Zostałam mamą zastępczą dwukrotnie: Teraz ja i moje dzieci mamy wszystko, czego potrzebujemy do szczęśliwego życia

newskey24.com 6 godzin temu

Anna Kowalska przyniosła na świat swoją pierwszą córeczkę, Zuzannę, mając dopiero osiemnaście lat. Gdy poród minął bez bólu, zdała sobie sprawę, iż narodziny nie muszą być koszmarem. Leśne echa nowoczesnych klinik w Polsce już wtedy szeptały o możliwości macierzyństwa zastępczego, i Anna zaczęła rozważać tę drogę.

Rodzina Kowalskich nie należała do zamożnych; ojciec pracował w kopalni, a matka sprzątała w lokalnych domach. W wieku siedemnastu lat poślubiła Marka Nowaka, a ich skromny kąt w dzielnicy PragaPołudnie ledwo pomieścił trójkę: Annę, Marka i małą Zuzannę. Pieniądze topniały jak lód w maju, a własnego mieszkania nie mieli więc walczyli o każdy grosz. Marek nie wierzył w leki, które Anna rozważała, choć była przekonana, iż to jedyny ratunek dla ich skromnych środków.

Gdy po raz drugi przyszło na dziecko, sytuacja się pogorszyła, a Marek odszedł, nie mogąc znieść ciągłego napięcia. Anna została sama z dwoma dziewczynkami Zuzanną i Jadwigą, którą urodziła rok później. Na szczęście matka i trzy siostry wkroczyły na scenę, opiekując się maluchami, kiedy Anna zarabiała w fabryce mebli. Mimo ich wsparcia finanse wciąż wypadały na łeb na szyję, więc postanowiła wyruszyć do Warszawy, aby ubiegać się o macierzyństwo zastępcze w renomowanej klinice.

Pierwsze próby były niczym rzucanie monetą w studnię nie przyniosły efektu, a ostatnia zakończyła się poronieniem. Zrozpaczona wróciła do domu, gotowa poddać się losowi. Szósty miesiąc po powrocie natrafiła na ogłoszenie w internecie: prywatna praktyka oferowała „korzystne warunki” i obiecywała wsparcie w całej procedurze. Zadzwoniła, podjęła ryzyko jeżeli się uda, będzie dobrze, a jeżeli nie, los już tak chciał.

Tym razem los uśmiechnął się do niej. Dwanaście miesięcy dzieliły ją od dwulokalowego mieszkania w nowoczesnym bloku przy Woli, gdzie co tydzień gościli ją przyszli rodzice bogaci przedsiębiorcy z Łodzi, którzy nie szczędzili drobnych upominków, wykwintnych potraw i biletów do kina oraz na wesołe miasteczko. W dziewiątym miesiącu Anna przyniosła na świat zdrowego chłopca Piotra.

Po powrocie do rodzinnego miasta, zarobiona opłata za macierzyństwo zastępcze wystarczyła na zakup dwupokojowego mieszkania w spokojnej dzielnicy Wrocławia. Dwa lata później, znowu przyjęła rolę matki zastępczej, tym razem dla rodziny z Rosji, i przywitała na świecie małego Jasia. Dziś Anna, jej córki Zuzanna i Jadwiga oraz wierny pies Burek zamieszkują duży dom przy ulicy Kwiatowej. Mają wszystko, co potrzebne, a choć niektórzy szepczą za jej plecami, ona wie, iż walczyła o lepsze życie dla rodziny choćby jeżeli droga do niego prowadziła przez tak nietypowy labirynt.

Idź do oryginalnego materiału