Anna nie wiedziała, co zrobić. Jak powiedzieć o wszystkim córce? A co jeżeli jej nie zrozumie, potępi, zerwie kontakt? Myśl: „Jak spojrzę jej w oczy?” ─ nie dawała jej spokoju ani w dzień, ani w nocy.
A zaczęło się to wszystko piętnaście lat temu. Marta miała zaledwie trzy lata, kiedy mama i tata się rozstali. Powodem rozwodu była przyjaciółka Anny, z którą studiowała na jednym roku i przez cały czas utrzymywała kontakt po ukończeniu uniwersytetu. Dziewczyna często przychodziła do nich w gości. Upatrzyła sobie męża Anny, a potem skutecznie go od niej odebrała.
Anna miała wtedy dwadzieścia dwa lata. Gdy dowiedziała się o zdradzie, bez chwili wahania złożyła pozew o rozwód, mówiąc:
─ jeżeli już teraz szuka dla mnie zastępstwa, co będzie, gdy stuknie mi czterdzieści? Nie. Niech sobie żyje gdzieś tam i będzie szczęśliwy. Poradzę sobie.
I rzeczywiście sobie poradziła. Choć poprzysięgła sobie: żadnych związków! Nam we dwie będzie dobrze. Wychowywała córkę sama, nikogo o pomoc nie prosiła.
Nie, zalotników Annie nie brakowało. Niektórzy choćby proponowali jej małżeństwo. Ale nikt nie podbił jej serca, nie poruszył duszy. Anna kończyła relację, gdy tylko adorator zaczynał domagać się czegoś więcej. Tymczasem Marta rosła. Z małej dziewczynki przemieniła się w piękną, zgrabną brunetkę, za którą szaleli wszyscy mężczyźni.
Jednak niepostrzeżenie przejęła sposób bycia matki – z nikim nie spotykała się długo. Mama i córka cieszyły się swoim towarzystwem. Rzeczywiście było im dobrze we dwie. Zdawało się, iż zawsze tak będzie.
Wszystko zmieniło się nagle. Po swoich osiemnastych urodzinach Marta niespodziewanie zakochała się. Poznała chłopaka w klubie fitness i kompletnie straciła głowę. Na szczęście uczucie okazało się odwzajemnione. Artur od razu zaproponował, by zamieszkali razem, ale Marta odmówiła. Powiedziała, iż związek „na kocią łapę” to nie dla niej. Chłopak, jakby tylko na to czekał, następnego dnia przyszedł do Anny prosić o rękę jej córki.
Młodzi złożyli dokumenty w urzędzie i wyznaczyli datę ślubu. Marta, pochłonięta nową miłością i przygotowaniami, zupełnie nie zauważyła, iż z matką coś się dzieje. Anna zmieniła fryzurę, wyraźnie schudła, a jej oczy błyszczały jak u nastolatki.
Andrzej pojawił się w jej życiu przez przypadek. Przywiózł z delegacji paczkę dla syna sąsiadki z góry. Pomylił jednak piętro i zadzwonił do drzwi Anny. Ona, bez grama makijażu, w domowym, przytulnym, pomarańczowym szlafroku, otworzyła drzwi. Wyjaśniła, iż pani Maria mieszka piętro wyżej, tylko trzeba zapukać, bo staruszka słabo słyszy. Pożegnała się grzecznie i zamknęła drzwi.
Nie wiedziała, iż Andrzej wciąż stał pod jej drzwiami, sam nie rozumiejąc, dlaczego nie może się ruszyć.
Sąsiadki nie było w domu, więc Andrzej, zbierając odwagę, ponownie zadzwonił do drzwi Anny. Zaskoczona, otworzyła. Wysłuchała go i zaproponowała, żeby zaczekał na panią Marię u niej w mieszkaniu. Tak właśnie wszedł do jej życia.
Ich romans rozwinął się szybko. Okazało się, iż Andrzej nigdy się nie ożenił.
─ Szukałem ciebie, dlatego nie znalazłem nikogo innego ─ tłumaczył Annie. I dodał:
─ Nie chcę już tracić ani chwili. Wyjdź za mnie. Bez ciebie nie potrafię żyć. Chcę cię uczynić szczęśliwą.
Anna rozpłynęła się na te słowa i oczywiście się zgodziła.
