. Zosia była spokojnym, posłusznym dzieckiem, prawie nie płakała – choćby gdy ząbkowała. Ewelina była idealną matką. Wszyscy byliśmy z niej dumni.

Ale sześć lat później wszystko się zmieniło.

Ewelina znów zaszła w ciążę. Od początku było ciężko: wysokie ciśnienie, cukier, migreny, silne mdłości. Pół ciąży spędziła w szpitalu. Poród był trudny, cesarskie cięcie. Rekonwalescencja zajęła dużo czasu. Na świat przyszła Ania – tak samo zdrowa i silna jak starsza siostra. Tylko iż Ewelinę jakby ktoś podmienił.

Pierwsze miesiące pomagałem ja i babcia Kamila, Jadwiga. Częściej zabierałem Zosię do siebie, żeby Ewelina mogła skupić się na noworodku. Jadwiga zostawała z nimi w domu. Staraliśmy się nie ingerować – myśleliśmy, iż pomagamy. Aż pewnego dnia przypadkiem usłyszałem, jak Ewelina ostro zwraca się do Zosi:
– Wynoś się z oczu! I tak mam cię dość!

Najpierw myślałem, iż to nerwy, zmęczenie. Ale z każdym dniem było gorzej. Ewelina przestała widzieć w Zosi córkę. Tylko przeszkodę. Drażniło ją wszystko – fryzura, spojrzenie, pytanie. „Zostaw mnie”, „Nie zawracaj głowy”, „Nie mam dla ciebie czasu” – te słowa słyszała codziennie. Czasem nawet:
– Gdyby nie ty, byłoby mi lżej.
A raz, cicho, ale wyraźnie:
– Lepiej byś w ogóle się nie urodziła…

Zosia ma zaledwie siedem lat. W tym wieku dzieci są najbardziej wrażliwe. Niedługo pójdzie do pierwszej klasy i potrzebuje wsparcia. A zamiast tego żyje w domu, w którym ukochaną jest tylko jedna – młodsza. Mała, pulchna, roześmiana Ania. A Zosia… Zosia już się nie uśmiecha.

Przestała się bawić. Nie rysuje. Tylko siedzi przy oknie albo chowa się w kącie z książką. Ale najgorsze są słowa, które czasem mówi – od nich robi mi się zimno:
– Dziadku, po co urodziła się Ania? Bez niej byłoby lepiej. Gdyby jej nie było, mama znów by mnie kochała…

Próbowałem rozmawiać z Eweliną. Nie raz. Delikatnie, potem ostrzej. Chciałem wytłumaczyć, iż tak nie można. Że nie wolno pokazywać dzieciom, które jest bardziej kochane. Że starsza też potrzebuje czułości. Ona tylko machała ręką:
– Zosia ma siedem lat, jest duża. Ma wszystko. Nie musi, żebym ją ciągle przytulała. Młodsza potrzebuje więcej.

Ależ nie! Ona potrzebuje nie mniej, a może choćby więcej – bo czuje, iż stała się „zbyteczna”. Kamil próbował interweniować. Kocha obie córki, ale w Ewelinie coś się zepsuło. Nie chce słuchać. Mówi, iż wszyscy są przeciw niej. Że „Zosia manipuluje”, iż „wszyscy jej współczują”.

A dziewczynka chudnie. Gasnie. I coraz częściej powtarza jedno:
– Dziadku, mogę zamieszkać z tobą?

I wiecie co? Już prawie się zdecydowałem. Bo dłużej nie można czekać. Bo nie mogę patrzeć, jak moją wnuczkę zabija obojętność własnej matki. jeżeli Ewelina się nie ocknie – zabiorę Zosię. choćby przez sąd. Bo dzieciństwo z takim bólem to rana, która się nie zagoi. A ja chcę, żeby moja wnuczka miała w życiu nie tylko wspomnienie, iż jej nie kochano. Chcę, żeby została jej choć odrobina prawdziwej miłości. Dziadkowa.

Idź do oryginalnego materiału