„Zostawiła mi córkę? – Straszna myśl powoduje, iż Valentyn czuje gorączkę. – Nie, to niemożliwe. Ona na pewno wróci”

newsempire24.com 1 tydzień temu

*”Zostawiłaś mi córeczkę?” — Przerażająca myśl oblała Walentynę gorącem. — Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci.”*

Walentyna wróciła z pracy i znalazła na stole krótką notatkę od córki. Jej relacje z Magdą zawsze były burzliwe, ale nie spodziewała się, iż córka w ten sposób ucieknie z domu. Czytała wiadomość raz po raz, zapamiętała na pamięć, a i tak miała wrażenie, iż zapomniała czegoś ważnego.

Noc była długa i niespokojna. Poduszka zdawała się twarda, kołdra zbyt ciężka, a powietrze duszne. Płakała, prowadziła wyimaginowane rozmowy z Magdą, wspominała ich kłótnie i te rzadkie chwile szczęścia… W końcu wstała, zapaliła lampkę i usiadła przy biurku. Notatka leżała na stosie dokumentów, pognieciona od częstego dotykania.

Przeczytała ją po raz setny. Nie, wszystko zrozumiała dobrze. choćby wydawało się jej, iż słyszy pełen wyrzutu głos córki:

*”Mam dość twojej kontroli… Jesteś zbyt surowa… Chcę żyć po swojemu. Jestem dorosła… I tak byś mnie nie puściła, więc wychodzę, kiedy cię nie ma. Ze mną wszystko w porządku. Nie jestem sama. Nie szukaj mnie. Nie wrócę…”*

Brak wstępu, brak podpisu. *”A co ze mną?”* — pytała w myślach Walentyna, jakby Magda mogła ją usłyszeć. *”A jeżeli coś mi się stanie? choćby nie masz gdzie dać znać. Nic cię nie obchodzi, co ze mną będzie?”*

Magda pewnie miała swoje powody. Ale ona, matka, chciała tylko, żeby córka skończyła szkołę, znalazła dobrą pracę, żeby przypadkowe uczucie, nieplanowana ciąża nie zniszczyły jej przyszłości. Czy są matki, które pozwalają dzieciom na wszystko?

Walentyna sama wyszła za mąż jako studentka. Pamiętała, jak miłość i namiętność gwałtownie wygasły, nie wytrzymały próby biedy, życia w ciasnym akademiku i codziennego zmęczenia. A gdy urodziła się Magda, stało się jeszcze trudniej. Ona i mąż, równie młody i niedojrzały, przestali się rozumieć. Może jej matka miała rację, mówiąc o aborcji? Ale Walentyna wierzyła, iż ich miłość przetrwa wszystko. Naiwna dziewczyna.

Po trzech miesiącach rozwiodła się. Wzięła urlop dziekański i wróciła do rodziców. Ku jej zdziwieniu, matka od razu pokochała wnuczkę, choć wcześniej namawiała na aborcję. Pomogła Walentynie skończyć studia, wychowując Magdę — i rozpieszczając ją bez miary.

Dopóki żyli rodzice, Walentyna nie znała biedy. Miała oparcie w matce, dziecko pod dobrą opieką. Po studiach dwa lata uczyła angielskiego w szkole, potem znalazła pracę jako tłumaczka. Ale w życiu osobistym nie miała szczęścia. Matka radziła, by szukała dojrzałego, ustabilizowanego mężczyzny. Ale trafiali się tylko żonaci, oferujący rolę kochanki, albo rozwodnicy, którzy po rozstaniu stali z walizkami w ręku. Bała się takich związków.

Gdy odeszli rodzice, została tylko z Magdą. Najbliższa osoba na świecie. Wszystko, co miała, oddała córce. A tej, jak się okazało, wcale tego nie było trzeba. Rozpieszczona przez babcię Magda uważała matkę za zbyt surową. Marzyła nie o nauce i karierze, ale o wolności. I tego dnia zniknęła…

*”Poczekam. Co mi innego pozostaje? Kiedyś wrócisz. Jestem twoją matką, kocham cię i wybaczę. Tylko oby nic ci się nie stało…”* — westchnęła Walentyna, zgasiła lampę i położyła się. Przekręcała się jeszcze z boku na bok, aż wreszcie zapadła w niespokojny sen.

Nie mogła pogodzić się z odejściem córki. Wzdrygała się na każdy dźwięk telefonu, na szelest za drzwiami. Oprócz pracy w biurze przyjmowała zlecenia tłumaczeniowe, siedząc nad tekstami do późna. Spała po kilka godzin. W ten sposób nie miała czasu rozmyślać o samotności. O Magdzie myślała często, ale powtarzała sobie, iż wszystko jest w porządku.

Półtora roku później dzwonek do drzwi oderwał ją od pracy. Niechętnie zdjęła okulary i przetarła oczy. Tłumaczenie właśnie szło dobrze, szkoda było przerywać. Dzwonek rozległ się ponownie.

Otworzyła — i stanęła jak wryta. W progu stała wychudzona, zmizerowana Magda. Walentyna krzyknęła z radości, rzuciła się do niej… Ale zatrzymała się na widok zimnego spojrzenia córki. Dopiero gdy ta weszła do przedpokoju, zauważyła dziecko na jej rękach.

— To twoje? Daj mi. — Wzięła dziewczynkę. — Córeczka? — ucieszyła się. — Zaniosę ją do pokoju, ty się rozbierz.

Położyła śpiące dziecko na kanapie, zachwycając się jej pucołowatymi policzkami i długimi rzęsami. Nagle usłyszała trzask zamykanych drzwi. Zanim zrozumiała, Magdy już nie było.

W przedpokoju leżała tylko wypchana torba. Na podłodze — mokre ślady po butach.

— Magda! — krzyknęła w stronę klatki schodowej. Cisza. Wyjrzała przez okno — pod blokiem ani śladu córki.

Wróciła do pokoju. Dziecko spało.

*”Zostawiła mi córkę?”* — Przeraziła się własnej myśli. *”Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci. Przecież zostawiła torbę…”*

Przeniosła torbę do pokoju. Były w niej tylko rzeczy dziecka. Dziewczynka niespokojnie poruszyła się w kombinezonie, zmarszczyła i rozpłakała. Walentyna zaczęła ją przebierać, szeptem uspokajając bardziej siebie niż niemowlę. Znalazła pieluchę, dziecko ucichło.

W bocznej kieszeni torby znalazła dokumenty. I wtedy uderzyła ją przerażająca prawda: Magda zostawiła jej dziecko!

Dziewczynka miała na imię Zosia, Zofia Leszczyńska. Czyli Magda nie wyszła za mąż, skoro dała córce swoje nazwisko. A imię ojca? Może wymyśliła je na poczekaniu?

Znalazła krótką notatkę, bez powitania ani pożegnania: *”Proszę, niech zostanie z tobą na trochę.”*

W torbie była butelka i paczka mleka modyfikowanego. *”Chociaż tyle”* — pomyślała i pobiegła do kuchni przygotować mieszankę. Tłumaczenia na biurku poszły w zapomnienie.

Tak zaczęło się nowe życie. Walentyna przeszła na pracę zdalną, by być przy Zosi. ByZosia wyrosła na mądrą i kochającą dziewczynkę, a gdy po latach zapytała, dlaczego jej mama odeszła, Walentyna tylko przytuliła ją mocniej i szepnęła: “Czasem choćby ci, którzy nas kochają, muszą się nauczyć, jak to robić dobrze”.

Idź do oryginalnego materiału