Dagmara Dąbek, eDziecko.pl: Trudno jest być żoną marynarza?
To wszystko zależy od stażu małżeństwa, naszego podejścia, ale przede wszystkim od relacji między dwojgiem ludzi: czy jest ona szczera, oparta na zaufaniu i czy obu stronom tak samo zależy. W związku opartym na przyjaźni, w którym obie strony chcą coś budować razem, nie jest trudno być żoną. I to nie tylko żoną marynarza. Inaczej to wygląda w sytuacji, gdy są problemy z zaangażowaniem i zaufaniem – wtedy trudno być czyjąkolwiek żoną. Po wielu latach małżeństwa powiedziałabym, iż nie jest trudno być żoną marynarza, jeżeli uda się poukładać związek. Trudniej jest zaakceptować styl życia żony marynarza, który szczególnie wiąże się z rozłąkami.
REKLAMA
Zobacz wideo Krzysztof Ibisz z żoną mają osobne konta? Dziennikarz odpowiedział
Ile realizowane są takie rozłąki?
Marynarze wypływają bardzo różnie, nie mamy jednego czy dwóch rodzaju statków, ale jest ich wiele. Są statki specjalistyczne, które nie są w stanie wpłynąć do portu w Polsce, o których ludzie w ogóle nie mają pojęcia i właśnie one generują różne kontrakty. Kontrakty realizowane są od jednego do trzech, czterech miesięcy na morzu i tyle samo w domu. Oczywiście zdarzają się także kontrakty dwutygodniowe i sześciomiesięczne. Krótsze kontrakty bywają bardziej wymagające, bo są bardziej intensywne i bardziej obciążają marynarzy. W trakcie dłuższych, kilkumiesięcznych kontaktów statki pływają od portu do portu i tam już jest inaczej, aczkolwiek przez cały czas to jest ciężka praca. Wymagają one jednak dłuższej rozłąki, ale po niej marynarz jest dłużej w domu, np. cztery miesiące.
Czyli jest to wyzwanie…
Tak i tu trzeba sobie zadać pytanie, czy nam to pasuje, czy jesteśmy w stanie się w tym odnaleźć, znaleźć swoją przestrzeń w tym wszystkim. Trzeba mieć świadomość, iż związek z marynarzem wiąże się z wyrzeczeniami, szczególnie jak pojawiają się dzieci. Na pewno kobieta będzie musiała wiele swoich spraw mimo wszystko poświęcić i na to trzeba być przygotowanym. Równocześnie może spowodować pojawienie się innych opcji, o których nie myślałyśmy jako żony marynarzy. Pozornie może wydawać się, iż tak wiele poświęcamy, ale może to być początkiem innych opcji w życiu takich jak np. założenie firmy opartej na swojej pasji. Po prostu otwierają się nowe drogi w życiu i w pracy.
Macie dwójkę dzieci w wieku 8 i 15 lat. Jak zatem wygląda twoje życie, gdy twojego męża długo nie ma w domu? Tęsknota tęsknotą, ale domyślam się, iż musisz wykazać się też specyficznymi talentami organizacyjnymi.
Wiele zależy od wieku, w jakim są dzieci, ale prawdę mówiąc, wszystko zawsze kręci się wokół dzieci i opieki. To jest trudne, to w jest samodzielne macierzyństwo i nie będę tego wybielać – trzeba zawsze więcej, dłużej, bardziej. Trzeba być bardziej odporną na wszystko. Im dzieci są starsze, tym jest łatwiej organizować życie, bo niekoniecznie zawsze potrzebna jest opieka. Starsze dzieci mogą same zostać w domu lub wyjść na podwórko. Wtedy żonie łatwiej jest skupić się na pracy i karierze. Moje życie wygląda jak u innych kobiet – pracuję, spotykam się ze znajomymi, chodzę na spacery z dziećmi, wożę je na zajęcia itp. Będąc w takim związku, trzeba dojść do etapu, w którym człowiek nauczy się funkcjonować normalnie, gdy mąż jest na morzu, bez poczucia winy czy wyrzutów sumienia, choć ze świadomością dźwigania spraw domowych i innych. Nie ma co się bać i trzeba żyć, wszystko się toczy, codzienny rytm dopasowujemy do aktualnych warunków.
