„Chcieliśmy tylko pomóc sąsiadce, a w zamian otrzymaliśmy skargę. To ma być wdzięczność?!”

polregion.pl 4 dni temu

„Po prostu chcieliśmy pomóc sąsiadce, a w zamian dostałysmy donos. To ma być wdzięczność?!”

— Niedawno przyszła do nas pracownica socjalna — opowiada 35-letnia Kasia. — Powiedziała, iż wpłynęła anonimowa skarga: podobno nasze dzieci są zaniedbane, a my nie zapewniamy im odpowiednich warunków. Obejrzała mieszkanie, zajrzała do lodówki, porozmawiała z dziećmi… Wszystko w porządku. Wypełniła papiery, kazała podpisać i poszła. Ale do dziś nie rozumiem — kto i po co to zrobił?

Kasia i Wojtek są małżeństwem od ponad dziesięciu lat. Wychowują dwoje dzieci — ośmioletniego syna i pięcioletnią córkę. W domu panuje porządek, dzieci są zadbane, grzeczne, dobrze się uczą. Ani w szkole, ani w przedszkolu nie ma na nich skarg. choćby same dzieciaki na pytania rodziców odpowiedziały, iż wszystko gra. Więc skarga musiała pochodzić z zewnątrz. Ale od kogo?

Odpowiedź pojawiła się niespodziewanie. Tydzień później Kasia zobaczyła na podwórku Ewę — wnuczkę starszej sąsiadzki, babci Heleny. Przypomniała sobie, jak kilka lat temu pokłóciły się już przy pierwszym spotkaniu. Relacje między nimi nie układały się, a potem w ogóle przestały się widywać. Teraz wszystko stało się jasne.

Z babcią Heleną Kasia i Wojtek mieli bardzo ciepłe relacje. Starsza pani cieszyła się, gdy obok zamieszkali młodzi sąsiedzi. Często wpadała na herbatę, przynosiła pierogi, zostawała z małym Bartkiem, gdy Kasia musiała wyjść. A Kasia i Wojtek odwdzięczali się pomocą — robili zakupy, przynosili leki, latem zabierali babcię na działkę.

Gdy Helena zachorowała, Kasia odwiedzała ją niemal codziennie — sprzątała, gotowała, pilnowała, by brała leki. Owszem, przychodziła też pracownica socjalna, ale kilka pomagała. Ród Heleny zdawał się nie istnieć: nikt nie dzwonił, nie przyjeżdżał, nie interesował się.

— Przez osiem lat ani razu nie słyszałam o jej córce ani wnuczce — wspomina Kasia. — Robiliśmy, co mogliśmy, ale mieliśmy swoją rodzinę. W pewnym momencie zrozumiałam, iż to dla nas za dużo. Wtedy sama zaproponowałam babci, żeby spróbowała odnaleźć rodzinę, może uda się odnowić kontakt.

Helena smutno podyktowała numery. Kasia odnalazła jej córkę Magdę i wnuczkę Ewę w social mediach. Napisała do nich, prosząc, by przyjechały — mama jest w ciężkim stanie, bardzo potrzebuje wsparcia.

Helena aż się rozpłakała: „Czyżby przyjechały? Nie widziałam ich piętnaście lat…” Ostatni raz córka pojawiła się, gdy Ewa miała siedem lat. Wtedy pokłóciły się ostro — Magda chciała sprzedać mieszkanie mamy, babcia się nie zgodziła. Od tamtej pory córka zerwała kontakt.

Ale ku zaskoczeniu Kasi, już następnego dnia Magda przyjechała. Z Ewą. I zaczęło się piekło.

Magda od progu krzyczała, iż Kasia i Wojtek pomagają Helenie tylko po to, by przejąć mieszkanie. Oskarżyła ich, iż rzekomo trują staruszkę, by szybciej przejąć jej własność. Kasia stała jak wryta, nie wiedząc, jak zareagować. Wojtek nie wytrzymał — stanął w obronie żony i kazał „gościom” wynosić się z domu. Ale ci nie odeszli w milczeniu.

— Zrobimy wszystko, żebyście trafili za kratki! — wrzeszczała Ewa. — Na razie jeszcze lekko wam uchodzi! Dopilnujemy, żeby was eksmitowali, złożymy skargi, gdzie się da! Jeszcze odpowiecie za to, oszuści!

Wtedy Kasia zrozumiała, skąd wziął się donos do opieki społecznej. Stało się jasne, kto postanowił się w ten sposób „odegrać”.

— Chciałam tylko dobrze… — mówi Kasia. — Nigdy bym nie pomyślała, iż za pomoc starszej osobie można oberwać jak po łbie. My z Wojtkiem nie mieliśmy zamiaru brać mieszkania. Po prostu nie mogliśmy zostawić Heleny samej — zasługiwała na ludzkie traktowanie. Gdybym tylko wiedziała, jaka jest jej rodzina… nigdy bym ich nie szukała.

Teraz Kasia unika tematu tamtej rodziny. Żyje swoim życiem, zajmuje się dziećmi i stara się zapomnieć o tej awanturze. Ale posmak został.

— Więcej nie będę się wtrącać w cudze sprawy. Do nikogo nie zapukam, nikogo nie wyciągnę z tarapatów. Nie dlatego, iż się boję — nie. Po prostu boli. Kiedy robisz coś dobrego, a w zamian dostajesz błoto. Boli i przykro.

Idź do oryginalnego materiału