Zmiany w związku: prawda o nas

newskey24.com 1 tydzień temu

— Totalnie się zbabiałeś. Przytyłeś. Nie chcę szukać nikogo innego i nikogo nie mam na boku, przysięgam…

— Ale tak dalej być nie może. Chcę podziwiać swoją ukochaną kobietę. A tobą, niestety, podziwiać nie mogę.
Jesteś nudna — oświadczył mąż.
Kamila mrugała szybko, próbując powstrzymać łzy. Oto jak mąż odpłacił jej za prawie piętnaście lat wspólnego życia!

— I co proponujesz? — zapytała. — Rozwód?

— Myślę, iż to najlepsze rozwiązanie…

— A dzieci?

— Będę im pomagał. Zabierać na weekendy.

— Tak po prostu! — warknęła Kamila, ocierając łzy. — Znudziła ci się żona, więc gotów jesteś porzucić dzieci! Zostać niedzielnym tatusiem! Ani wstydu, ani sumienia…

* * *

Kamila i Bartek poznali się na weselu. Któraś z dalekich kuzynek Kamy wychodziła za mąż, a wśród gości ze strony pana młodego był Bartek. Mimo dziesięcioletniej różnicy wieku Kamila od razu wiedziała, iż Bartek to jej przeznaczenie. Inteligentny, elegancki, wykształcony — jak książę z bajki.

— Ech, gdzie tobie, Kamka, do takiego chłopa! — mawiała matka. — Głupia jesteś. I wygląd masz taki sobie. A Bartek to facet z klasą.

Kamila wtedy nadąsała się i demonstracyjnie odwracała wzrok, by nie patrzeć na matkę. Dopiero później, gdy dorosła, zrozumiała, iż właśnie przez takie słowa i stosunek matki wiele poszło nie tak. Od dziecka miała złamaną samoocenę i brak szacunku do siebie…

Ale w młodości Kama o tym nie myślała. Miała motyle w brzuchu na samą myśl o Bartku. Spotykali się zaledwie pół roku i pobrali. Kamila ledwo skończyła dwadzieścia lat.

— Porzuci cię, nie miej złudzeń! — powtarzała matka. — Szkoda czasu w takiego. Za wysoko sobie lata. A ty ledwo skończyłaś technikum. I to jakie — krawieckie! W moich czasach każda szyła. To choćby nie zawód!

— Dziękuję, mamo, za ciepłe słowa — odcięła się Kamila. — Ale jestem mężatką i sama decyduję o swoim życiu.

Pierwsze lata wyglądały jak nieustające wakacje — wyjazdy na weekendy, wyjścia do teatru, spacery. Dla relaksu Kamila szyła proste sukienki czy spódnice, bardziej dla przyjemności niż na sprzedaż — Bartek dobrze zarabiał, więc nie brakowało im pieniędzy. A potem pojawiła się Zosia, i Kamila całkowicie zanurzyła się w macierzyństwie. Uwielbiała być mamą — z euforią poświęcała czas córeczce. Zajęcia rozwojowe, potem łyżwy. Nie chciała oddawać Zosi do przedszkola, sama zajmowała się jej wychowaniem. Znajdowała jednak czas na bieganie i siłownię — chciała być w formie.

— Masz szczęście, Bartek! — mówili krewni na rodzinnych spotkaniach. — Taka piękność, a jeszcze dom prowadzi, z dzieckiem się zajmuje. Złota kobieta. Może za drugim pójdziecie?

— Oczywiście! — uśmiechał się Bartek, spoglądając na żonę.

Ale z drugim dzieckiem nie szło tak łatwo.

— No, jaka z ciebie kobieta! — drwiła matka, dzwoniąc do Kamili. — choćby syna nie potrafisz urodzić.

— Dziękuję za wsparcie! I tak już prawie codziennie płaczę.

Próbowali przez lata, w końcu pogodzili się — los chciał, by mieli tylko Zosię. Córka gwałtownie zaczęła odnosić sukcesy w łyżwiarstwie, a Kamila znalazła w tym ukojenie. Przygotowywała ją do występów, woziła na zawody, sama szyła kostiumy. Cieszyła się z jej zwycięstw bardziej niż ze swoich. Zosia miała niespełna dziewięć lat, a trener już wróżył jej wielką karierę.

Bartek też uwielbiał córkę. Piękna żona i dziecko były jego dumą. Kamila z roku na rok wyglądała lepiej — nauczyła się podkreślać atuty, a pieniądze męża pozwalały na zabiegi pielęgnacyjne. Oczywiście po obowiązkach domowych i opiece nad Zosią.

Wszystko zmieniło się, gdy Kamila odkryła, iż jest w ciąży. euforia była ogromna — tyle lat nie wychodziło, a tu nagle, niespodziewanie. Była w siódmym niebie, tak jak Bartek.

Ale ciąża była trudna: Kamila źle się czuła, były zagrożenia, ostatnie miesiące spędziła na zwolnieniu. Poród też był ciężki. Tak bardzo, iż Kamila niemal pożegnała się z życiem. Na szczęście wszystko się udało. Synek — długo wyczekiwany Kuba — urodził się zdrowy. Ale Kamila długo dochodziła do siebie. Bartek początkowo skakał koło żony, potem przestał — musiał zająć się Zosią. Synkiem też, bo Kamila gwałtownie się męczyła. Bartek proponował pomoc teściowej, ale Kamila odmawiała.

— Daj spokój! Mama przez całe życie nie powiedziała mi dobrego słowa. Nie chcę, żeby w głowie Zosi siała dziwne idee.

Kamila potrzebowała prawie dwóch lat, by w pełni wyzdrowieć. Samopoczucie wróciło do normy, ale o dawnej figurze mogła zapomnieć. Nie pomagały diety ani ćwiczenia. W wieku trzydziestu paru lat czuła się jak przed emeryturą. A w głowie słyszała słowa matki: *Teraz to na pewno przestanie na ciebie patrzeć*.

Dziwnym trafem czas mijał, a Bartek wciąż nazywał żonę najpiękniejszą kobietą, jaką zna. Kamila jeszcze bardziej oddała się dzieciom — syna zapisała na basen i robotykę, córkę woziła na zawody, gdzie regularnie zdobywała medale.

Zosia stawała się młodą gwiazdą sportu, więc trzeba było inwestować czas i pieniądze. Kamila ciągnęła to wszystko, zajmując się też Kubą. Nic dziwnego, iż na siebie miała coraz mniej sił. Przytyła, przestała dbać o wygląd. Ale poświęcenie dla córki przynosiło efekty — Zosia zdobywała złoto na zawodach. Kamila była dumna i sama szyła jej stroje. Marzyła, by kiedyś uszyć coś tak dobrego, iż Zosia wystąpiłaby w tym na konkursie — choć trener pewnie by się sprzeciwił.

Pewnego dnia Bartek, przyglądając się żonie, oświadczył:

— Trochę sobie odpuściłaś. Z piętnaście kilo ci przybyło.

— A może i dwadzieścia! — prychnęła Kamila. — Nic dziwnego, nie mam już dwudziestu lat… I czasu brak, sam widzisz.

— To się weź za siebie. Lubię patrzeć na ładną żonę.

— Ty też nie jesteś już tym młodzikiem — Kamila wskazała na jego łysinę i brzuch. Lata zrobiłyKamila uśmiechnęła się przez łzy, słysząc słowa córki w radiu, i pomyślała, iż choć życie nie potoczyło się tak, jak planowała, to właśnie teraz, po latach walki, w końcu odnalazła siebie — i to było najważniejsze.

Idź do oryginalnego materiału