Prezent
Alicja obeszła mieszkanie, upewniając się, iż wszystko wyłączyła i zostawia porządek. Uwielbiała wracać do czystego domu. Ale po co w ogóle wyjeżdżała ze swojego wygodnego raju? I tak żyła jak w sanatorium – robiła, co chciała. Gdyby jednak nie pojechała, córka by się obraziła. Wyjazd nad morze to był prezent od niej na urodziny.
Westchnęła, wywiozła walizkę na klatkę i zamknęła drzwi na dwa zamki. Pociągnęła za klamkę, by sprawdzić, czy dobrze zamknięte, i zadzwoniła do sąsiadki.
„Już wyjeżdżasz?” – spytała Danuta.
„Tak, przynoszę klucze.” – Alicja niechętnie podała jej wiązkę kluczy.
„Nie martw się, podleję kwiaty, dopilnuję wszystkiego. Odpoczywaj i nie przejmuj się.” – zapewniła Danuta. „Masz szczęście do córki. Kupiła ci wyjazd, więc korzystaj, mamo. A mój Józek tylko o flaszce myśli. Miał rodzinę, mieszkanie – wszystko przepił…”
Alicja współczuła sąsiadce, ale dopiero teraz dotarło do niej, iż zostawienie jej kluczy mogło być ryzykowne. A nuż jej syn by się włamał? Nic szczególnie cennego nie miała, ale i tak szkoda byłoby każdej rzeczy. Wszystko kosztuje. I nieprzyjemnie, gdy ktoś grzebie w twoich rzeczach. Żałowała, iż nie poprosiła kogoś innego o dopilnowanie mieszkania. Za późno, żeby to zmienić. Nie chciała też urazić Danuty niewiarą. Ile razy już jej pomagała.
Sąsiadka zauważyła wahanie na twarzy Alicji.
„Nie martw się, schowam klucze, Józefowi nic nie powiem. Jedź spokojnie. Wszystko będzie dobrze.” – obiecała.
Alicja skinęła głową i ruszyła z walizką w stronę schodów.
„Szczęść Boże” – krzyknęła za nią Danuta i zamknęła drzwi.
Na dworzec poszła pieszo – po co brać taksówkę na dwa przystanki? A do autobusu z walizką tylko ludzi będzie przepychać. Przeszła przez tunel i wyszła na peron. Stał tam akurat przejeżdżający pociąg. Szła wzdłuż składu, wypatrując dziewiątego wagonu. Znalazła i zatrzymała się. Będzie tu czekać, żeby potem nie biegać w panice.
„A jeżeli numeracja wagonów jest od drugiego końca?” – nagle się zaniepokoiła. „Nic, zwykle konduktor ogłasza, zdążę.” – uspokoiła samą siebie.
Tydzień temu córka niespodziewanie wpadła i oznajmiła, iż postanowiła wręczyć prezent urodzinowy wcześniej, żeby Alicja zdążyła się przygotować.
„Jesteś w ciąży?” – spytała wtedy.
Drugie dziecko to dobrze, ale pierwsze ma ledwo rok. Jeszcze nie wyszli z pieluch, za wcześnie na kolejne.
„Nie, nie w ciąży. Kupiłam ci wyjazd na urodziny – nad morze. Pociąg wieczorem jedenastego, przedział. Masz.” – Podsunęła kopertę. „Tydzień się przygotujesz.”
„Jak? Sama? Bez was? Co ty wymyśliłaś? W sam dzień urodzin! A goście, stół? Nie, nigdzie nie jadę. Oddaj bilet.” – stanowczo oświadczyła Alicja.
„Mamo, specjalnie tak ułożyłam, żebyś nie stała cały dzień w kuchni jak przy taśmie. Chciałam, żebyś miała prawdziwe święto – spotkanie z morzem. Kiedy ostatnio byłaś na południu? choćby nie pamiętasz. To prezent ode mnie i od Marcina. Rób z nim, co chcesz.” – powiedziała obrażona córka. „Nie chcesz nad morze, siedź w domu, ale biletu nie oddam. Jak zajdę w ciążę, to przez kilka lat w ogóle trzeba będzie zapomnieć o morzu. Wybrałam dobry pensjonat, tuż przy plaży.” – namawiała.
I co miała robić? Pomarudziła oczywiście, iż wszystko ustalili bez jej zgody, ale zaczęła się pakować.
Tak oto Alicja znalazła się na dworcu. Z tych wyjazdów, zwłaszcza samotnych, więcej było nerwów niż radości. Same obawy: czy zdąży na pociąg, z kim jedzie, jak się urządzi… A w jej wieku dodatkowy stres bywa niebezpieczny.
Gdy konduktor ogłosił przyjazd pociągu, a numeracja wagonów zaczynała się od ogona, Alicja trochę odetchnęła. Wszystko dobrze obliczyła. niedługo rozległ się gwizd nadjeżdżającego składu. Alicja zebrała się w sobie, mocniej ścisnęła uchwyt walizki, w drugiej ręce trzymała dokumenty. Nieco dalej stali inni podróżni z bagażami.
Pociąg mknął, niedługo ukazał się ogon. Alicja niemal ruszyła biec za wagonami. Wciąż jej się wydawało, iż pociąg przejedzie dalej, a ona w dwie minuty nie zdąży do swojego wagonu. Ale w końcu skład zatrzymał się, drgnął i stanął. Konduktorka dziewiątego wagonu otworzyła drzwi dokładnie przed Alicją, przetarła poręcz szmatką i przygotowała się do sprawdzania biletów.
Alicja jako pierwsza podała dokumenty, weszła do wagonu, znalazła swoje miejsce i usiadła na leżance, wypuszczając powietrze. No to pół drogi za nią – jest w pociągu.
Pociąg znów drgnął i ruszył, nabierając prędkości. Drzwi otworzyły się z hałasem, do przedziału weszły trzy dziewczyny. Od razu zrobiło się głośno i ciasno. Alicja wyszła do korytarza, dając im czas na rozpakowanie się.
Pociąg przyspieszał. Za oknem migały lasy i pola, mieniły się taflAlicja uśmiechnęła się, patrząc na mieniące się w słońcu morze, i pomyślała, iż czasem najpiękniejsze podróży zaczynają się od zwykłego „tak”.