**Zapłata**
Kasia, masz takie barwne życie, iż można by film kręcić mówiła Ewa do swojej przyjaciółki i koleżanki z pracy. Ta tylko się śmiała w odpowiedzi:
No tak, życie wre, tylko nie wiem, jaki będzie finał tego filmu Ale jakoś to będzie. Czas wyjść za mąż, już mam dwadzieścia osiem lat. Będę więc pracować nad tym.
Oj, Kasia, nie żartuj. Chyba wcale nie chcesz za mąż ciągnęła Ewa. Tobie i tak dobrze, a tam tylko odpowiedzialność i jeden jedyny mężczyzna.
Kto ci powiedział, iż jeden jedyny? Ty tak żyjesz ze swoim Tomkiem, a u mnie będzie inaczej.
Co ty wygadujesz? oburzyła się przyjaciółka. Jak można być zamężną i myśleć o innych facetach? Ja tego zupełnie nie rozumiem.
No to ty, a to ja uśmiechała się Kasia swoim uwodzicielskim uśmiechem.
Była prawdziwą pięknością szczupła, zgrabna, z tajemniczym spojrzeniem. Mężczyźni często oglądali się za nią. Kasia należała do tych kobiet, które nigdy nie przepuszczą okazji. Żyła według zasady: dają bierz, biją oddawaj. Cokolwiek robiła, zawsze wychodziło jej to lepiej i szybciej niż innym. Do biura przyszła później niż Ewa, a już ją wyścignęła, zostając jej przełożoną.
Mężczyzn w pracy było wielu. Kasia podobała się wszystkim, choćby żonatym, ale postanowiła:
Mam cel wyjść za mąż, więc żonatych odstawiam na bok, choć trafiają się prawdziwe perełki! Wśród kandydatów mam trzech kolegów. Tylko kogo wybrać?
Radziła się choćby przyjaciółki, ale ta wybrała bezpieczną drogę:
Kasieńko, nie gniewaj się, ale tu nie będę ci pomagać. Myśl sama i decyduj. Bo jak coś pójdzie nie tak, to ja zostanę winna.
Kasia nie wróżyła z kwiatków. Poważnie przeanalizowała, który z trzech panów ma najlepsze perspektywy. Uznała, iż Marek jest najbardziej pewny przystojny, zaradny, dobrze zarabiał, a przede wszystkim zawsze słuchał jej rad.
Marek gwałtownie wyczuł, iż Kasia się do niego ociepla. I tak to widział, ale na drodze stał jeszcze Wojtek z Jackiem. Oni też się jej podobali, a Kasia z nimi flirtowała, co go wściekało.
Chyba Kasia zrozumiała, iż jestem dla niej najlepszą opcją cieszył się Marek. Nie można przegapić momentu, trzeba gwałtownie oświadczyć się.
I tak się stało. Na jednej z randek wręczył Kasi ogromny bukiet i małe pudeczko z pierścionkiem.
Kasieńko, wyjdź za mnie. Długo nad tym myślałem, wiem, iż będziesz wspaniałą żoną. I chcę każdego ranka budzić się obok ciebie.
Zgadzam się, Marku. Tylko nie spodziewałam się, iż tak gwałtownie się oświadczysz. Ale znamy się dobrze, więc tak.
Pierwsze miesiące mieszkali w małym mieszkaniu Kasi. Ale potem mąż zaproponował:
Sprzedajmy to mieszkanie i zbudujmy dom. Weźmiemy kredyt, jeżeli trzeba. Zarabiamy nieźle, powoli się uda.
Tak, ale gdzie będziemy mieszkać? Wynajmować? spytała żona.
Nie, po co wynajmować? Mój ojciec od trzech lat mieszka sam, odkąd mama odeszła. Ma duże mieszkanie, miejsca starczy. Nie będzie miał nic przeciwko, znam go. No to jak? Kasia się zgodziła.
Prace na kupionej działce ruszyły, mieszkanie sprzedali szybko. Przeprowadzili się do ojca. Henryk bardzo się ucieszył. Kasia zawsze dogadywała się z teściem, choć widywali się rzadko, relacje mieli ciepłe.
Henryk, ojciec Marka, po śmierci żony żył sam. Mężczyzna po pięćdziesiątce wyglądał dostojnie, starość mu nie groziła, choćby starszy pan jeszcze do niego nie pasował. Po pierwszym spotkaniu Kasia powiedziała:
Twój ojciec przypomina mi faceta z reklamy telekomunikacji. Marek tylko się roześmiał i przytaknął.
Henryk był wysoki, umięśniony, dwa razy w tygodniu chodził na siłownię, z zadbaną brodą i głębokim głosem. Kręciły się wokół niego kobiety, ale nie planował ponownie się żenić.
Oczywiście, teść cieszył się, iż syn z synową zamieszkali z nim przynajmniej nie było nudno. Czas płynął. Tylko Marek coraz więcej czasu spędzał na budowie, doglądając wszystkiego, a żona widywała go coraz rzadziej. Za to teścia coraz częściej.
I wtedy Kasia zauważyła, iż Henryk patrzy na nią w szczególny sposób. Najpierw myślała, iż jej się wydaje. Ale nie. Teść obejmował ją, mówił komplementy, uśmiechał się czule.
No proszę przyszło jej do głowy a teść nie spuszcza ze mnie wzroku. I w sumie bardzo przystojny mężczyzna. Można by coś z tego mieć kalkulowała.
Gdy Henryk znów ją przytulił, nie protestowała. I sama nie wiedziała, kiedy się zbliżyli. Ani jedno, ani drugie nie zadało sobie pytania:
Czy postępuję dobrze?
I co najważniejsze nie męczyły ich wyrzuty sumienia. Dla nich to było oczywiste. No cóż, śpią razem, trudno. A dlaczego nie? Marek siedzi na budowie, czasem choćby zostaje na noc, zwłaszcza w weekendy, chce jak najszybciej skończyć dom. Czasem wraca tak zmęczony, iż ledwo się wlecze. A Kasia tęskni za męskim ramieniem.
Tak trwało, aż w końcu zrozumiała, iż jest w ciąży. Powiedziała teściowi:
Nie mam wątpliwości, iż to twoje dziecko. Tak bywa, wiesz przecież, iż od tego się rodzą. Uśmiechała się.
A ja się cieszę, Kasiu, bardzo się cieszę!
Ale Marek nie podzielał radości. Ciąża żony nie była w jego planach, najpierw trzeba skończyć dom. Choć na twarzy wymusił uśmiech.
Marku, choćby się nie martw, pomogę z dzieckiem. Co ja mam robić, jak nie zajmować się wnukiem? powiedział ojciec, klepiąc syna po ramieniu. Marek tylko przytaknął.
Ciąża Kasi była trudna, ale znosiła ją dzielnie dziecko było upragnione, a wiek już nie ten, przekroczyła trzydziestkę. Na każde badania towarzyszył jej Henryk. Nikt się już nie dziwił, wiedzieli, iż Marek buduje dom, nie ma czasu.
W terminie urodził się chłopiec. Kasia i Henryk byli zachwyceni, Marek też, choć nie okazał tego zbyt wyrażnie. Dom był już prawie gotowy, niedługo mogli się wprowadzać.
Henryk uwielbiał Kacpra, zajmował się nim, teraz w swoim wieku