Zaskakujący sojusz: jak zięć i teściowa stworzyli jedną drużynę

twojacena.pl 12 godzin temu

Nieoczekiwany sojusz: jak zięć i teściowa zostali jedną drużyną

Anna Kowalska starannie zapakowała w kratkowaną torbę ziemniaki z własnego ogródka, kiszone ogórki, kilka słoików domowego dżemu i wyruszyła w odwiedziny do córki i zięcia. – Kasia, już jestem w pociągu. Niech Tomek przyjedzie po mnie na dworzec, torba ciężka jak skarb narodu – zadzwoniła do córki. – Jasne, mamo, przyjedziemy – odparła Katarzyna. Rano, stając na peronie, Anna usłyszała: – Mamo, tutaj! – Odwróciła się… i zamarła. Obok córki w ciąży stał elegancki, dobrze ubrany mężczyzna, a to wyraźnie nie był ten nieogolony, posępny kierowca TIR-a, do którego nigdy nie potrafiła znaleźć klucza.

A przecież Tomek nigdy nie palił się do małżeństwa. W wieku trzydziestu siedmiu lat wciąż był singlem i uparcie powtarzał kumplom na rybach, iż nie spotkał jeszcze tej jedynej, która „zapali w nim ogień”. Jedni zazdrościli: „brak żony – brak pretensji”. Inni z rozmarzeniem wzdychali, iż jednak miło, gdy ktoś na ciebie w domu czeka. A on żartował, iż przynajmniej ma jeden plus – zero teściowej.

I nagle – jak grom z jasnego nieba. Na stacji benzynowej zobaczył Ją. Kasię. Dziewczyna z niebieskimi oczami i identyfikatorem na piersi wyglądała, jakby zeszła prosto z jego snów. Uśmiechnęła się do niego – i po facencie. Już następnego wieczoru podjechał tym samym SUV-em, schował za plecami bukiet i, drżąc jak galareta, wydukał: – Cześć, Kasia… Można cię zaprosić na kawę?

Od tamtej pory wszystko potoczyło się jak burza. I oto – ślub. Tomek po raz pierwszy od lat nie mógł doczekać się powrotu do domu, a nie do hotelu. Wracał z tras jak na skrzydłach. Po raz pierwszy poczuł się nie tylko facetem, ale i mężem. A potem – przyszłym ojcem. Wszystko układało się świetnie… gdyby nie spotkanie z teściową.

Anna Kowalska nie należała do tych, co to się boją własnego cienia: inteligentna, chłodna, dobrze wychowana kobieta. Przy pierwszym spotkaniu powitała zięcia lodowatą uprzejmością. A gdy Tomek z dobrodusznym uśmiechem nazwał ją drugą mamą, odparła szorstko: – Skąd panu przyszło do głowy, iż jestem pańską matką?

Nie obraził się. Po prostu zrozumiał: będzie musiał zasłużyć na jej zaufanie.

Minął rok. Kasia była w ostatnim miesiącu ciąży. Tomek wrócił z trasy, a żona z niepokojem spojrzała mu w oczy: – Mama przyjeżdża do nas na kilka dni… – O! Myślałem, iż coś poważnego! – zaśmiał się. – Teściowa to teściowa. Tylko że… – i z irytacją pogładził brodę.

– Tylko iż – podchwyciła żona – ostrzyż się, ogól. Mamie nie podoba się, iż wyglądasz jak dziadek z bajki. – A tobie? – Mnie się podoba, ale mama to mama…

I Tomek się podporządkował. Strzygł się, golił, spojrzał w lustro – sam siebie nie poznał. Na dworcu Anna Kowalska mało nie przewróciła się ze zdumienia: przed nią stał nie byle jaki kierowca TIR-a, ale zadbany, młodzieńczy mężczyzna. Na jej twarzy pojawił się ciepły, zaskoczony uśmiech. A Tomek złapał się na tym, że… cieszy go widok tej kobiety. Coś się w niej zmieniło. I, jak się zdawało, w nim też.

Wieczorem wymknął się do pokoju – zaczynał się mecz. Włączył cicho, żeby nie przeszkadzać. I nagle – głos za plecami: – Tomaszu, podgłoś! Też lubię piłkę! I koszykówkę.

Odwrócił się. Anna Kowalska stała z autentycznym zainteresowaniem. I gdy razem kibicowali tej samej drużynie, zrozumiał – to nie będzie zwykła wizyta.

Następnego dnia on i Kasia szykowali się na ryby. Namiot, wędki, prowiant. Anna Kowalska zapytała: – Przypadkiem nie wybieracie się na ryby? A ja z wami! Weźcie tylko namiot dla Tomka – zrobię rosół, nie oderwiecie mnie od garnka!

Na łonie natury teściowa była w swoim żywiole: ognisko, drewno, choćby stół z pniaków. Śmiała się, dowcipkowała, błyszczała – jakby odmłodniała o dwadzieścia lat. Rosół ugotowała taki, iż Tomek prosił o dokładkę trzy razy. A potem już mówili sobie po imieniu. I choćby żartowali, iż jeżeli Kasia na starość będzie taka jak jej mama – będzie szczęśliwy.

Anna przytuliła córkę i cicho powiedziała: – Jak dobrze, iż was mam…

I w tej chwili Tomek zrozumiał: żaden mundial nie zastąpi tego, co ma tu i teraz – swojego, prawdziwego.

Idź do oryginalnego materiału