Przedszkolna rzeczywistość
"Moje drugie dziecko od września jest przedszkolakiem. Na szczęście syn nie ma dużych problemów z adaptacją, bo bardzo chciał iść do przedszkola. Wcześniej chodziła tam jego starsza siostra (która już zaczęła szkołę), więc kiedy ją odprowadzaliśmy, syn też mówił, iż chciałby już zostawać. Teraz w końcu nastąpiła ta chwila: obyło się bez płaczu i ogromnej tęsknoty. Okazało się jednak, iż co innego jest problemem" – rozpoczyna się mail od Ani.
"Nie stać mnie na prywatne szkoły i przedszkola: wybrałam dla obojga publiczne placówki, choć starałam się, by były najlepsze w naszej okolicy. Wydawało mi się, iż przedszkole, do którego wcześniej chodziła córka, spełnia wszystkie moje wymagania: jest tanio, dobrze, posiłki są zdrowe, a kadra pedagogiczna kompetentna.
Niestety problemem w przypadku drugiego dziecka okazali się rodzice z grupy. Na zebraniu, które odbyło się na początku roku szkolnego, były omówione różne kwestie dotyczące organizacji pracy nauczycielek z dziećmi. Jednym z tematów, który był poruszany, były książki".
3-latki mają się uczyć
Mama 3-latka zaznacza, iż kwestia kart pracy dla maluchów bardzo ją poruszyła: "Tak, dobrze rozumiecie, podręczniki dla 3-latków. Panie zasugerowały, iż mogłyby z dziećmi realizować program z jakichś książeczek, w których są zadania bardziej oparte na zabawach niż nauce. Uważam jednak, iż to trochę przesada, żeby małe 3-letnie dzieci sadzać przy stolikach i kazać im coś rozwiązywać, kiedy one dopiero zapoznają się z przedszkolem, a część z nich przez cały czas płacze codziennie rano.
W ciągu dnia jest też leżakowanie, spacer lub zabawa na placu zabaw. Kiedy te dzieci, choćby jak będą miały na to chęć, mają wykonywać zadania z książek? Czy 3-latki nie powinny skupiać się na zabawie, ruchu na świeżym powietrzu, wdrażaniu się w zasady i nauce samodzielności w codziennych sytuacjach? Po co im jeszcze dowalać obowiązkiem wypełniania ćwiczeń w książkach?".
"Tylko ja mam z tym kłopot"
"Niestety inni rodzice uważają, iż dzieci powinny mieć podręczniki i tego typu obowiązki, bo 'to je przygotuje do szkoły'. Kiedy usłyszałam taki argument, zmroziło mnie, bo 3-latkom do bycia uczniami jeszcze bardzo daleko. Muszę przyznać, iż nie chciałabym od małego upychać syna w sztywnym systemie. Uważam, iż takie maluchy książki powinny mieć do oglądania, czytania z opiekunem, zabawy. Na naukę zadań przy stoliku przyjdzie jeszcze czas.
Niestety inni rodzice nie podzielają mojego zdania. Efekt jest taki, iż albo odpuszczę, albo mój syn jako jedyny będzie siedział i się bawił, w czasie kiedy inne dzieci będą pracowały z ćwiczeniami. Albo dostanie jakieś kserówki, żeby tylko znaleźć mu zajęcie. Nie chcę, żeby czuł się wykluczony, więc pewnie skończy się tak, iż my też kupimy te ćwiczenia. jeżeli tak będzie, poczuję, iż poniosłam porażkę" – przyznaje Ania.