Z mężem przeżyliśmy całe życie, skupiając się na naszych trzech dzieciach. Ciągle byliśmy zadłużeni, zaciągając kredyty, aby zapewnić im jak najlepsze warunki. Dzieci dorosły i poszły własnymi drogami. Dopiero gdy Mikołaj zachorował, zrozumieliśmy, iż stoimy u progu starości. Musiałam zrezygnować z pracy na pół roku przed emeryturą, aby się nim opiekować. Przez pierwsze tygodnie nie odstępowałam go na krok. Teraz często słyszymy pytania: „A gdzie są wasze dzieci?”

przytulnosc.pl 2 tygodni temu

Wyszłam za mąż wcześnie, mając 18 lat. Mój mąż był moim kolegą z klasy, znaliśmy się od dziecka. Rok po ślubie zaszłam w ciążę. To były trudne czasy, nie planowaliśmy jeszcze dzieci, ale mimo wszystko urodziła się nasza córka, Irenka. Mikołaj musiał przerwać studia i podjąć pracę, ja wzięłam urlop dziekański i zajmowałam się córką, później kontynuując naukę w trybie zaocznym.

Z czasem sytuacja się poprawiła, ale niedługo dowiedzieliśmy się, iż spodziewamy się drugiego dziecka. Mikołaj pracował na dwóch etatach, a w weekendy dorabiał. Mieszkaliśmy w mieszkaniu przydzielonym mu przez zakład pracy, ale pieniędzy ciągle brakowało. Po narodzinach syna, Olka, było jeszcze trudniej. Opieka nad dwójką dzieci, prowadzenie domu i nauka były wyzwaniem, ale daliśmy radę.

Gdy Irenka poszła do szkoły, a Olek do przedszkola, mogłam wreszcie podjąć pracę zgodną z wykształceniem. Nasza sytuacja finansowa się ustabilizowała, a my staliśmy się właścicielami mieszkania. Latem mogliśmy pozwolić sobie na wakacje nad morzem. Kiedy miałam 31 lat, los obdarzył nas trzecim dzieckiem – Natalką. Jak daliśmy sobie radę, do dziś nie wiem. Znów zostałam w domu, a Mikołaj pracował dniami i nocami, aby nas utrzymać.

Dzieci dorastały, a my ciągle martwiliśmy się o ich przyszłość. Chcieliśmy, aby miały dobre wykształcenie i pracę. Na trzecim roku studiów Irenka ogłosiła, iż wychodzi za mąż. Jej wybranek pochodził z porządnej rodziny, więc pobłogosławiliśmy ich związek. Zorganizowaliśmy wesele, a później pomogliśmy im kupić mieszkanie, wiedząc, jak ważne jest własne lokum.

Olek, widząc nasze wsparcie dla siostry, po maturze poprosił o pomoc w zakupie mieszkania i samochodu. Chcieliśmy być sprawiedliwi, więc Mikołaj wziął kredyt na mieszkanie, a ja na samochód. Natalki nie trzeba było namawiać – gdy rozpoczęła studia, sami zdecydowaliśmy się kupić jej mieszkanie, znów zaciągając kredyt.

Młodość minęła szybko. Dopiero gdy Mikołaj zachorował, uświadomiliśmy sobie, iż jesteśmy u kresu sił. Musiałam zrezygnować z pracy tuż przed emeryturą, aby się nim opiekować. Po miesiącu jego stan się poprawił, ale najgorsze było to, iż żadne z dzieci nas nie odwiedziło. Irenka zadzwoniła kilka razy, narzekając na brak czasu. Olek nie odbierał telefonów, a Natalka po studiach wyjechała za granicę.

Tak oto, mając troje dzieci, zostaliśmy sami. Kiedyś byliśmy dla nich wszystkim, teraz nie jesteśmy nikomu potrzebni. Żyjemy, wspierając się nawzajem, bo tylko siebie mamy.

Idź do oryginalnego materiału