Błagał mnie o dziecko, a gdy nasz syn skończył trzy miesiące, uciekł do swojej matki.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Nazywam się Kasia i wciąż nie mogę dojść do siebie po tym, co się stało. Mój mąż, człowiek, który marzył o dziecku, błagał mnie, żebym została matką, przysięgał miłość i wsparcie opuścił nas, gdy tylko zaczęło się prawdziwe życie z niemowlakiem. I nie poszedł sam. Wrócił do swojej mamy. A ja zostałam sama z naszym malutkim synkiem, obolałym kręgosłupem i sercem w kawałkach.

Piotr i ja pobraliśmy się trzy lata temu. Na początku nasz związek wydawał się idealny. Byliśmy młodzi, zakochani, pełni marzeń. Ale wiedziałam jedno nie można się spieszyć z dziećmi. Trzeba było się ustabilizować, kupić większe mieszkanie, odłożyć trochę pieniędzy. Wiedziałam to, bo mam młodszych braci i znałam dobrze trud opieki nad niemowlęciem dzień i noc. Piotr natomiast był jedynakiem, rozpieszczonym, chronionym, nigdy nie doświadczył prawdziwych trudności.

Ale gdy jego kuzynka urodziła dziecko, Piotr wpadł w obsesję. Po każdej wizycie wracał z tym samym refrenem:

No dalej, Kasia, teraz jest czas! Po co czekać? Młodzi rodzice lepiej sobie radzą. jeżeli będziesz się przygotowywać, to zrobimy to dopiero po czterdziestce

Próbowałam mu tłumaczyć, iż dziecko to nie zabawka iż trzeba wstawać w nocy, uspokajać kolki, karmić, kołysać. Ale tylko wzruszał ramionami:

Wygląda na to, iż ty spodziewasz się katastrofy, a nie dziecka!

Nasi rodzice tylko pogarszali sprawę. Moja mama i teściowa mnie zapewniały, iż pomogą nam bez ograniczeń, iż wszystko będzie łatwe. W końcu się zgodziłam.

W czasie ciąży Piotr był wzorowym mężem. Nosił zakupy, sprzątał, gotował, chodził ze mną na badania, dotykał mojego brzucha i szeptał, iż nas kocha. Wierzyłam, iż będzie dobrym ojcem.

Niestety, bajka skończyła się zaraz po powrocie ze szpitala. Nasz synek płakał. Często. Długo. Z powodu lub bez. Starałam się oszczędzać Piotrowi nocnych pobudek, ale dziecko budziło się co dwie godziny. Chodziłam po mieszkaniu, kołysałam go, śpiewałam kołyski. W naszym małym dwupokojowym mieszkaniu nie dało się uciec od tego płaczu. Światło w kuchni paliło się całą noc, a ja widziałam, jak mój mąż wierci się w łóżku, zatyka uszy, denerwuje.

Z czasem stał się coraz bardziej nerwowy. Zaczęły się kłótnie. Wracał do domu coraz później. Aż pewnego wieczoru, gdy nasz syn skończył trzy miesiące, spakował walizkę bez słowa.

Idę do Mamy. Chcę się wyspać. Nie daję rady. Nie chcę się rozwodzić, ale jestem zmęczony. Wrócę, gdy podrośnie.

Zostałam w korytarzu, z dzieckiem na rękach, z mlekiem wciąż ciepłym w piersiach. On po prostu wyszedł.

Następnego dnia zadzwoniła jego matka. Spokojnym tonem, jakby nic się nie stało:

Moja droga Kasiu, nie zgadzam się z Piotrem, ale tak będzie lepiej. Mężczyźni nie są stworzeni do znoszenia niemowląt. Przyjdę ci pomóc. Tylko nie miej do niego za dużo pretensji.

Potem odezwała się moja mama.

Mamo, ty to uważasz za normalne? wyszeptałam, mając łzy w oczach. To on chciał tego dziecka. A teraz mnie zostawia. Jak ja mam to znieść?

Kochanie, nie podejmuj pochopnych decyzji. Tak, uciekł. Ale nie do innej kobiety do matki. To znaczy, iż nie zrezygnował całkiem. Daj mu czas. Wróci.

Ale nie jestem już pewna, czy chcę, żeby wrócił.

Złamał mnie. Zdradził, gdy byłam najbardziej bezbronna. Gdy myślałam tylko o naszym synu, o naszej trójce on się poddał. Nie wytrzymał choćby kilku miesięcy. A teraz zastanawiam się czy jeszcze mogę mu ufać? Polegać na nim? To on chciał tego dziecka. To on nalegał. A gdy tylko się urodził uciekł.

Teraz wszystko spoczywa na mnie. Nasz syn, codzienność, wyczerpanie, strach. I pytanie, które nie daje mi spokoju: jeżeli zostawił mnie w takim momencie co będzie dalej?

Życie nauczyło mnie jednego słowa to tylko słowa. Prawdziwy charakter poznaje się po czynach, zwłaszcza gdy przychodzą trudne chwile.

Idź do oryginalnego materiału