Zobacz, do kogo się upodobniłaś! – Kolorowy kształt, a nie kobieta!

twojacena.pl 3 dni temu

*„No popatrz, do kogo się upodobniłaś! Raczej kopciuszek niż kobieta!”*

Krzysztof z niesmakiem patrzył na żonę i uświadomił sobie, iż ma jej serdecznie dość. Najchętniej uciekłby teraz na drugi koniec ich mieszkania.

— Kochanie, dopiero co urodziłam naszego synka. Daj mi czas, schudnę… — Małgosia ledwo powstrzymywała łzy.

— Wszystkie żony moich kumpli już dawno wróciły do formy. choćby w ciąży nie wyglądały jak… no wiesz.

W głębi duszy Krzysztof gardził Małgosią. Nie taką kobietę chciał mieć u boku – marzyło mu się coś z klasą, zadbaną, w stylowych ciuchach choćby na kanapie. A tu? Rozczochrana kura w zmiętym szlafroku, wiecznie przepraszająca za własne istnienie.

Zupełnie jak Kasia – ta to dopiero kobieta! Pewna siebie, seksowna, zawsze na wysokich obcasach. I oczywiście, jak przystało na kochankę, liczyła, iż zostawi „tę drugą”.

Dłoń Krzysztofa sięgnęła do telefonu w kieszeni…

— Wyjdę na spacer, przy okazji kupię chleb — skłamał.

Na ulicy od razu wybrał numer Kasi.

— Cześć, Kocie! Tęskniłem jak szalony. Nie wytrzymuję w tym domu. Mogę wpaść?

— Oczywiście, czekam! — zamruczała Kasia.

Krzysztof wrócił z piekarnika, skrzywił się na dźwięk płaczu dziecka i oznajmił Małgosi, iż wzywają go do pracy. Zmiany na nocnym dyżurze były wygodnym alibi – koledze zasłabło, trzeba zastąpić.

Małgosia skinęła ze zrozumieniem i chciała go pocałować, ale ten zręcznie się wymigał pod pozorem szukania kluczy.

Gdy dziecko w końcu zasnęło, Małgosia została sama w cichym mieszkaniu, roztrząsając słowa męża. Tak, zmieniła się od ślubu. Przestała dbać o siebie, przytyła. Niemowlę pochłaniało cały jej czas – jadła byle jak i byle kiedy, często o drugiej w nocy.

Zegar wybił 23:00.

Spróbowała dodzwonić się do męża, ale telefon był wyłączony. Nakarmiła synka i położyła się spać.

Nazajutrz Krzysztof wrócił o świcie i od progu rzucił: „Odchodzę. Pokochałem inną. Ciebie już nie kocham. Ale syna nie porzucę – będę płacił alimenty.”

Trudno opisać, co poczuła Małgosia w tej chwili. Nie płakała, nie błagała. Po prostu zamknęła drzwi za nim… cicho.

Minął rok.

Wiele się zmieniło. Synek podrósł i poszedł do żłobka. Małgosia znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Waga powoli spadała – żadna z niej fitnesska, ale sylwetka nabrała kształtów.

W pracy od pierwszego dnia pomagał jej kolega, Marek. Pewnego razu zaprosił ją do kina, potem na spacer po parku… i tak zaczęli się spotykać. Pół roku później wzięli ślub. Marek nie przejmował się jej figurą – zachwycał się jej uśmiechem, ciepłym spojrzeniem i charakterem.

Syna Małgosi pokochał jak własnego. niedługo chłopiec zaczął nazywać go „tatusiem”.

Pewnego dnia Małgosia spotkała sąsiadkę z dawnego bloku.

— Gosia, nie uwierzysz! Widziałam Krzysztofa z tą jego… No wiesz. Ożenił się z nią! A ona teraz po porodzie wygląda jak… no, sama rozumiesz. Podobno teraz on ciągle zostaje w pracy po godzinach.

Małgosia wzruszyła ramionami. Dawno nie myślała o eks-mężu. Alimenty wpływały skromne, synem interesował się rzadko. Ale to już nie miało znaczenia.

Bo teraz była naprawdę szczęśliwa u boku Marka – najlepszego męża i ojca, jakiego mogła sobie wymarzyć.

Idź do oryginalnego materiału