Zdecydowałem się na wybór siebie ponad rodzinę

newsempire24.com 15 godzin temu

Zdecydował zaniedbać rodzinę

Kiedyś na wsi było wesoło – młodzież chodziła na potańcówki, choćby do sąsiednich wiosek. Nie było internetu, więc bawili się, tańczyli, żartowali, a życie było zupełnie inne.

Kinga wyszła za mąż z miłości za Jacka z sąsiedniej wsi. Pewnego dnia przyjechał na swoim starym motocyklu na zabawę i, zobaczywszy Kingę, zakochał się od razu. Dziewczyna była delikatna i nieśmiała – widział to po jej płonących policzkach, gdy podchodził.

— Witek, ta Kinga z kimś się spotyka? — spytał Jacek znajomego chłopaka.

— Nie, ale podoba się wielu. A ty co, zakochany? — zaśmiał się Witek.

— Ładna dziewczyna — mruknął Jacek, spoglądając na Kingę, i postanowił nie przegapić okazji.

Miłość przyszła, sen odszedł

Muzyka grzmiała, a Jacek podszedł do Kingi, wziął ją za rękę i zaprosił do tańca. Cały wieczór nie odstępował jej, czuł, iż nie tylko on ją zauroczył, ale i ona jego.

Z klubu wyszli późno, księżyc świecił jasno.

— Kinga, mam motor, podwiozę cię — zaproponował. — A jeżeli się boisz, możemy pójść piechotą.

— Wolę iść.

Szli, trzymając się za ręce, pod księżycem, i nikt nie był szczęśliwszy od nich. Kinga zakochała się od pierwszego wejrzenia. Nigdy wcześniej nie chodziła z chłopakami, choć wiedziała, iż się podobała — ale jej serce było wolne.

Tego wieczoru Jacek odprowadził Kingę do domu, długo stali pod drzwiami, w końcu pożegnali się, a ona wbiegła do środka. Słyszała jeszcze, jak Jacek przejechał koło domu i odjechał do swojej wsi, pięć kilometrów dalej.

— Więc to jest miłość — myślała Kinga, układając się do snu.

Sen nie przychodził, serce waliło jak oszalałe. Jacek podobał jej się niezwykle — przystojny, wysportowany, ciemnowłosy, ale z niebieskimi oczami.

— Nigdy czegoś takiego nie czułam — rozmarzyła się. — choćby gdy w dziewiątej klasie podobał mi się Marek, ale to gwałtownie przeszło.

Czas mijał, Jacek często przyjeżdżał, aż pewnego dnia powiedział:

— Może cię wykradnę i się ożenimy?

— Po co? — zdziwiła się. — Przecież i tak się zgadzam.

— Więc czekaj na swatów! — roześmiał się Jacek, obejmując ją.

Życie małżeńskie i przeprowadzka do miasta

Wkrótce przyjechał z rodzicami prosić o jej rękę — na wozie z dzwoneczkami i kolorowymi wstążkami, zupełnie jak dawniej.

Jacek był przystojniakiem, więc Kinga zakochała się bez pamięci. Choć matka ostrzegała:

— Córko, zbyt ładnego chłopa wybrałaś. Tacy myślą tylko o sobie…

— Mamo, kochamy się, wszystko będzie dobrze.

— Daj Boże — westchnęła matka, patrząc na zięcia, który też nie spuszczał wzroku z Kingi.

Mieszkali na wsi u Jacka. Ale młodzi ciągnęli do miasta, więc po trzech latach i oni postanowili wyjechać. Mieli już małego synka.

— Jedźcie — namawiała teściowa. — Tymczasem zaopiekuję się Wicusiem. Już chodzi, będzie łatwiej. A co wy tu robicie? W mieście są fabryki, praca, urządzicie się. Potem go zabierzecie.

Wszędzie ludzie, młodzież, życie

Tak zdecydowali. W mieście życie było zupełnie inne. Ludzie, młodzież, praca dla wszystkich. Jacek gwałtownie dostał się do fabryki, Kinga do szwalni.

— Kinga, wyobraź sobie — dostałem pokój w hotelu robotniczym! Będziemy mieli swoje miejsce — cieszył się mąż.

— Naprawdę, Jacku? To cudownie! Przywieziemy Wicusia, niedługo skończy trzy lata, zapiszemy go do przedszkola. Tak za nim tęsknię…

— Ja też.

Czas płynął. Wicuś chodził już do przedszkola, rodzice pracowali.

— Jacku, chyba będziemy mieli drugie dziecko — oznajmiła Kinga.

— Cieszę się. Gdzie jeden, tam i drugi! — uśmiechnął się.

Drugiego syna, Leszka, przywieźli już do własnego mieszkania, które Jacek dostał od zakładu. Z czasem kupili meble. Kinga zajmowała się dziećmi, mąż pracował. Żona ufała mu bezgranicznie — a on to wykorzystywał. Nigdy się nie kłócili, Kinga była pochłonięta domem. Żyli spokojnie.

Starszy syn poszedł do szkoły, przybyło obowiązków. Jacek i Kinga zadomowili się w mieście, mieli już znajomych. W fabryce Jacka pracowało wiele kobiet. Początkowo tylko się przyglądał, ale one były śmiałe, rzucały komplementy, zapraszały „żartem” do siebie. niedługo zrozumiał, iż w każdym żarcie jest ziarno prawdy. Grażyna, magazynierka, pewnego dnia powiedziała z uśmiechem:

— Jacek, a gdybym cię zaprosiła na urodziny, przyszedłbyś? — spojrzała mu głęboko w oczy.

— Dlaczego nie? Jasne, powiedz tylko gdzie i kiedy.

Po tych urodzinach Jacek się rozpędził. Zdradził raz, potem drugi… Rozpuścił się. Spotykał się nie tylko z Grażyną, ale i z innymi. Gdy Kinga zapytała:

— Dlaczego tak późno wracasz? Wcześniej tak nie było… — gwałtownie znalazł wymówkę:

— Dużo pracy, jestem dobrym fachowcem, szef często każe zostawać.

Jeśli ktoś kocha, nie zdradzi

Kinga wierzyła naiwnie, aż pewnego dnia koleżanki z pracy otworzyły jej oczy.

— Kinga, nie widzisz? Twój mąż to kobieciarz. Spotyka się nie tylko u nas, ale i z dziewczynami z twojej szwalni.

— Jak to? jeżeli ktoś kocha, nie zdradza — odpowiedziała.

— Jak to? No jak! Jesteś naiwna.

Wieczorem rozmawiała z mężem. Była w szoku, gdy choćby nie próbował się tłumaczyć.

— Tak, zdarza mi się. Ale to twoja wina. Zawsze zajęta dziećmi. Nie poświęcasz mi czasu.

— A kiedy mam go poświęcać, skoro wracasz tylko przespać się? — odparła zraniona.

Nigdy nie zdecydowałaby się na rozwód

Po tej rozmowie zapanowała cisza. W końcu się pogodzili. Kinga więcej nie pytała, on też milczał. Dzieci dorosły, Wicuś skończył szkołę, Leszek był w liceum.

Rozwód

Pewnego dnia Jacek oznajmił:

— Kinga, odchodzę. Do młodszej. — I zaczął pakować rzeczy.

Nie była zaskoczona, choćby nie zabolałoKinga stała w milczeniu, patrząc, jak odchodzi, i poczuła ulgę – teraz wreszcie będzie wolna.

Idź do oryginalnego materiału