Współczesne pokolenie może nie przetrwać. Sytuacja z polskiej wsi smutnym dowodem

mamadu.pl 11 godzin temu
W chwilach zwątpienia, matczynego kryzysu zamykam oczy i przenoszę się do czasów dzieciństwa. Wspominam wakacje u dziadków na wsi i bieganie na boso po świeżo skoszonej trawie. Widzę bele słomy pięknie ułożone na pobliskich polach. Słyszę miauczące koty i czuję zapach suszonych jabłek. Dla mnie to normalność, a dla współczesnego pokolenia lot w kosmos. List nadesłany przez Marzenę to prawdziwa petarda, ale czy powód do śmiechu?


Współczesne pokolenie dzieci i nastolatków mogłabym nazwać cyfrowymi cyborgami, dla których wirtualny świat jest drugim domem. Jak to się stało, iż to, co dla starszego pokolenia trudne, a niekiedy i niepojęte, oni wyssali niemalże z mlekiem matki? A to, co dla nas normalnością i oczywistością, dla dzieciaków jest czymś tajemniczym?

Pojechałam na wieś


Nagłówek jednego z nadesłanych listów od razu zwrócił moją uwagę: "Słoma i siano" – hmmm, interesujące. Otworzyłam, przeczytałam i nie wiedziałam, czy powinnam się śmiać, czy płakać.

"Po przeczytaniu na waszym portalu jednej z historii dotyczącej współczesnego pokolenia, przypomniała mi się historia sprzed kilku miesięcy. Zacznę od początku. Dla moich dzieci wieś, krowy i kury są czymś normalnym. Dziadków, którzy mają gospodarstwo, odwiedzamy średnio raz w miesiącu. Tym razem pojechał z nami też kolega mojego syna, bo tak bardzo chciał zobaczyć krowy, które zawsze widział tylko z daleka, przejeżdżając samochodem. Tymek (tak temu chłopcu na imię) jest typowym mieszczuchem, który na polskiej wsi nigdy nie był. Dodam tylko, iż ma on 8 lat, także maluchem nie jest.

Wybrałam się z dzieciakami na spacer po wsi. Byliśmy u sąsiadów, którzy mają konia i krowę, potem poszliśmy na dużą łąkę. 'Proszę pani, a czym różni się słoma od siana?' – nagle zapytał Tymek.

Początkowo pomyślałam, iż żartuje, ale jego mina mówiła wszystko – naprawdę nie miał zielonego pojęcia. Próbowałam mu wytłumaczyć: iż słoma to suche łodygi zbóż, a siano to suszona trawa. To nie są synonimy, a dwa odmienne pojęcia.

Myślałam, iż rozumie, ale on patrzył na mnie tak, jakbym mówiła w innym języku. Dla niego jedno i drugie to po prostu 'coś suchego i wiejskiego'. Zaczęłam dokładniej wyjaśniać, podawać przykłady, ale nie interesowało go, do czego wykorzystywana w gospodarstwie jest słoma, ani to, iż siano może być karmą zwierząt. Tymek gwałtownie znudził się tymi spacerami, a kolejne pytanie, jakie mi zadał, brzmiało: 'Mogę wrócić do domku i pograć na telefonie?'. Dla niego typowa polska wieś była czymś jak odległy kosmos i tajemnicza planeta.

Obawiam się, iż chłopiec nie jest jedynym dzieckiem, które doskonale potrafi obsługiwać telefon, komputer i zna wiele popularnych gadżetów, ale nie wie, czym się różni słoma od siana. Dla niego odróżnienie od siebie tych dwóch pojęć było tak egzotyczne, jak dla niektórych rozróżnienie gatunków ryb tropikalnych.

Jak będzie wyglądała przyszłość pokolenia współczesnych dzieci? Jak będą żyć, funkcjonować i jakie wartości będą przekazywać swojemu potomstwu? Do tej pory byłam w miarę spokojna, ale po wizycie na wsi niczego już nie jestem pewna".

Idź do oryginalnego materiału