Znudziłaś mnie, zmieniłaś się, ale nie chcę szukać nikogo innego.

newsempire24.com 5 dni temu

— Zupełnie się zbabiałeś. Przytyłaś. Nie chcę szukać innej, i nikogo nie mam na boku, przysięgam.
— Ale tak dalej być nie może. Chcę zachwycać się ukochaną kobietą. A tobą niestety, nie mogę.
Jestem z tobą znudzony — oświadczył mąż.
Katarzyna zaczęła gwałtownie mrugać, próbując powstrzymać łzy. Tak właśnie mąż odpłacił jej za prawie piętnaście lat wspólnego życia!

— I co proponujesz? — spytała. — Rozwód?

— Myślę, iż to będzie najlepsze rozwiązanie…

— A dzieci?

— Będę im pomagać. Zabierać na weekendy.

— Tak po prostu! — warknęła Katarzyna, ścierając łzy. — Znudziła ci się żona, i gotów jesteś porzucić dzieci! Zostać niedzielnym tatusiem! Ani wstydu, ani sumienia…

* * *

Katarzyna i Marek poznali się na ślubie. Kuzynka Kasi wychodziła za mąż, a wśród gości ze strony pana młodego był Marek. Mimo dziesięcioletniej różnicy wieku, Kasia od razu wiedziała, iż Marek to jej przeznaczenie. Inteligentny, uprzejmy i wykształcony, wyglądał jak książę z bajki.

— Ech, gdzie tobie do takiego, Kasiu! — mawiała matka. — Jesteś u głupiutka. I uroda taka sobie. A Marek to chłop jak się patrzy.

Kasia wtedy obrażona nadymała usta i odwracała się demonstracyjnie, by nie spotkać się z matką wzrokiem. Dopiero później, gdy dorosła, zrozumiała, iż właśnie przez takie słowa i podejście matki wiele poszło nie tak. Od dziecka podkopywano jej poczucie wartości i nie nauczono szacunku do siebie…

Ale w młodości Kasia o tym nie myślała. Miała motyle w brzuchu na samą myśl o Marku. Poznali się zaledwie pół roku i wzięli ślub. Kasia ledwo skończyła dwadzieścia lat.

— Porzuci cię, nie miej wątpliwości! — powtarzała matka. — Tylko czas na niego zmarnujesz. Zbyt wysoko latający ptak. A ty ledwo technikum skończyłaś. I to tylko z nazwy, bo adekwatnie to kursy kroju i szycia… Za moich czasów każda to robiła. Praktycznie bez zawodu!

— Dziękuję, mamo, za ciepłe słowa — odpowiedziała Kasia z przekąsem. — Ale to ja jestem zamężną kobietą i sama decyduję, co robić.

Pierwsze lata minęły jak wakacje — często wyjeżdżali na wypady, w weekendy jeździli za miasto lub do teatru. Czasem, dla relaksu, Kasia szyła coś prostego, spódniczki czy sukienki, bardziej dla przyjemności niż na zarobek — Marek dobrze zarabiał, więc nie brakowało im pieniędzy. Potem na świat przyszła Majka, i Kasia całkowicie oddała się macierzyństwu. Lubiła być mamą — z euforią poświęciła życie córce. Najpierw zajęcia rozwojowe, potem sekcja łyżwiarstwa figurowego. Kasia nie chciała oddać córki do przedszkola, sama zajmowała się jej wychowaniem. To pochłaniało mnóstwo czasu, ale znajdowała chwile na bieganie i ćwiczenia, by trzymać formę.

— Masz szczęście, Marku! — mówili krewni męża na rodzinnych spotkaniach. — Jaką piękność złapałeś! Do tego dom ogarnia, z córką się zajmuje. Dom jak marzenie. Powinniście pomyśleć o drugim.

— Na pewno się wybierzemy! — uśmiechał się Marek, czule spoglądając na żonę.

