Rozbite marzenia: cena miłości
Długie lata Kasia i Tomasz marzyli o dziecku, ale los okazał się okrutny – ciąża nie nadchodziła. Decyzja o adopcji pojawiła się sama, jak ostatnia deska ratunku. Droga do tego była wyboista: niekończące się kontrole, dokumenty, oczekiwanie. Kasia wciąż pamiętała ich pierwszą wizytę w domu dziecka w sąsiednim mieście. Dziecięce oczy, pełne nadziei i strachu, patrzyły na nich, jakby błagając, by je stąd zabrali. Wśród nich była Ola – dwunastoletnia dziewczynka z ciemnymi warkoczykami i głębokimi niebieskimi oczami, tak podobna do zmarłej siostry Kasi. Serce kobiety ścisnęło się z czułości. Tomasz marzył o synu, ale Ola od razu ich oboje urzekła. Cieszyła się na każdą ich wizytę, lgnęła do nich jak do rodziny.
Gdy dyrektorka ośrodka powiedziała, iż Olę już pięć razy adoptowano i za każdym razem oddawano z powrotem, Kasia ledwo powstrzymała łzy. „Wieczna wychowanka” – tak nazywano dziewczynkę. Powody zwrotów były mgliste, ale Kasia nie drążyła tematu. Jej dobre serce nie zniosło myśli, iż dziecko tyle razy zostało zdradzone przez tych, których zdążyło pokochać. Razem z Tomaszem postanowili: Ola zostanie ich córką i nikt więcej nie ośmieli się jej odrzucić.
Czekając na zatwierdzenie dokumentów, coraz częściej zabierali Olę do domu. W ich trzypokojowym mieszkaniu przygotowali dla niej osobny pokój – marzenie każdego dziecka z domu dziecka, pozbawionego własnej przestrzeni. Ola była zachwycona, a Kasia i Tomasz otaczali ją miłością i troską, próbując uleczyć jej rany. I wtedy zdarzył się cud: Kasia odkryła, iż jest w ciąży. To było jak błogosławieństwo – często tak się dzieje, gdy ktoś przygarnia dziecko. Małżonkowie cieszyli się, ale nie zamierzali rezygnować z adopcji. Ola stała się częścią ich życia, ich rodziną.
Opieka społeczna w końcu wydała zgodę i Ola na zawsze opuściła dom dziecka – tak im się wydawało. Psycholog poradził, by przygotować dziewczynkę na narodziny dziecka. Kasia i Tomasz postanowili z nią porozmawiać. Wyjaśnili, iż niedługo Ola będzie miała młodszą siostrę, iż będą ją kochać tak samo mocno, iż na zawsze pozostanie ich córką. Ale gdy doszli do tego, iż pokój będzie musiała dzielić z maluchami, gdy te podrosną, twarz Oli zmieniła się w mgnieniu oka. Jej spojrzenie stało się na moment lodowate, niemal wrogie. Wstała w milczeniu i wyszła, nie słuchając dalej.
Od tamtego dnia Ola zaczęła zachowywać się dziwnie. Gdy tylko rodzice wracali do domu, rzucała się im w ramiona, ściskając tak mocno, jakby bała się, iż znikną. Czasem podbiegała do Kasi od tyłu, obejmowała ją za szyję z siłą, która utrudniała oddech. „Kocham cię, mamo” – szeptała, ale jej oczy były szkliste, a zęby zgrzytały z napięcia. Kasia odpowiadała czułością, ale Tomasz stawał się coraz bardziej zaniepokojony. Psycholog, do którego się zwrócili, odbył z Olą kilka sesji i zapewnił, iż dziewczynka po prostu boi się utracić uwagę rodziców przez nowe dziecko. „To nic poważnego, poświęćcie jej więcej czasu” – powiedział.
Piekło zaczęło się, gdy urodziła się Zosia. Dziewczynka przyszła na świat przed terminem, często płakała i wymagała ciągłej opieki. By nie niepokoić Oli, łóżeczko postawili w sypialni rodziców. Kasia rozdarta między córkami, była na skraju wyczerpania. Tomasz pomagał: odprowadzał Olę do szkoły, czytał jej na dobranoc. Z początku wydawało się, iż wszystko jest w porządku. Ale potem Kasia zaczęła zauważać, iż gdy tylko zostawiała Zosię sam na sam z Olą, malutka wpadała w histeryczny płacz. Kasia rzucała wszystko i pędziła do pokoju, gdzie zastawała Olę „troskliwie” zajętą siostrą. Aż pewnego dnia weszła właśnie wtedy, gdy Ola ściskała nosek Zosi, trzymając jej twarz w palcach. Gdy zobaczyła Kasię, puściła dziewczynkę, a ta, łapiąc powietrze, rozkrzyczała się. Kasia, drżąca, wzięła Zosię na ręce, próbując zrozumieć, co się stało. Ola milczała, patrząc na nią swymi ogromnymi niebieskimi oczami – pustymi, bez śladu skruchy.
Wieczorem Tomasz próbował porozmawiać z Olą. Po długim namyśle mruknęła, iż „wycierała Zosi nosek”. Wytłumaczenie brzmiało absurdalnie, ale psycholog znów zapewnił, iż to kwestia cierpliwości: „Dziewczynce brakuje miłości”. niedługo jednak doszW kolejnych tygodniach Ola coraz częściej wpadała w niekontrolowane napady złości, a w jej oczach pojawiało się coś niepokojąco obcego, co sprawiało, iż Kasia i Tomasz w końcu zrozumieli, iż nie są w stanie jej uratować.