Wycieczka jak z horroru. Przedszkolak płakał, iż "nie chce umierać", opiekunka kpiła

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: (zdjęcie ilustracyjne) Dzień w parku rozrywki miał być zabawą, a skończył się płaczem. Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News


Psycholożka nie ma wątpliwości, iż dla niektórych przedszkolaków wycieczka do domu strachów w Parku Dinozaurów w Łebie może zakończyć się traumą. Dzieci płakały, wołały rodziców, prosiły, by ich wyprowadzić. W odpowiedzi słyszały śmiech i słowa: "nie bójcie się, trzeba być twardym".


Wstrząsający film z wycieczki opublikowano na oficjalnym profilu placówki na Facebooku. Jedna z mam przedszkolaków przesłała go redakcji "Głosu Pomorza", prosząc o nagłośnienie sprawy. "Takim osobom zostawia się pod opieką na cały dzień dziecko?! Dzieci krzyczą przerażone, a panie, zamiast wyprowadzić stamtąd dzieci, jeszcze kpią?" – pyta kobieta. Po interwencji mediów film usunięto z profilu, jednak wciąż można go zobaczyć w serwisie gp24.pl. Zachowanie opiekunek jest skandaliczne.

Dzieci płakały i błagały o pomoc


Nagranie trudno się ogląda. Już od pierwszych sekund słychać przeraźliwy płacz, zawodzenie, krzyki. Przestraszone dzieci wykrzykują, iż się boją, proszą o pomoc. Nauczycielka próbuje je uspokajać, mówiąc, iż wytrzymają, bo ich trzyma. Że przecież "tak bardzo chciały się bać", to teraz mają.

"Mamo, gdzie ty jesteś? Mamo, potrzebuję cię! Mamo, ja cię kocham. Gdzie jesteś? Ja nie chcę umierać. Jestem za młody, żeby umierać. Ja umrę tu" – słyszymy. Nauczycielka próbuje uspokajać chłopca, mówiąc, iż na pewno nie umrze. I kontynuuje zwiedzanie.

Autorką filmu jest... dyrektorka placówki. To ona zamieściła go w mediach społecznościowych. W rozmowie z gp24.pl poinformowała, iż przed wycieczką upewniła się, iż wszystkie atrakcje w parku są odpowiednie dla przedszkolaków. Przy domu strachów nie było żadnych ograniczeń wiekowych i widziała, iż wchodzą do niego rodzice z dużo młodszymi dziećmi niż jej podopieczni. Wizyta w domu strachów była dobrowolna – weszły do niego tylko te dzieci, które wcześniej wyraziły na to ochotę.



Dyrektorka tłumaczy się z nagrania


– Przyznaję jednak uczciwie, iż będąc w środku z dziećmi, miałam sygnały od nich, iż są przestraszone, iż się boją, ale było to już w połowie drogi. Zatem – czy zawrócić, czy iść do przodu – wychodziło na to samo. Podjęłam decyzję, aby iść do końca, ponieważ przed nami szły dzieci, które nie wykazywały żadnych obaw, a ja byłam tam po to, aby również ich pilnować – wyjaśnia dyrektorka. Dodaje, iż powinna była wcześniej sama sprawdzić, czy dom strachów na pewno jest zbyt straszny, jednak tak naprawdę bało się jedynie dwoje dzieci.

– Bał się Filip, który mówił, iż nie chce umierać, bo jest za młody, z czego wszyscy się potem śmialiśmy, łącznie z Filipem. To takie jego żarty. Faktycznie bała się Basia. Dałam jej pełne poczucie bezpieczeństwa i doprowadziliśmy pobyt w domu strachów do końca, co jest sukcesem tej dziewczynki. Ważne jest to, aby w życiu przełamywać swoje lęki – tłumaczy dyrektorka. Zapytana, czy w przyszłości planuje wycieczki do domu strachów, odpowiedziała, iż owszem, bo "dzieci lubią się bać" i "przełamanie strachu ma u tych dzieci pozytywny skutek".

Psycholog: dla dzieci to trauma


Poproszona o komentarz psycholożka Małgorzata Gierszewska z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Słupsku ma jednak inne zdanie. Mówi wprost: takie "atrakcje" to fundowanie dzieciom traumy.

– Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, iż to było przeżycie traumatyczne dla dzieci, które wzięły udział w tym zdarzeniu. Trauma nie daje o sobie znać od razu. Poczekajmy, co się zadzieje za dwa, trzy miesiące. Mogą wracać do tego, jako do trudnej sytuacji emocjonalnej, którą przeżyły – wyjaśnia ekspertka. Jej zdaniem samo uspokajanie i mówienie, iż "nie ma czego się bać", jest niewłaściwą reakcją na emocje dzieci. Zamiast tego nauczycielki powinny były zawrócić i jak najszybciej wyprowadzić dzieci, które się bały.

Ważny jest również sposób komunikacji: mówienie dziecku, które się boi, iż ma się nie bać, w żaden sposób nie daje mu poczucia bezpieczeństwa, nie koi jego emocji w stresującej sytuacji, a może je wręcz potęgować. Lepszym rozwiązaniem byłoby powiedzenie: "chodź, przytulę cię" – w ten sposób dziecko czuje, iż dorosły przejmuje kontrolę i wprowadza faktyczne działanie, które może pomóc uspokoić malucha.

źródło: gp24.pl


Idź do oryginalnego materiału