1/72 Fairey Battle Mk. I – Poles in UK – Azur-Frrom

kfs-miniatures.com 1 miesiąc temu

1/72 Fairey Battle Mk. I

“Poles in UK”

Azur-Frrom – FR0047

Uwaga! Nowość gorętsza niż mamuśki w Twojej okolicy! Nie dość, iż samolot przez wielu wyczekiwany i wręcz żądany, przy każdej możliwej zapowiedzi nowego modelu przez jakiegokolwiek producenta, to jeszcze z #pluszapolskiemalowanie. Chociaż wiem, iż zaraz zacznie się sarkanie, iż dlaczego short-run, a dlaczego nie Arma, albo dlaczego nie Tamiya. Bo nie!

Cieszmy się, iż nowy Battle jest i nie jesteśmy w skali 1/72 skazani na starego MPM lub starszego od węgla Airfixa. Tym bardziej, iż za temat wziął się producent short-runów, które nie straszą po nocach, co udowadniała między innymi moja recenzja SPAD’a 510 od Azur-Frrom.

A co znajdziemy w tym wydaniu tego kompletnego fiaska brytyjskiej myśli technicznej? Po pierwsze trzy słusznych rozmiarów ramki z szarego polistyrenu:

Jedną z polistyrenu przeźroczystego:

Arkusz kalkomanii:

Instrukcję montażu i malowania:

Pomimo tego, iż pudełko sygnowane jest logiem francuskiego wydawcy, to całość aż krzyczy: made in Czech Republic!

Zacznijmy więc od rzeczy najważniejszej, czyli tego co znajdziemy w ramkach. Największe elementy, czyli kadłub i płat wykonane są bardzo ładnie: czysto, bez nadlewek, niedolewek, deformacji, czy wklęsłości tworzywa.

No dobra, na jednej z części znalazłem jamki skurczowe, w miejscu śladów po wypychaczach.

Niemniej, linie podziału są całkiem cienkie, ale wyraźne, nie zanikają i są proste. Brak nitów, ale są za to zapinki na panelach otwieranych.

No i niestety, nie da się dłużej przemilczeć obecności słonia w pokoju. Wszystko to psuje faktura “płótna” na powierzchniach sterowych. choćby po pół litrze wódki i zmrużeniu oczu nijak nie można uznać, iż przypomina to oryginał. Po prostu zdecydowanie przegięto z odwzorowaniem żeber. Niestety czeka nas tutaj praca ze szpachlówką i materiałami ściernymi, żeby to jakoś wyprowadzić.

Na sterze kierunku wygląda to już trochę lepiej. Trochę.

Na szczęście to chyba jedyna taka wada modelu, bo gdy zajrzeć do wnętrza, to okazuje się, iż jest bogato. Kabina pilota i strzelca/bombardiera mają nie tylko imitację kratownicy, ale całe mnóstwo detali. No, może fotel wymaga trochę pracy. Niestety w żadnej formie nie dostajemy pasów dla załogi.

Świetnej jakości jest tablica, na którą można nakleić dedykowaną kalkomanię. Co interesujące jest też druga jej wersja, całkiem płaska, do naklejenia blaszki, której jednak w zestawie brak. Czyżby można się było spodziewać zestawów waloryzacyjnych od Special Hobby?

Pozostałe detale również wyglądają bardzo dobrze. Widać, iż zostały opracowane cyfrowo.

Np. elementy podwozia są filigranowe i ostre. Będą wymagały obróbki, jak na przykład usunięcia szwów po łączeniu form, ale nie zanosi się na ciężką pracę.

Uzbrojenie strzeleckie nie jest najgorsze, ale na rynku mamy już tyle zamienników drukowanych w żywicy, iż żal byłoby nie podmienić.

Natomiast koła są proste do bólu, ale i w oryginale takie były. Czy ktoś pokusi się o zamienniki?

Dostajemy kilka rodzajów wydechów. Jedne mają już “nawiercone” końcówki, a inne nie.

Elementy przeźroczyste są zdecydowanie atutem zestawu: czyste, prawie nie zniekształcają, a co ważne dość cienkie w przekroju, więc zachęcają do otwarcia kabiny. Tutaj wystarczy lekka polerka części. Tak bardziej dla higieny.

Arkusz kalkomanii jest całkiem duży, ale to za sprawą sporych rozmiarów oznaczeń, typowych dla wczesnowojennych samolotów brytyjskich. Wszystko wskazuje na to (a najbardziej dość niejednorodne kolory), iż jest to produkt Eduarda. Brak na arkuszu jakichkolwiek oznaczeń eksploatacyjnych. Jest za to wspomniana wcześniej kalkomania na tablicę z zegarami, ale co interesujące zabrakło już takowej na front radiostacji. Szkoda.

Kalkomania daje nam wybór pomiędzy trzema malowaniami. I tutaj trzeba uczciwie powiedzieć, iż z tym “Poles in UK” to się producent trochę rozpędził, bo tak naprawdę tylko jedno malowanie dotyczy maszyny pilotowanej przez Polaków (z dywizjonu 301). I akurat wcale nie jest najciekawsze, bo na to miano zasługuje ostatnie: czyli pstrokaty samolot wykorzystywany do holowania celów.

Pozostała część instrukcji aż krzyczy, iż wydrukowało ją Special Hobby. Mamy tu wszystkie rzeczy charakterystyczne dla tego producenta: mapkę wyprasek, spis kolorów wyłącznie w palecie Gunze, poszczególne detale odwzorowane w kolorze zbliżonym do oryginalnego, infografiki wyjaśniające jak pozycjonować bardziej problematyczne elementy. Klasyka.

Podsumowując: pewnie iż wolałbym, żeby Battle’a wydała Arma, albo Eduard. Ale bądźmy szczerzy – to maszyna niszowa, która tak naprawdę mało kogo obchodzi, poza Anglosasami i małą grupką fanatyków wczesnych i mało udanych konstrukcji brytyjskich z II WŚ (którzy to najgłośniej krzyczeli domagając się go razem z Fulmarem i Firefly’em). Niemniej jest to short-run całkiem ładnie wykonany z naprawdę bogatym wnętrzem i dużym potencjałem na waloryzację. Trzeba mieć nadzieję na chociaż kilka dodatków do niego… #będę sklejał… kiedyś.

Radek “Panzer” Rzeszotarski

P.S. o ile podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na

Idź do oryginalnego materiału