Zostaw ją i idź, ale ja będę tęsknić

newsempire24.com 1 tydzień temu

„No to spotkałeś ją pierwszą, z nią idź” – powiedział Krzysztof do psa. „Będę tęsknił.”

Pociąg zwalniał. Ludzie w wagonie już ustawili się w kolejce do wyjścia. Za oknami migały coraz wolniej sylwetki na peronie, oświetlone jaskrawymi latarniami. Wreszcie pociąg drgnął kilka razy i stanął. Drzwi rozsunęły się z hałasem, a pasażerowie obładowani torbami i siatkami ruszyli na wydeptaną, zatłoczoną platformę małej podwarszawskiej stacji.

Krzysztof wyszedł ostatni. Nikt na niego nie czekał. Sam też nie spieszył się do swojej wynajętej nory, dokąd wracał tylko spać.

Kilka miesięcy temu rozwiódł się z żoną, zostawił jej mieszkanie z nowo narodzoną córeczką, a sam wynajął coś tańszego na przedmieściach.

Poznał kiedyś dziewczynę, krótko się spotykali, potem rozstali w zgodzie. A trzy miesiące później zjawiła się u niego z widocznym brzuchem. „Jestem w ciąży.” Zaproponował ślub. Cztery miesiące później urodziła zdrową dziewczynkę.

Ze łzami wyznała, iż przed nim była z facetem, który rzucił ją, gdy tylko dowiedział się o ciąży. A tu trafił się Krzysztof. Nie miała dokąd iść, nie chciała wracać do rodzinnego miasta. Nie mógł jej wyrzucić na bruk. Sam odszedł, podał na rozwód.

Teraz pracował niemal bez wolnego, zbierając na nowe mieszkanie. Kumpel zebrał ekipę i wciągnął Krzysztofa. Robili remonty mieszkań i domów.

Krzysztof doszedł do schodów oświetlonych latarnią. Na dole zobaczył rudego psa. Ten spojrzał na niego, potem wzrok skierował na peron.

„Tam chyba już nikogo nie ma. Co, pan nie przyjechał? Nic, może na ostatnim pociągu.” Krzysztof ruszył dalej.

Po kilku krokach obejrzał się. Pies wszedł na peron i rozglądał się. Rozległ się stukot kół odjeżdżającego pociągu. Pies zawył, patrząc za nim, potem zbiegł po schodach i podbiegł do Krzysztofa, siadając naprzeciw z pytaniem w oczach.

„No i co, stary? Czekasz na następny pociąg, czy jednak ze mną idziesz? Uważaj, drugi raz nie zaproszę.” Krzysztof odwrócił się i ruszył bez oglądania.

Pies przez chwilę patrzył za nim, jakby się zastanawiał, w końcu poderwał się i podreptał za nim. Najpierw z tyłu, potem obok.

„Co, samotnie smutno? Rozumiem. A czyj ty w ogóle jesteś? Nie widziałem cię wcześniej. Sam zresztą też tu niedługo mieszkam…”

Pies dreptał obok, słuchając. Tak doszli do czteropiętrowej kamienicy, gdzie mieszkał Krzysztof. Przed klatką pies się zatrzymał.

„Wchodzisz.” Krzysztof otworzył szeroko drzwi. „Decyduj się, bo strasznie chce mi się jeść i spać.” Wszedł do środka, ale drzwi przytrzymał.

Pies wolno wszedł po schodach, mijając Krzysztofa. „No niełatwo z tobą, chłopie” – zaśmiał się Krzysztof, puszczając drzwi.

Znaleźli się w półmroku klatki, gdzie świeciła się tylko słaba żarówka.

„No dalej, na trzecie piętro. Wybacz, windy nie ma” – żartował Krzysztof.

Pies skakał po schodach, czekając na każdej półpiętrze. Na trzecim Krzysztof zatrzymał się przed swoimi drzwiami, wyjmując klucz.

„Dotarliśmy. Tu mieszkam.” Otworzył drzwi, wszedł pierwszy i zapalił światło w przedpokoju. „Wchodź, drugi raz nie zapraszam.”

Pies zawahał się na moment, potem spokojnie, z psą godnością wszedł do środka i usiadł przy wieszczPies westchnął głęboko, spojrzał raz na Krzysztofa, raz na Irkę, i nagle ruszył przed siebie, prowadząc ich oboje ku nowemu rozdziałowi życia.

Idź do oryginalnego materiału