— Przyszedł do mnie z jednym plecakiem — głos Ewy drżał, gdy opowiadała koleżance o swoim mężu, siedząc w ich maleńkim wynajętym mieszkanku w Poznaniu. — Wszystko, co miał, zostawił swojej rodzinie. I co miesiąc, jak w zegarku, płaci alimenty. A ja… ja po prostu nie wiem, jak mamy dalej żyć.
Dziesięć lat temu Ewa, wtedy dziewiętnastoletnia studentka, zakochała się w Jacku. On miał trzydzieści cztery lata i był żonaty. Różnica wieku nikogo nie powstrzymała. Ich namiętność przyćmiła wszystko: Jacek odszedł od rodziny, zostawiając żonę i dzieci dla Ewy. Do dziś są razem, żyją w nieformalnym związku w Poznaniu, ale ich szczęście mąci przeszłość, która ciągnie ich na dno.
Kiedy Jacek opuścił rodzinę, jego synowie mieli sześć i dziewięć lat. Teraz są nastolatkami, ale wtedy byli maluchami, którzy potrzebowali ojca. Odchodząc, Jacek zostawił byłej żonie, Magdzie, wszystko: mieszkanie, samochód, oszczędności. Ale razem z majątkiem dostała w pakiecie jego matkę, Wandę, która stała się dla niej ciężarem.
Ich rodzinna historia zaczęła się w maleńkiej kawalerce Magdy, którą dostała od babci. Gdy urodziły się dzieci, stało się jasne, iż miejsca jest za mało. Wtedy Wanda, właśnie odchodząca na emeryturę, zaproponowała pomoc. Miała małe mieszkanie w sąsiednim mieście. Sprzedała je, a młodzi małżonkowie znaleźli kupca na „jedynkę” Magdy. Połączone pieniądze pozwoliły im kupić przestronne trzypokojowe mieszkanie, w którym Wanda stała się pełnoprawną gospodynią na równi z synem i synową.
Pomysł wydawał się idealny: babcia pomoże z wnukami, a przy okazji będzie mieszkać blisko rodziny, zamiast samotnie. Na początku wszystko szło gładko. Wanda zajmowała się dziećmi, gotowała, a Magda, nie przeciągając urlopów macierzyńskich, gwałtownie wróciła do pracy. Pieniędzy starczało na wszystko: jeździli na wakacje, kupili porządne auto, urządzili mieszkanie. Kłótnie się zdarzały, ale ogólnie rodzina żyła w zgodzie. Wanda była dla wnuków drugą mamą, a dla Magdy — niezawodnym wsparciem.
Aż pojawiła się Ewa. Jacek zakochał się jak nastolatek i bez wahania porzucił rodzinę. Odszedł, zostawiając Magdzie z dziećmi mieszkanie, ale razem z nim — swoją matkę. Wanda została w tym samym domu, bo nie miała gdzie iść. Na początku próbowały trzymać się razem, wspierając się dla dobra dzieci. Magda i teściowa dzieliły codzienność, starając się zachować spokój. Ale bez Jacka, który był łącznikiem, wszystko się rozpadło.
Mieszkanie, kiedyś pełne ciepła, zamieniło się w zimne współlokatorstwo. Magda, która ledwo skończyła czterdzieści lat, wychowywała dwóch nastoletnich synów. Wanda, z obolałymi nogami i zmęczonym wzrokiem, zajmowała jeden z pokoi. Prawie ze sobą nie rozmawiały, unikając kontaktu. Była synowa i teściowa, które kiedyś piły herbatę i śmiały się razem, stały się obce. Każde spojrzenie, każdy odgłos kroków w korytarzu przypominał, iż ich dom to już nie dom, a pole bitwy.
Magda nie raz prosiła Jacka o pomoc w zamianie mieszkania. Wanda też błagała syna, by znalazł rozwiązanie, żeby mogła żyć osobno. Ale Jacek, który teraz spłacał kredyt za wynajem z Ewą, nie miał pieniędzy. Rozkładał ręce:
— Robię, co mogę. Alimenty płacę, czego jeszcze ode mnie chcecie?
Ewa, słuchając go, czuła ukłucie winy. Wiedziała, iż to przez nią jego rodzina znalazła się w takiej sytuacji, ale nie mogła nic zmienić. Bolało ją, gdy widziała, jak Jacek męczy się, rozdzierany między obowiązkiem wobec dzieci a ich nowym życiem.
A w tamtym mieszkaniu w centrum Poznania toczyła się cicha wojna. Magda, zmęczona pracą i wychowaniem synów, patrzyła na Wandę i widziała w niej przypomnienie zdrady męża. Wanda, samotna i chora, czuła się ciężarem, ale nie miała dokąd pójść. Dzieci, wychowane w tej dorosłej dramie, zamykały się w sobie, nie rozumiejąc, dlaczego ich dom stał się taki zimny.
Żyli pod jednym dachem, ale każdy — we własnej samotności. Kiedyś zgrana rodzina, w której rozlegał się śmiech i pachniało ciastem, stała się cieniem przeszłości. Magda marzyła o wolności, Wanda — o spokoju, a Jacek, odchodząc do nowej miłości, zostawił za sobą tylko ruiny. I nikt nie wiedział, jak odzyskać utracone ciepło.