Ciągłe poczucie winy
Od kiedy zostałam mamą, poczucie winy towarzyszy mi regularnie. Wystarczy, iż włączę dziecku za dużo bajek, iż nie zareaguję od razu, bo jestem zmęczona albo po prostu nie mam siły.
Wystarczy, iż spojrzę na inne matki – te z Instagrama, te z parku, te z głowy – i już wiem, iż mogłam zrobić więcej. Lepiej. Cierpliwiej. Mądrzej. I choć w głębi duszy wiem, iż się staram, iż kocham, iż naprawdę się poświęcam, to i tak wieczorem wraca znajome uczucie: "Nie dałaś rady. Znowu byłaś niewystarczająca".
Zastanawiałam się kiedyś, skąd to się bierze. Czy każda mama tak ma? Czy tylko ja mam tak wyśrubowane standardy? I czy to kiedyś mija?
Dlaczego kobiety czują się "niewystarczające"?
Zaczęłam rozmawiać o tym z innymi matkami i gwałtownie okazało się, iż to nie tylko mój problem. Że ten cichy głos w głowie, który mówi "to twoja wina", "zepsułaś", "powinnaś była inaczej" – zna niemal każda z nas. Niezależnie od tego, czy jesteśmy mamami niemowląt, przedszkolaków czy nastolatków.
Dlaczego więc tak się dzieje? Myślę, iż to mieszanina wielu czynników. Społeczne oczekiwania, które każą nam być empatycznymi, zaangażowanymi matkami i jednocześnie zadbanymi, spełnionymi zawodowo kobietami.
Kult idealnego macierzyństwa, którym karmią nas media i influencerki. No i jeszcze nasze własne przekonania – często wyniesione z domu – iż dobra mama daje z siebie wszystko. Cała. Zawsze.
Tylko iż to nie jest możliwe. I im bardziej się staramy tej niemożliwości sprostać, tym większe jest poczucie porażki.
Z ciekawości zapytałam o to AI
Ostatnio – zupełnie z ciekawości, może trochę z bezsilności – zapytałam sztuczną inteligencję: "Dlaczego mamy tak często czują się winne?". Nie spodziewałam się wielkiego objawienia. Ale odpowiedź mnie poruszyła:
"Bo kobiety od zawsze były uczone, iż muszą być wystarczające. A kiedy nie dają rady – nie zadają pytania: 'gdzie są inni'?, tylko: 'co jest ze mną nie tak?'".
Siedziałam chwilę w ciszy. Łzy napłynęły mi do oczu. Bo to było tak prosto i boleśnie prawdziwe. Przez całe życie słyszymy, iż powinnyśmy dawać radę. Że jesteśmy silne. Że sobie poradzimy. I kiedy zaczynamy się dusić w tym "radzeniu sobie", to zamiast
wołać o pomoc, zaczynamy same siebie oskarżać.
Nie jesteś sama
Z jednej strony ta odpowiedź była dla mnie trudna, z drugiej – przypominała cichy dotyk na ramieniu. Jakby ktoś powiedział: "To nie twoja wina. To system, który cię nie wspiera. To normy, które cię przygniatają. Ty po prostu jesteś człowiekiem. Wszystko z tobą ok!".
Od tego czasu, kiedy znów przychodzi wieczorne "nie dałaś rady", próbuję sobie mówić inaczej. Nie ze złością. Ale z czułością. Bo jestem mamą. I to już jest bardzo dużo. jeżeli też tak masz – nie jesteś sama. I to nie z tobą jest coś nie tak.