Żona odeszła ode mnie z noworodkiem

twojacena.pl 11 godzin temu

Z żoną spędziłem w małżeństwie dziesięć lat. Razem pracowaliśmy w laboratorium, więc większość czasu byliśmy ze sobą. Gdy powiedziała mi, iż jest w ciąży, byłem w siódmym niebie. Marzyłem o dziecku tak bardzo, iż nie potrafiłem choćby wyrazić swojej euforii słowami.

Ale moja żona była prawdziwą karierowiczka. Macierzyństwo nigdy nie było jej marzeniem. Kinga pragnęła stanowiska kierowniczego i finansowej wolności. Jednak gdy źle się czuła w ciąży, musiała odsunąć się od pracy, którą kochała. Wtedy zrozumiała, iż dziecko przekreśli jej zawodowe plany.

Córeczka urodziła się w terminie. Żonę od razu dopadła depresja poporodowa. Nienawidziła córki. Chciała zostawić ją w szpitalu i wymazać z pamięci. Krzyczała na całe oddział, iż przez dziecko straciła cały rok i wypadła z obiegu.

Jak to mówią – im dalej w las, tym więcej drzew. Gdy dostałem awans, Kinga wpadła w szał. W ogóle nie podchodziła do dziecka, choćby nie karmiła. Musiałem zatrudnić psychologa, bo wiedziałem, iż to się źle skończy. Leki uspokajające pomagały, ale tylko przez krótki czas. Oskarżała mnie, iż marnuje młodość, podczas gdy ja kosztem jej kariery idę w górę. Co więcej, twierdziła, iż to jej należało się to stanowisko, nie mnie.

Gdy wysłano mnie do Niemiec, by otworzyć nowy filiał, zaproponowałem, żeby pojechaliśmy razem. Kinga odmówiła. Złożyła pozew o rozwój i odejść. Wyjechałem za granicę z córką. Później dołączyła moja mama, bo trzeba było zajmować się maleństwem. Kinga wróciła do poprzedniej pracy i do dziś próbuje udowodnić wszystkim, iż bardziej zasługuje na moje stanowisko.

Tak, jest inteligentna i odpowiedzialna, ale rodzina to nie jej świat. Pewnego dnia zrozumie, iż szczęścia nie ma w karierze – ale będzie już za późno.

Idź do oryginalnego materiału