Rozbite marzenia, odzyskana nadzieja: jak straciłam i znów znalazłam miłość
Zawsze byłam osobą emocjonalną. Zakochliwa, impulsywna, kierująca się sercem, nie rozumem. Czasem to mnie gubiło, a jedna z takich pomyłek niemal kosztowała mnie najcenniejszej rzeczy w życiu miłości.
Ta historia zaczęła się niewinnie od przyjęcia w górach, na urodzinach przyjaciółki. Zabawa była szalona: muzyka, wino, rozmowy do późna. Jak za młodych lat, gdy świat wydaje się beztroski, a żyje się tylko chwilą. W pewnym momencie źle się poczułam za dużo szampana, za mało snu, za głośno. Pamiętam tylko, iż ktoś otulił mnie kocem i położył na kanapie.
Rano obudziłam się zmęczona, ale w kuchni zobaczyłam jego. Błękitnooki, z lekkim uśmiechem i filiżanką kawy w dłoni. To on się mną zaopiekował. I nagle między nami zaiskrzyło ciche porozumienie, drżenie serca. Spędziliśmy razem dzień, wędrując po górach, śmiejąc się, dotykając się mimochodem. A potem, na tle gór i nieba, pocałowaliśmy się pocałunek pełen ciszy, wiatru i czegoś niemal przeznaczonego.
Nie mówiliśmy o przyszłości to wydawało się zbędne. Po prostu byliśmy razem. Ale niedługo wróciłam do miasta, a wraz z nim do Krzysztofa.
Poznałam go kilka miesięcy przed wyjazdem. Dorosły, stateczny, pewny siebie. Pracował w banku, ubierał się nienagannie, mówił rozsądnie. Jego miłość nie była płomieniem, ale ciepłem. Z nim czułam się dojrzała, stabilna. Dawał pewność, której wtedy tak potrzebowałam.
I tak znalazłam się w pułapce między dzikim, emocjonalnym nieznajomym a spokojną, rozsądną więzią z Krzysztofem. Byłam rozdarta, nie mogłam podjąć decyzji, aż nagle… dowiedziałam się, iż jestem w ciąży.
Nie wiedziałam, kto jest ojcem. To było nie tyle przerażające, co męczące. Krzysztof w tych dniach stał się inny zamknięty w sobie, wycofany. Pewnego dnia przyszedł z różami i… pożegnaniem.
Wybacz powiedział ale muszę odejść. Mam powody, o których nie wiesz, ale są ważne.
Nie odważyłam się wspomnieć o ciąży. Tylko skinęłam głową. Umówiliśmy się za miesiąc, ale zniknął. Zostałam sama z myślami, strachem i dzieckiem pod sercem.
Tymczasem błękitnooki coraz bardziej rozczarowywał. Gdy rozmowa zeszła na dzieci, zaśmiał się, iż rodzina to kul Dzieci to kajdany odparł, a ja w jego słowach usłyszałam obcego człowieka i zrozumiałam wreszcie, iż namiętność oślepia, ale nie daje oparcia.