Żona odebrała mi wszystko, w tym nasze niemowlę

polregion.pl 1 tydzień temu

Z Marzeną byliśmy małżeństwem przez dziesięć lat. Pracowaliśmy razem w laboratorium, więc większość dni spędzaliśmy tylko we dwoje. Gdy powiedziała mi, iż jest w ciąży, czułem się jak w siódmym niebie. Marzyłem o dziecku tak bardzo, iż aż brakowało mi słów, by wyrazić radość.

Ale moja żona była prawdziwą karierowiczką. Nie śniła o macierzyństwie. Marzyła o awansie i finansowej wolności. Gdy w ciąży źle się poczuła i musiała odłożyć pracę, zrozumiała, iż dziecko przekreśli jej szanse.

Córeczka urodziła się w terminie. Marzenę od razu ogarnęła depresja poporodowa. Nienawidziła tego dziecka. Chciała je zostawić w szpitalu i zapomnieć. Krzyczała na cały oddział, iż przez córkę straciła rok życia i wypadła z obiegu.

Jak to mówią – co dalej, to gorzej. Gdy dostałem podwyżkę, żona wpadła w szał. Nie podchodziła do córki, choćby nie karmiła. Musiałem zatrudnić psychologa, bo wiedziałem, iż to się źle skończy. Leki pomagały, ale tylko na chwilę. Oskarżała mnie, iż marnuje młodość, gdy ja buduję karierę na jej koszt. Twierdziła, iż to ona powinna dostać moje stanowisko.

Gdy wysłano mnie do Austrii, bym otworzył nowy oddział, zaproponowałem wspólną przeprowadzkę. Marzena odmówiła. Złożyła pozew o rozwód i odeszła. Wyjechałem za granicę z córką. Później dołączyła moja mama, żeby pomóc w opiece. Marzena wróciła do starej pracy i do dziś próbuje udowodnić, iż bardziej zasługuje na moje stanowisko.

Tak, jest mądra i obowiązkowa, ale rodzina to nie jej świat. Kiedyś zrozumie, iż szczęście nie leży w karierze – ale będzie już za późno.

Idź do oryginalnego materiału