Z życia wzięte. "Mama wymaga, żebym wyszła za mąż za syna jej koleżanki": Mówi, iż mam 35 lat i już nie mam szans

zycie.news 2 godzin temu
Zdjęcie: kobieta @pexels


Od kiedy pamiętam, mama zawsze miała swoją wizję mojego życia. Ciągle powtarzała, iż kiedyś spotkam "odpowiedniego" mężczyznę, wyjdę za mąż, będę miała dzieci, a ona wreszcie będzie mogła cieszyć się wnukami. Przez lata starałam się zignorować te uwagi, żyć po swojemu, ale teraz, gdy skończyłam 35 lat, mama zaczęła naciskać jak nigdy wcześniej.


– Czas ucieka, – mówiła za każdym razem, gdy rozmawiałyśmy. – Jesteś już po trzydziestce, a w tym wieku trudno znaleźć kogoś odpowiedniego.


Starałam się ją ignorować, próbowałam tłumaczyć, iż nie potrzebuję mężczyzny, by być szczęśliwa. Ale jej naciski stawały się coraz bardziej uporczywe. Aż w końcu przyszedł dzień, którego nigdy bym się nie spodziewała.


Mama przyszła do mnie do domu, jak zwykle bez zapowiedzi, z tym swoim zatroskanym spojrzeniem, które widziałam już wiele razy. Wiedziałam, iż znowu będzie mówić o moim małżeństwie, o tym, iż czas mi ucieka. Ale tym razem miała konkretny plan.


– Mam dla ciebie propozycję, – zaczęła, siadając przy stole. Wiedziałam, iż to nie będzie zwykła rozmowa.


– Znasz Staszka, syna mojej koleżanki, prawda? – zapytała, a ja skinęłam głową, chociaż nie miałam z nim żadnego kontaktu od lat.


– Tak, ale co z nim? – zapytałam ostrożnie, czując, iż nadchodzi coś nieprzyjemnego.


– On jest odpowiedni, – zaczęła mama, patrząc na mnie uważnie. – Ma stałą pracę, dom, jest porządny, i... nie jest już pierwszej młodości, więc myślę, iż wy dwoje powinniście się spotkać.


Zamurowało mnie. Czy ona właśnie zasugerowała, iż powinnam wyjść za mąż za kogoś, kogo ledwo pamiętam?


– Czekaj, co ty mówisz? – zapytałam z niedowierzaniem. – Chcesz, żebym wyszła za Staszka, bo... co? Bo nie mam już czasu?


Mama spojrzała na mnie poważnie, jakby to, co mówiła, było najbardziej rozsądną rzeczą na świecie.


– Tak. Masz 35 lat, kochanie. – powiedziała spokojnie, jakby tłumaczyła to małemu dziecku. – W tym wieku szanse na znalezienie męża maleją. Staszek to dobra partia, a ty już nie możesz czekać na księcia z bajki.


Poczułam, jakby ktoś zadał mi cios prosto w serce. Czy naprawdę sądziła, iż moją ostatnią szansą na szczęście jest wyjście za kogoś, kogo choćby nie znam? Kogoś, kto według niej jest "dobrą partią", ale ja nie mam z nim żadnych uczuć?


– Mamo, ja nie chcę wychodzić za mąż tylko dlatego, iż mam 35 lat! – wykrzyknęłam, czując, jak gniew narasta w moim sercu. – Nie chcę wyjść za kogoś, kto jest odpowiedni według ciebie. To moje życie!


Mama spojrzała na mnie z chłodnym spokojem, jakby nie rozumiała, dlaczego jestem tak zdenerwowana.


– To nie chodzi tylko o ciebie, – powiedziała. – Chodzi o przyszłość. Z kim będziesz spędzać życie? Z kim założysz rodzinę? Chyba nie chcesz zostać sama, bez męża, bez dzieci? Czas ucieka, a Staszek jest ostatnią szansą.


Te słowa były dla mnie jak cios. Czy naprawdę wierzyła, iż moje życie bez męża będzie niepełne? Że bez dzieci jestem skazana na samotność? Całe życie słyszałam, iż kobieta musi wyjść za mąż, ale nigdy nie myślałam, iż moja własna matka będzie tak bardzo naciskać, iż zignoruje moje uczucia i pragnienia.


– Może dla ciebie to ostatnia szansa, ale nie dla mnie, – odpowiedziałam, próbując zapanować nad emocjami. – Nie potrzebuję męża, żeby być szczęśliwa. Nie potrzebuję Staszka ani nikogo innego, żeby poczuć, iż moje życie ma sens.


Mama patrzyła na mnie z nieukrywanym rozczarowaniem, jakby to, co mówiłam, było dla niej niezrozumiałe.


– Zastanów się nad tym, – powiedziała na odchodnym. – Bo za kilka lat możesz żałować, iż nie skorzystałaś z tej szansy.


Kiedy zamknęły się za nią drzwi, poczułam ulgę, ale i smutek. Mama nigdy nie zrozumie, iż dla mnie szczęście nie zależy od tego, czy wyjdę za mąż. Nie zrozumie, iż wolę być sama, niż z kimś, kogo nie kocham.


To była nasza ostatnia rozmowa na ten temat. Wiedziałam, iż ona zawsze będzie patrzeć na moje życie przez pryzmat swoich oczekiwań, ale ja nie zamierzałam się im poddać. Bo szczęście to coś, co buduje się samemu, a nie coś, co można znaleźć w narzuconych przez innych decyzjach.

Idź do oryginalnego materiału