„Z zasady nie będę więcej wozić siostrzenicy na zajęcia!” – historia rodzinnych napięć i granic poświęcenia

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– Moja starsza siostra wychowuje córkę sama – opowiada 34-letnia Weronika z Gdańska. – Historia jakich wiele. Żyła z partnerem w wolnym związku, on przez sześć lat nie chciał się żenić, tylko odwlekał wszystko bez końca.

W końcu zaszła w ciążę – nie wiem, czy zaplanowanie, czy nie – ale on zrobił awanturę, stwierdził, iż to pułapka, żeby go zaciągnąć do ślubu, i… zniknął. A ona go nie zatrzymywała. Miała już dobrze po trzydziestce, urodziła dziewczynkę – Majkę – i w rubryce „ojciec” zostawiła pustkę.

Zaledwie kilka dni później u mnie i mojego męża urodził się syn – Kuba. Teraz oboje mają po osiem lat, chodzą do tej samej drugiej klasy w jednej z lepszych szkół w mieście. Mimo iż szkoła jest dość daleko, zdecydowaliśmy się ją wybrać ze względu na poziom – mąż rano zawozi Kubę autem, ja go odbieram.

Starsza siostra, Karolina, pracuje jako nauczycielka w tej samej szkole i dodatkowo prowadzi korepetycje. Radzi sobie finansowo, ale jest jej wiecznie nie ma. Mała Majka całe dnie spędzała w przedszkolu, a teraz – w świetlicy. Po powrocie do domu często siedzi sama – rysuje, czeka na mamę. Nie idealnie, ale Karolina spłaca kredyt, a rata się sama nie zapłaci.

W zeszłym roku Karolina zapisała Majkę na taniec towarzyski. Potem zaczęła mnie namawiać, by dołączył też Kuba – „mało chłopców, potrzebni partnerzy”. Nie planowaliśmy tego, ale skoro nasz syn nie miał nic przeciwko – zapisaliśmy go. Z początku byłam sceptyczna, ale dzieci się wciągnęły. Problem zaczął się później…

– Nie chodzi o pieniądze – tłumaczy Weronika – tylko o logistykę. Trzy razy w tygodniu musiałam odbierać oboje ze szkoły, zabierać do domu, karmić, przebierać, czesać Majkę… I jeszcze pamiętać o rajstopach i spineczkach, bo Karolina choćby nie wiedziała, co kazali.

– Oddawała ci za to?

– Czasem jakieś drobne dawała, jak sobie przypomniała. Ale choćby nie o to chodzi! Tylko iż to wszystko zaczęło się odbywać automatycznie. Majka przesiadywała u nas po kilka godzin, często jadła kolację i odrabiała lekcje. A ja – darmowa opiekunka…

Do tego dochodziły spięcia między dziećmi – ciągłe kłótnie, zazdrości, przepychanki. Kiedy Kuba był sam, był spokojny, a z Majką – wieczna wojna.

I teraz, kiedy Weronika spodziewa się drugiego dziecka, powiedziała siostrze jasno: „Nie będę więcej wozić twojej córki. Zorganizuj sobie pomoc albo rób to sama.”

Karolina niby przyjęła to ze zrozumieniem, ale tydzień później znów zaczęło się: „Weź dziś Majkę na zajęcia, co ci szkodzi?”

Weronika odmówiła. Siostra wpadła w furię: „To tylko jeden kurs, przecież i tak jedziesz z własnym synem!”
Nawet ich mama się wtrąciła: „Nie przesadzaj. Masz samochód, wozisz własne dziecko, czemu nie zabierzesz dziewczynki? Karolinie ciężko – pracuje na dwa etaty!”

– A to moja wina, iż jej ciężko?! – denerwuje się Weronika. – To nie ja kazałam jej mieć dziecko sama i brać kredyt bez wsparcia. Sama to wybrała.

Weronika postawiła na swoim. I już w czwartek Kuba miał nową partnerkę na zajęciach – mama dziewczynki była w siódmym niebie.
Rodzina obrażona. choćby mąż Weroniki rzucił półgębkiem: „Może jednak trzeba było pomóc. Przecież to rodzina…”

Czy Weronika postąpiła słusznie?
Czy miała prawo się zbuntować? Czy może powinna dalej pomagać siostrze „dla dobra dzieci”?

Jak wy byście zareagowali? Czy rodzina to obowiązek – czy jednak trzeba znać granice?

Idź do oryginalnego materiału