I teraz nie wiedziała, jak powiedzieć córce, która przygotowuje się do ślubu, iż ona, w wieku czterdziestu lat, też wychodzi za mąż… i spodziewa się dziecka.
Wieczorem Anna, wysłuchawszy opowieści Marty o dniu spędzonym z Arturem, o zakupach i przygotowaniach, cicho powiedziała:
─ Córeczko, muszę ci coś powiedzieć.
─ Co się stało, mamo? Słucham cię.
─ Rozumiesz… Wydaje się, iż ja też wychodzę za mąż…
─ Ty? Jak to? A co ze mną?
─ Marto, będziesz miała własną rodzinę, własne życie z Arturem. Jestem pewna, iż będziesz szczęśliwa. Ale ja też mam prawo do szczęścia.
─ No tak, ale… wszystko to takie niespodziewane. Mam nadzieję, iż nie planujecie wesela?
─ Dlaczego?
─ No bo… To trochę dziwne. Przecież jesteś moją mamą… Czy to normalne wychodzić za mąż razem z córką?
─ Nie wiem. Porozmawiam z Andrzejem. Może nie będziemy robić wesela, żeby cię nie krępować.
─ Więc nazywa się Andrzej? ─ zapytała Marta już nieco łagodniej.
─ Tak ─ odpowiedziała Anna z uśmiechem i opowiedziała historię ich znajomości.
─ Niesamowite! Jesteście razem już trzy miesiące, a ty nic nie powiedziałaś!
─ Marto, miałaś swoje sprawy. Rozumiem, co to znaczy miłość…
─ No dobrze, mamo. Pójdziesz z nami jutro do jubilera? Musimy wybrać obrączki. Ufam twojemu gustowi. Artur też będzie z nami.
─ Oczywiście, pójdziemy ─ odetchnęła z ulgą Anna, zrozumiawszy, iż trudna rozmowa, której tak się bała, dobiegła końca.
Następnego ranka poszli do sklepu jubilerskiego. Jednak nie udało im się kupić obrączek. Gdy czekali, aż sprzedawczyni się zwolni, Annie zrobiło się słabo: zakręciło jej się w głowie, pociemniało przed oczami. Ledwo zdążyła złapać się ściany i osunęła się na podłogę.
Marta i Artur przestraszyli się, wezwali lekarzy.
─ Co z mamą, panie doktorze? ─ zapytała zmartwiona Marta, gdy lekarz skończył badanie.
─ Nic poważnego. U kobiet w ciąży tak się zdarza. Więcej spacerujcie z mamą na świeżym powietrzu i wszystko będzie dobrze.
─ W ciąży? Artur, słyszałeś? ─ Marta spojrzała zaskoczona na narzeczonego.
─ Super! ─ odezwał się Artur. ─ Brawo, teściowa!
─ Jakie „brawo”? My sami niedługo będziemy mieli dziecko…
─ Naprawdę? Dlaczego nic nie mówiłaś? ─ Artur delikatnie objął narzeczoną.
─ Chciałam zrobić niespodziankę… ─ Marta była bliska płaczu.
─ To wspaniała niespodzianka! Prawda? ─ wtrącił lekarz, który już wypuścił Annę, a ta, niepostrzeżenie dla córki, podeszła bliżej.
─ Córeczko, tak się cieszę! ─ mama pogładziła Martę po policzku.
─ Mam pomysł! ─ energia Artura dosłownie eksplodowała z radości. ─ A może weźmiemy ślub tego samego dnia? I zorganizujemy wspólne wesele! To będzie niesamowite: mama i córka wychodzą za mąż w tym samym czasie!
Anna spojrzała na Martę, czekając na jej reakcję. Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała, a potem, figlarnie zerkając na mamę, odpowiedziała:
─ Jestem za! A ty, mamo?
Po policzkach Anny popłynęły łzy szczęścia. Marta również zaczęła pociągać nosem.
─ Ej, przyszłe mamusie! Żadnych smutków! Tylko radość! ─ Artur podszedł i objął obie naraz.
A potem mama i córka razem wybierały suknie ślubne, obrączki i inne drobiazgi. Urządzili wspólne, radosne wesele. A nieco później leżały na oddziale położniczym w jednej sali. Ich synowie przyszli na świat z różnicą trzech dni!