Ale „wybranie się po drugie” nie okazało się tak proste, jak myśleli.

— No i jaka z ciebie kobieta! — złośliwie komentowała matka, dzwoniąc do Kasi. — choćby następcy nie potrafisz urodzić.

— Dziękuję za wsparcie, mamo! I tak już prawie codziennie płaczę.

Próbowali kilka lat, aż w końcu pogodzili się z losem — ich przeznaczeniem była tylko Majka. Córka gwałtownie zaczęła osiągać sukcesy w łyżwiarstwie, a Kasia znalazła w tym ukojenie. Przygotowywała ją mentalnie do występów, woziła na zawody, sama szyła stroje. Cieszyła się z sukcesów córki bardziej niż ze swoich. Majka nie skończyła choćby dziewięciu lat, a trener już wróżył jej świetlaną przyszłość.

Marek też uwielbiał córkę. Piękna żona i córka były jego dumą. Kasia z roku na rok wyglądała coraz lepiej, bo nauczyła się podkreślać swoje atuty, a pieniądze zarabiane przez męża pozwalały na zabiegi pielęgnacyjne. Oczywiście po zaspokojeniu potrzeb domowych i córki.

Wszystko zmieniło się, gdy Kasia dowiedziała się, iż jest w ciąży. euforii nie było końca — tak długo się nie udawało, a tu nagle samo wyszło, niespodziewanie. Była w siódmym niebie, podobnie jak Marek.

Ciąża jednak nie była łatwa: Kasia często źle się czuła, były zagrożenia dla jej zdrowia, a ostatnie miesiące spędziła na leżeniu. Poród też był ciężki. Tak bardzo, iż Kasia niemal pożegnała się z życiem. Na szczęście obeszło się bez tragedii. Synek — upragniony, ukochany! — Jaś urodził się zdrowy. Ale Kasia długo dochodziła do siebie. Marek początkowo krzątał się wokół żony, ale potem przestał — teraz na nim spoczęła opieka nad córką-sportsmenką. I nad synkiem też, bo Kasia gwałtownie się męczyła. Marek mimochodem sugerował pomoc teściowej, ale Kasia odmawiała.

— Tego jeszcze brakowało! Moja matka przez całe życie nie powiedziała mi dobrego słowa. Nie chcę, żeby Majce w głowie mąciła. Wiem, jakie paskudztwa może jej wmówić.

W końcu Kasia potrzebowała prawie dwóch lat, by w pełni wrócić do zdrowia. Samopoczucie wróciło do normy, prawie jak przedtem. Ale o szczupłej, sportowej sylwetce mogła zapomnieć. Co nie robiła — waga nie spadała. Kontury ciała też nie były już tak jędrne. W wieku trzydziestu paru lat czuła się jak emerytka. A w głowie brzmiał złośliwy głos matki: „Teraz to już na pewno mąż przestanie na ciebie patrzeć”.

Ale, o dziwo, czas mijał, a Marek wciąż traktował Kasię dobrze i nazywał ją najpiękniejszą kobietą, jaką zna. Kasia jeszcze bardziej oddała się macierzyństwu, zapisała Jasia na basen i robotykę, a Majkę woziła po zawodach, gdzie dziewczynka zdobywała medale.

Córka stawała się znaną sportsmenką, więc trzeba było coraz więcej inwestować — czasowo i finansowo. Kasia dźwigała to wszystko na swoich barkach, podobnie jak rosnącego synka. Nic dziwnego, iż dla siebie zostawało mało czasu i sił. Kasia przytyła, zarzuciła eleganckie ubranPewnego dnia, gdy Kasia stała przed lustrem w swoim skromnym, ale własnym mieszkaniu, uśmiechnęła się do swojej odbicia – nie była już tą wystraszoną dziewczyną, która wierzyła, iż tylko chuda i posłuszna zasługuje na miłość.

Idź do oryginalnego materiału