Im dzieci są starsze, tym mniejsze wyzwania?
Oczywiście, iż im dzieci są starsze, tym generują inne problemy i wyzwania, choć nie zawsze mniejsze. Małe dzieci potrzebują dużo zaangażowania fizycznego, emocjonalnego. jeżeli kobieta jest sama, musi to dźwignąć. Im dzieci są starsze, to pod tym względem jest łatwiej, ale pojawiają się np. problemy z dojrzewaniem i nowe wyzwania, którym trzeba sprostać.
Jak radzą sobie wasze dzieci z wyjazdami i powrotami taty?
Dzieci, które rodzą się i wychowują w takich związkach jak nasz, są przyzwyczajone do takie trybu, to dla nich standard. Mogę tak mówić o moich dzieciach, które tak właśnie funkcjonują od urodzenia i nie znają innego modelu rodziny. Sądzę, iż trudniej jest dzieciom, które żyły w modelu rodziny stacjonarnej i nagle jakiś rodzic znika na jakiś czas.
Dzieci tęsknią za tatą?
Oczywiście, tęsknota pojawia się u dzieci, tak jak u dorosłego, my tęsknimy za naszymi mężami, a dzieci tęsknią za tatusiami. Wiele zależy od dziecka, jego wieku - im starsze tym, częściej nawiązuje rozmowy z tatą poprzez komunikatory. Trzeba powiedzieć, iż wychowywanie się w rodzinie niestacjonarnej tworzy "grubą skórę" i zrozumienie sytuacji. Nie eliminuje to tęsknoty, ale dzieci nie tęsknią dlatego, iż są nieszczęśliwe, czy iż dzieje im się krzywda. Tęsknota za tatą na morzu jest dobrym i naturalnym uczuciem - dlatego mówię o tęsknocie w sposób pozytywny; jest to emocja pozytywna. jeżeli tęsknimy, to znaczy, iż kogoś kochamy, iż nam zależy.
Jak zmienia się wasza rzeczywistość, gdy mąż wraca?
Jak marynarz wraca z morza, to wszystko się zmienia o 180 stopni. Mimo tego, iż wszystko dzieje się w tym samym miejscu, w tym samym domu, to świat funkcjonuje zupełnie inaczej. Oczywiście wolę ten świat, kiedy mąż jest w domu. Mamy wtedy dużo czasu dla siebie, możemy żyć jak w normalnym związku, aczkolwiek mam wrażenie, iż bardziej intensywnie. Nie ma kłótni o pierdoły i drobiazgi, nie ma czasu w ciche dni itp. Jest to czas wyczekany i trochę mogłabym to porównać do oczekiwania dzieci na święta Bożego Narodzenia. Jest zatem euforia z powrotu, planowanie, dobry czas dla rodziny i miłe chwile.
Jakimi kobietami stają się żony marynarzy?
Żony marynarzy to bardzo samodzielne kobiety, które poradzą sobie w każdej sytuacji i na każdym etapie życia. Związek z marynarzem to wymagający test, ale można mieć z niego bardzo dużo satysfakcji, zarówno w relacji między kobietą a mężczyzną, jak i w życiu zawodowym, wychowaniu dzieci lub realizacji pasji. Nie znaczy to oczywiście, iż nie ma problemów, bywają kłótnie i nieporozumienia, to się zdarza i będzie zdarzać. Myślę jednak, iż małżeństwo z marynarzem jest także wspólną drogą przez życie, a związki bywają różne i każdy z nich może być dobry, mimo iż różni się od "wzorcowego". Moim zdaniem i tak już trochę od tego "wzorca" odchodzimy, ponieważ nie tylko związki marynarskie, ale także i jest coraz więcej rodzin patchworkowych, które też funkcjonują inaczej, co nie znaczy, iż gorzej. Nie warto patrzeć, jak to wygląda z zewnątrz, tylko na to, czy jest miłość, zaangażowanie, czy dzieci są szczęśliwe.
Dobrze byłoby szanować inne, niewzorcowe związki, małżeństwa, rodziny i nie uznawać ich za gorsze. Mam na myśli te, w których dzieci nie mają obojga rodziców, czy takie, w których kobiety są postrzegane w inny sposób.