Ciężar wolności

newsempire24.com 4 dni temu

**Ciężka wolność**

— Irena Pawłówna, nie widziałaś niebieskiej teczki z dokumentami? Zostawiłem ją na szafce w salonie! — głos Krzysztofa drżał z niepokoju. Przeszukał cały dom w spokojnej podkrakowskiej miejscowości, ale teczka jakby wyparowała.

— A, jakaś tam leżała — odparła obojętnie Irena Pawłówna. — Potargana, poplamiona, no to wyrzuciłam.

Krzysztof zastygł, jakby dostał w brzuch. W tej teczce był raport, nad którym pracował dwa tygodnie. Jutro ostatni dzień, by oddać go szefowi. Przepisać można, ale podpisy? Skąd je weźmie o dziesiątej wieczorem?

— Jak mogłaś?! — syknął Krzysztof, tłumiąc furię. — To był najważniejszy raport! Prawie nowa teczka, parę rys! Zrozum, iż mogę stracić pracę!

— Nie rozrzucaj po domu swoich papierów! — prychnęła teściowa, odsuwając niedopitą herbatę. — Wielki interesant! jeżeli była taka ważna, schowałbyś do swojego pokoju, a nie rzucał byle gdzie!

— Leżała na szafce, nie na podłodze! — Krzysztof czuł, jak krew napływa mu do skroni.

Nie po raz pierwszy Irena Pawłówna wyrzucała jego rzeczy. Raz „za starą” koszulę, innym razem stary notatnik. Ale dziś przekroczyła granicę.

— To mój dom, ja tu rządzę! — oświadczyła teściowa, dumnie unosząc brodę. — Nie podoba się? Nikt cię tu nie trzyma!

Krzysztof zacisnął pięści, licząc w myślach do dziesięciu. Spokój nie nadchodził. Rządzę… Tak, dom należał do Ireny Pawłówny. To ona uparła się, by jej córka, Kinga, i Krzysztof zamieszkali z nią. „Po co płacić komuś, skoro u mnie miejsce jest?” — powtarzała.

Z początku to miało sens. Krzysztof gwałtownie piął się po szczeblach kariery, znikał w pracy od rana do nocy. Kinga była w ciąży, a stan jej zdrowia był ciężki — ledwo wstawała z łóżka. Gotowanie, sprzątanie? Nie wchodziło w grę. Irena Pawłówna zaproponowała pomoc i przyjęli ją z wdzięcznością.

Lecz po roku, gdy urodził się syn Jakub, Krzysztof zaczął mówić o wyprowadzce. choćby wynajęte mieszkanie, ale własne, z własnymi zasadami. Kinga się zbuntowała: „Po co? Mama wszystko robi, zajmuje się Kubą, ja odpoczywam!” Podobało jej się życie, w którym rankiem mogła włóczyć się po sklepach, w południe iść do salonu piękności, a wieczorem przez chwilę pobawić się z synem. Być gospodynią nie pragnęła.

Krzysztof ustąpił, ale nie zamierzał tego znosić wiecznie. Potajemnie inwestował w budowę domu na obrzeżach miasta. Kinga nic nie wiedziała — przewidział jej protesty, wymówki, wszystko, byle tylko zostać pod mamuliną opieką. Jej życie przypominało bajkę o bogatej dziedziczce, a wyprowadzka groziła sprzątaniem, gotowaniem i opieką nad dzieckiem.

Rozmyślając o tym, Krzysztof narzucił kurtkę i zszedł do śmietników. Wiedział, iż śmieci jeszcze nie wywieźli, i miał nadzieję znaleźć teczkę. Może będzie grzebał w odpadach, ale szansa była. Torba powinna być na wierzchu — wyrzucona niedawno.

Szczęście mu sprzyjało — teczka się znalazła, dokumenty nienaruszone, choćby nie pogniecione. Krzysztof, z ulgą wzdychając, wrócił do domu, rzucając teściowej lodowate spojrzenie. Skierował się do Kingi. Dzisiejsza rozmowa miała być trudna.

— Jutro wieczorem pakujesz rzeczy. Wyprowadzamy się — rzucił zmęczonym głosem, zapadając w fotel. — Nie zniosę już wybryków twojej matki! Dlaczego ja, dorosły człowiek, mam znosić jej docinki? Ona się wyżywa na mnie!

— Wyprowadzka? Dokąd? — spanikowała Kinga. — Co ci tu nie pasuje? Żyjemy na gotowym! I nie waż mi obrażać mamy, ona tak wiele dla nas robi!

— Zgodziłem się tu mieszkać tylko, dopóki potrzebowałaś pomocy — odciął się Krzysztof. — Teraz jesteś zdrowa i możesz być panią w swoim domu.

— Mama pomaga z Kubą! On jest taki niespokojny, sam wiesz!

— Pomaga? — Krzysztof sarkastycznie uniósł brew. — Ona całkiem wychowuje naszego syna! I jeszcze go przeciwko mnie nastawia. Słyszałem, jak mówi mu, iż tata jest zły!

— Kuba nie ma choćby roku, co on rozumie? — przewróciła oczami Kinga. — Przesadzasz.

— Niedoceniasz! — wybuchnął Krzysztof. — Myślisz, iż godzina przed snem to macierzyństwo? Irena Pawłówna choćby nie daje mi się z nim pobawić — raz zabiera go przebierać, raz karmić!

— Jakbyś tak bardzo chciał go wychowywać! — warknęła Kinga. — Wychodzisz — on śpi, wracasz — on śpi.

— Od przyszłego miesiąca wszystko się zmieni — oświadczył twardo Krzysztof. — Dostałem nowe stanowisko z ustalonym grafikiem, bez nadgodzin. Ale biuro jest w innej dzielnicy, stąd to katorga.

— To nie powód do wyprowadzki! Masz samochód! — oburzyła się Kinga. — Gdzie niby chcesz iść? Wynająć mieszkanie?

— Mamy swój dom — spokojnie odparł Krzysztof.

— Jaki dom?! — Kinga aż zachłysnęła się zdumieniem.

— Duży, przestronny, w zielonej okolicy. Budowę skończyli dwa tygodnie temu, meble kupiłem wczoraj.

— Nie chcę do domu jednorodzinnego! — wrzasnęła Kinga. — Nigdzie nie jadę!

— Albo tak, albo rozwód — postawił sprawę jasno Krzysztof.

— Nie dam rozwodu! Kuba ma mniej niż rok, mam prawo! — Kinga cisnęła telefonem w kanapę, co dla niej było niewyobrażalne.

— Nie dawaj — skinął Krzysztof. — Ale nie zostanę w tym domu z twoją matką. Jadę do swojego, będę gospodarzem. Jem, co chcę, oglądam, co chcę, zostawiam rzeczy, gdzie chcę, nie bojąc się, iż wylądują w śmietniku. A ty pomyśl, za co będziesz żyć. Emerytura twojej matki to grosze. Alimenty zapłacę, ale to nie to, co wydajesz teraz. Zastanów się, droga.

Kinga jednak ustąpiła. Wyprowadzili się. ale nowe życie okazało się dla niej koszmarem. Sprzątanie, gotowanie, nieustanna opieka nad dzieckiem. Gdzie tu salon i koleżanki? Krzysztof pomagaKinga pewnego dnia zrozumiała, iż ta ciężka wolność była jedynym sposobem, by wreszcie stała się sobą.

Idź do oryginalnego materiału