Wielkanoc za pasem, dzieci w przedszkolu
Myślałam, iż jako rodzice idziemy do przodu – iż coraz więcej z nas rozumie, jak ważne są emocje dzieci, ich poczucie bezpieczeństwa, bliskość. Że wiemy już, jak wiele może zależeć od naszej codziennej obecności i zaangażowania. I iż staramy się być nie tylko rodzicami "od obowiązków", ale też tymi, z którymi można się pośmiać, coś wspólnie przeżyć, razem się wyciszyć.
A potem przychodzi taki dzień jak Wielki Piątek i... wszystko się sypie. Bo choć to dzień szczególny – pełen zadumy, ciszy, symboliki i rodzinnego bycia razem – to jednak w niektórych domach dzieci lądują w przedszkolu, bo "będzie spokój", bo "trzeba dom ogarnąć przed świętami, a dzieci się plączą pod nogami", bo "łatwiej się przygotuje stół bez dzieci, które się ze sobą kłócą".
Zrozumiem sytuację, w której rodzic musi iść do pracy. Naprawdę – są dyżury, są zawody, które nie znają pojęcia "wolne przed świętami", nie każdy tez może pozwolić sobie na wzięcie urlopu. Ale coraz częściej obserwuję coś innego – matki i ojcowie biorą wolne, a dzieci i tak wcześnie rano trafiają do przedszkola. Siedzą tam do późnego popołudnia, wracają zmęczone i często sfrustrowane, bo na dyżurze nie było tylu kolegów co zwykle, atmosfera była inna, jakoś ciszej i dziwniej.
To nie jest tekst oceniający, nie o to chodzi. Każdy ma inną sytuację, każdy ma prawo do własnych decyzji. Ale może warto się na chwilę zatrzymać? Wielki Piątek nie jest przecież "kolejnym piątkiem" w kalendarzu. To dzień, który sam swoją atmosferą zachęca, żeby zwolnić, podobnie jak Wigilia. Żeby nie tylko sprzątać i gotować, ale też porozmawiać z dzieckiem, poczytać mu książkę, iść na spacer, zapalić świeczkę, wyłączyć telewizor. Być razem.
Święta powinny być rodzinne
Na jednej z grup dla matek, w której jestem, jedna z dziewczyn wrzuciła zdjęcie: śpiące dziecko w aucie, opis: "Powrót z przedszkola, 17:30. Inni rodzice zrozumieją ten dramat. Teraz szybki obiad, kąpiel i spać, a ja wracam do ogarniania jajek i sernika". Komentarze? "Jezu, jak współczuję". Zero o tym, iż dziecko będzie siedziało do późna (bo wyśpi się w aucie), więc można je zaangażować w pomoc przy przygotowaniach, co byłoby może dla niego świetną zabawą.
Ja się powstrzymałam od komentarza. I tak najczęściej mam inne zdanie na tematy macierzyńskie niż moje znajome. Smutne to bardzo. Bo naprawdę wierzę, iż dla dzieci ważniejsze od idealnie pokrojonej sałatki i błyszczącej podłogi są nasze ręce, nasz głos, nasze spojrzenie. choćby jeżeli w tle brzęczą gary, a mazurek nie wyjdzie jak z Instagrama.
Zamiast wspomnień o samotnym dniu w przedszkolu, dajmy dzieciom wspomnienia o ciepłych dłoniach, o wspólnym malowaniu pisanek, o spacerze w ciszy i bez pośpiechu, o dekorowaniu mazurków z mamą. One zapamiętają nie perfekcję – tylko obecność. W tym roku Wielki Piątek wypada raz. Następna okazja dopiero za rok. I kto wie, czy wtedy dzieci nie będą już zbyt duże, zbyt zajęte, zbyt daleko. Może warto zatrzymać się już teraz.