— Przyszedł do mnie tylko z plecakiem — głos Weroniki z lekko się trząsł, gdy opowiadała koleżance o swoim mężu, siedząc w ich wynajętym mieszkaniu w Krakowie. — Wszystko, co miał, zostawił swojej rodzinie. I co miesiąc, jak w zegarku, płaci alimenty. A ja… ja po prostu nie wiem, jak mamy dalej żyć.
Dziesięć lat temu Weronika, wtedy 19-letnia studentka, zakochała się w Tomaszu. Miał 34 lata i był żonaty. Różnica wieku nikogo nie powstrzymała. Ich namiętność przyćmiła wszystko — Tomasz opuścił rodzinę, zostawiając żonę i dzieci dla Weroniki. Do dziś, żyją w związku nieformalnym w Krakowie, ale ich szczęście przyćmiewa ciężar przeszłości, który ciągnie ich na dno.
Gdy Tomasz odchodził z domu, jego synowie mieli 6 i 9 lat. Teraz są nastolatkami, ale wtedy byli jeszcze maluchami, którzy potrzebowali ojca. Tomasz, wyjeżdżając, zostawił byłej żonie, Katarzynie, wszystko: mieszkanie, samochód, oszczędności. ale razem z majątkiem dostała jego matkę, Halinę, która stała się dla niej ciężarem.
Ich historia zaczęła się w maleńkiej kawalerce Katarzyny, którą odziedziczyła po babci. Gdy urodziły się dzieci, gwałtownie okazało się, iż miejsca jest nie dość. Wtedy Halina, świeżo na emeryturze, zaoferowała pomoc. Miała małe mieszkanie w sąsiednim mieście. Sprzedla je, a młodzi małżonkowie znaleźli kupca na „jedynkę” Katarzyny. Zebrane pieniądze przeznaczyli na przestronne trzypokojowe mieszkanie, w którym Halina stała się pełnoprawną gospodynią obok syna i synowej.
Początkowo plan wydawał się idealny: babcia pomoże z wnukami, a przy okazji będzie mieszkać blisko zamiast w samotności. Na początku wszystko szło dobrze. Halina zajmowała się dziećmi, gotowała, a Katarzyna, nie przeciągając urlopów macierzyńskich, gwałtownie wróciła na pracę. Pieniędzy wystarczało na wszystko: jeździli na wakacje, kupili porządne auto, urządzili mieszkanie. Kłótnie, oczywiście, się zdarzały, ale ogólnie rodzina żyła w zgodzie. Halina była dla wnuków drugą matką, a dla Katarzyny — opoką.
Ale potem pojawiła się Weronika. Tomasz zakochał się jak chłopiec i bez wahania porzucił rodzinę. Odszedł, zostawiając Katarzynie i dzieciom mieszkanie, ale razem z nim — swoją matkę. Halina została w tym samym domu, bo nie miała dokąd iść. Z początku próbowały trzymać się razem, wspierając się dla dobra dzieci. Katarzyna i teściowa dzieliły dom, starając się zachować spokój. ale bez Tomasza, który był spoiwem, wszystko się rozpadło.
Mieszkanie, niegdyś pełne ciepła, przemieniło się w zimne współlokum. Katarzyna, która ledwo skończyła 40 lat, wychowywała dwóch nastoletnich synów. Halina, z obolałymi nogami i zmęczonym wzrokiem, zajmowała jeden z pokoi. Prawie ze sobą nie rozmawiały, unikając się wzajemnie. Była synowa i teściowa, które kiedyś piły herbatę i śmiały się razem, stały się sobie obce. Każde spojrzenie, każdy odgłos kroków w korytarzu przypominał, iż ich dom przestał nim być, a stał się polem bitwy.
Katarzyna wielokrotnie proponowała Tomaszowi pomoc w zamianie mieszkania. Halina też błagała syna, by znalazł rozwiązanie, które pozwoliłoby jej żyć osobno. ale Tomasz, który teraz spłacał kredyt za wynajem z Weroniką, nie miał pieniędzy. Rozkładał ręce:
— Robię wszystko, co w mojej mocy. Płacę alimenty, czego jeszcze ode mnie chcecie?
Weronika, słuchając go, czuła ukłucie winy. Wiedziała, iż przez nią jego rodzina znalazła się w takiej sytuacji, ale nie mogła nic zmienić. Było jej przykro patrzeć, jak Tomasz dręczy się, rozdarty między obowiązkiem wobec dzieci a ich nowym życiem.
A w tamtym mieszkaniu w centrum Krakowa toczyła się cicha wojna. Katarzyna, wyczerpana pracą i wychowaniem synów, patrzyła na Halinę i widziała w niej przypomnienie o zdradzie męża. Halina, samotna i schorowana, czuła się ciężarem, ale nie miała dokąd pójść. Dzieci, dorastające wśród tych dorosłych dramatów, zamykały się w sobie, nie rozumiejąc, dlaczego ich dom stał się taki zimny.
Żyli pod jednym dachem, ale każdy we własnej samotności. DawnoDzisiaj każdy z nich wciąż nosi w sobie pytanie, czy można naprawić to, co zostało już tak głęboko zranione.