— Spójrz tylko, w kogo się zamieniłaś! — Rzepka, a nie kobieta! — Wojciech patrzył na żonę z pogardą, czując, jak bardzo się nią zmęczył i jak bardzo pragnie uciec z ich wspólnego domu.
— Kochanie, dopiero co urodziłam naszego synka. Daj mi trochę czasu, a schudnę. — Ewa ledwo powstrzymywała łzy.
— Wszystkie żony moich przyjaciół już dawno wróciły do formy po porodzie. choćby w ciąży nie tyły tak jak ty!
Wojciech w głębi duszy gardził swoją żoną. Nie taką kobietę chciał mieć u boku — marzył o kimś błyskotliwym, pełnym energii, zawsze elegancko ubranym, choćby w domu.
A przed nim stała zaniedbana kobieta w zniszczonym szlafroku, z wiecznym wyrazem przepraszania na twarzy.
A Helena — o, zupełnie inna!
Pewna siebie, odważna, piękna!
Zawsze na niego czeka, kocha go namiętnie. I, oczywiście, jak każda kochana, marzy, by rozwiódł się z Ewą.
Dłoń Wojciecha sięgnęła po telefon w kieszeni…
— Wyjdę na spacer, przy okazji kupię chleb. — Skłamał.
Na ulicy natychmiast zadzwonił do Heleny.
— Cześć, Kocie! Tak za tobą tęskniłem. Nie wytrzymuję w domu. Chcę do ciebie! Mogę teraz przyjechać?
— Cześć! Czekam, cmok — zaszczebiotaplay jej głos.
Wojciech wrócił z chlebem, skrzywił się na płacz dziecka i oznajmił Ewie, iż wezwali go do pracy.
Pracował na zmiany, więc kłamstwo o zastępstwie za chorego kolegę przyszło mu łatwo.
Ewa skinęła ze zrozumieniem i chciała pocałować męża, ale ten odsunął się, udając, iż nie zauważył.
Gdy dziecko zasnęło, Ewa siedziała w pustym pokoju, rozmyślając nad słowami męża.
Tak, zmieniła się od dnia ślubu, przestała o siebie dbać, przytyła.
Syn zabierał jej mnóstwo czasu, więc jadała w pośpiechu, często choćby w nocy.
Na zegarze wybiła już 23.
Postanowiła zadzwonić do męża, ale telefon był wyłączony.
Nakarmiwszy synka, Ewa poszła spać.
Nazajutrz Wojciech wrócił i od progu ogłosił, iż odchodzi. Że pokochał inną, a jej nigdy nie kochał. Ale dziecka nie zostawi i będzie płacić alimenty.
Trudno opisać, co Ewa czuła w tej chwili. Ale powstrzymała łzy, nie błagała, by został.
Minął rok…
W tym czasie wiele się wydarzyło. Chłopiec podrósł i zaczął chodzić do przedszkola. Ewa znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Powoli traciła na wadze. Nie stała się chudzielcem, ale jej figura nabrała kształtów.
W pracy od razu pomagał jej kolega, Krzysztof.
Pewnego dnia zaprosił ją do kina, a potem do parku. Zaczęli się spotykać, a po pół roku wzięli ślub. Figura Ewy go nie przeszkadzała. Krzysztof widział jej łagodny uśmiech, piękne oczy i cenił jej charakter.
Syna Ewy przyjął jak własnego. Z czasem chłopiec zaczął nazywać go tatą.
Pewnego dnia Ewa spotkała sąsiadkę z dawnego domu.
— Ewka, widziałam Wojtka! Wyobraź sobie, ożenił się z tą swoją kochanką! Niedawno urodziła i strasznie utyła. Teraz on ciągle zostaje w pracy po godzinach.
Ewie było to obojętne — dawno już nie myślała o byłym mężu. Alimenty wpłacał,