— Spójrz tylko, jak wyglądasz! — Mówił obrzydzeniem w głosie. — Kłębek tłuszczu, a nie kobieta!
Dariusz patrzył na żonę z niesmakiem. Czuł, jak bardzo się od niej oddalił, jak bardzo pragnął uciec z ich wspólnego domu.
— Kochanie, dopiero co urodziłam naszego synka. Daj mi czas, schudnę — szepnęła Kasia, ledwo powstrzymując łzy.
— Wszystkie żony moich kolegów już dawno wróciły do formy po porodzie! I choćby w ciąży nie wyglądały jak ty!
W sercu czuł do niej pogardę. Nie taką kobietę chciał mieć u boku — elegancką, pewną siebie, zawsze zadbaną choćby w domu.
A przed nim stała przygnieciona życiem niewiasta w zatłuszczonym szlafroku, z wiecznie przepraszającym wyrazem twarzy.
A Ola? Ola była inna!
Zuchwała, pewna siebie, olśniewająca!
Zawsze na niego czekała, kochała go namiętnie. I oczywiście, jak każda kochanka, marzyła, by zostawił Kasię.
Dłoń Dariusza sięgnęła po telefon w kieszeni…
— Wyjdę na spacer, przy okazji kupię chleb — skłamał.
Na zewnątrz od razu wybrał numer Oli.
— Cześć, Kiciu! Tęskniłem. Nie wytrzymuję w domu. Mogę do ciebie przyjechać?
— Cześć! Czekam, cmok — zamruczała Ola.
Dariusz wrócił z chlebem, skrzywił się na dźwięk płaczu dziecka i oznajmił Kasi, iż wezwali go do pracy na nagłą zmianę.
Pracował w systemie zmianowym, więc kłamstwo o zastępstwie za chorego kolegę przyszło łatwo.
Kasia skinęła zrozumieniem i chciała go pocałować, ale uniknął jej pieszczoty, jakby mimochodem.
Gdy dziecko zasnęło, Kasia siedziała w pustym pokoju i rozmyślała nad słowami męża.
Tak, zmieniła się od dnia ślubu, zaniedbała siebie, przytyła.
Maluch zajmował cały jej czas, jadła więc w pośpiechu, często w nocy.
Zegar wskazywał już 23:00.
Spróbowała zadzwonić do męża, ale telefon był wyłączony.
Nakarmiła synka i położyła się spać.
Rano Dariusz wrócił i od progu oznajmił, iż odchodzi. Że pokochał inną, a jej nie kocha. Ale dziecka nie zostawi i będzie płacił alimenty.
Trudno opisać, co czuła wtedy Kasia. Ale nie rozpłakała się, nie błagała, by został.
Minął rok…
Wiele się zmieniło. Synek podrósł i poszedł do przedszkola. Kasia znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Kilogramy powoli znikały. Nie stała się chudziną, ale jej sylwetka była już przyjemniejsza.
W pracy od początku pomagał jej kolega, Wojtek.
Pewnego dnia zaprosił ją do kina, potem na spacer. Zaczęli się spotykać, a pół roku później wzięli ślub. Wojtka nie przerażała jej figura. Widział ukochaną jasną duszę, piękne oczy i doceniał jej charakter.
Przyjął jej syna jak własnego. Z czasem chłopiec zaczął nazywać go tatą.
Pewnego dnia Kasia spotkała sąsiadkę z dawnego mieszkania.
— Kasia, wyobraź sobie, widziałam Dariusza! Ożenił się z tą swoją kochanką! Niedawno urodziła i tak spuchła, iż aż strach. Teraz on ciągle zostaje w pracy po godzinach…
Kasię to już nie obchodziło. Dawno nie myślała o eks-mężu. Alimenty wpływały, choć śmiesznie niskie, a synem interesował się rzadko. Ale to nie miało znaczenia.
Bo teraz była naprawdę szczęśliwa z Wojtkiem, który okazał się najlepszym mężem i ojcem.