To ma być żart?
"Ceny, które napotkałam, zaczynały się od około 450 zł za tydzień i sięgały choćby 750 zł, co w przypadku półkolonii odbywających się lokalnie, w godzinach od 8 do 16, z podstawowym obiadem i bez żadnych wyjazdów czy specjalistycznych zajęć, wydaje się przesadą.
Co gorsza, przy takiej cenie nie spotkałam się z ofertami, które wyróżniałyby się atrakcyjnym programem zajęć czy choćby większą różnorodnością aktywności. W wielu miejscach program jest dość ubogi: podstawowe gry i zabawy, trochę plastyki, ewentualnie wyjście do parku lub na plac zabaw. Oczekiwałam czegoś więcej – może warsztatów, które rozwinęłyby kreatywność lub logiczne myślenie, a często… niestety, to wygląda jak powielanie tego samego schematu co rok.
Na szczęście otrząsnęłam się w ostatniej chwili i zrezygnowałam z zapisu. Czułam, iż nie ma sensu przepłacać za coś, co nie wnosi dużo wartości, a równocześnie odcina od innych możliwości, które często są albo tańsze, albo bardziej rozwijające.
Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, iż półkolonie, które miały być formą wsparcia dla rodziców pracujących i sposobem na aktywne spędzanie czasu przez dzieci, stają się towarem luksusowym. Coraz trudniej znaleźć ofertę przystępną cenowo, a jednocześnie godną polecenia. Niepokoi mnie, iż coraz więcej rodzin zwyczajnie musi z takich półkolonii rezygnować, bo nie mogą sobie pozwolić na taki wydatek.
Wakacje dla dzieci nie powinny być 'usługą' tylko dla nielicznych. Powinny być dostępne i atrakcyjne dla wszystkich dziecka, niezależnie od tego, jak wyglądają finanse jego rodziny.
Bardzo liczę na to, iż rynek się zmieni, iż pojawi się więcej ofert, które będą łączyły jakość z rozsądną ceną, i iż rodzice z ulgą będą mogli planować lato dla swoich pociech, nie martwiąc się o gigantyczne wydatki".