Zrobiła relację na żywo ze swojego porodu. Imię dla dziecka także wybrali internauci

gazeta.pl 3 godzin temu
To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się nie do pomyślenia, dziś niektórych już nie zaskakuje. W erze mediów społecznościowych granice prywatności przesuwają się coraz dalej. Tym razem szerokim echem odbiła się historia popularnej amerykańskiej streamerki, która postanowiła transmitować na żywo narodziny swojego dziecka.Fandy, bo tak nazywa się autorka transmisji, jest dobrze znana użytkownikom platformy Twitch. Do tej pory relacjonowała tam głównie rozgrywki gamingowe i codzienne rozmowy z fanami. Tym razem jednak zrobiła coś zupełnie innego. Zdecydowała się udostępnić światu jedno z najbardziej intymnych wydarzeń w życiu - narodziny swojego dziecka.
REKLAMA






Zobacz wideo

Można mieć rozstęp mięśnia brzucha i o tym nie wiedzieć? Jak to zbadać?



Transmisja z porodu trwała ponad 8,5 godziny, a w szczytowym momencie przyciągnęła około 30 tysięcy widzów. Kobieta przez cały czas była aktywna, zmieniała pozycje, a ostatni etap narodzin dziecka odbył się w basenie. Co ważne, nie była to relacja niema, a streamerka przez cały czas pozostawała w kontakcie z internautami, odpowiadała na pytania, dzieliła się emocjami i relacjonowała kolejne etapy porodu. Od żartów po łzy Pierwsze godziny transmisji miały pogodny, niemal luźny charakter. Fandy żartowała, opowiadała o swoich odczuciach i o tym, jak wygląda przygotowanie do porodu. W miarę upływu czasu atmosfera stawała się jednak coraz bardziej napięta. Ból, emocje i zmęczenie były widoczne również dla widzów.Na sali obecni byli partner streamerki oraz położna, a internauci obserwowali wszystko w czasie rzeczywistym. W kulminacyjnym momencie, gdy zbliżał się finał porodu, czat na Twitchu dosłownie eksplodował. Widzowie wysyłali setki wiadomości ze słowami wsparcia i gratulacjami. Imię wybrane przez fanówFandy i jej partner zdecydowali, iż to internauci wybiorą imię dla ich nowo narodzonej córki. Widzowie podsyłali swoje propozycje na czacie, a ostatecznie zwyciężyło imię Luna. Po porodzie streamerka nie zakończyła od razu transmisji, a przez kolejne kilkadziesiąt minut pokazywała, jak tuli córeczkę i rozmawia z bliskimi. W pewnym momencie do kamery zwrócił się także jej mąż, dziękując widzom za obecność i wsparcie. Całe wydarzenie określił jako "niesamowite doświadczenie" i "prawdziwą pracę zespołową".


Poród w sieciChoć dla wielu osób to, co zrobiła Fandy, było fascynującym i wzruszającym doświadczeniem, to nie wszyscy byli takiego zdania. W komentarzach pojawiały się głosy, iż transmitowanie porodu to przekroczenie granic prywatności i intymności, a także próba zrobienia show z wydarzenia, które powinno pozostać osobiste. Z drugiej strony część komentujących broniła decyzji streamerki, podkreślając, iż współczesne media społecznościowe pozwalają ludziom pokazywać życie takim, jakie jest, czyli bez filtrów i tabu.A Ty, co o tym myślisz? Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału