Byłam na dużym komunalnym cmentarzu, a po jednej z szerokich alejek jechała na rowerku biegowym 3-4-letnia dziewczynka. Aż się uśmiechnęłam. Pomyślałam, iż to sprytny sposób, by zachęcić malucha do przemierzania tak dużych dystansów (ten cmentarz jest naprawdę olbrzymi).
Nagle usłyszałam kąśliwy komentarz starszej pani, która, wyraźnie oburzona, zwróciła się do matki dziecka: – Nie masz pani szacunku do zmarłych? To nie plac zabaw, tu się przychodzi z powagą!
Widać było, iż słowa te przeraziły malca, który porzucił rowerek i przytulił się do mamy. Kobieta jednak nic nie odpowiedziała starszej pani, choć było widać, iż komentarz ją zabolał.
Te słowa dają do myślenia
Po chwili podeszłam do niej i zamieniłyśmy kilka słów. Chciałam ją zapewnić, iż nie wszyscy myślą tak rygorystycznie, i iż – przynajmniej moim zdaniem – rowerek to nie powód do zgorszenia. Mama wyznała, iż rozumie, iż cmentarz to miejsce zadumy, ale nie uznała swojego pomysłu za brak szacunku.
– Córka od dawna już nie jeździ w wózku, a cmentarz jest duży. Mam przy sobie znicze, kwiaty, wiaderko z inne rzeczy do czyszczenia pomników – nie dałabym rady nieść tego wszystkiego i dodatkowo jej na rękach, gdyby się zmęczyła – tłumaczyła.
– Na rowerku się nie nudzi i nie biega między pomnikami. Nad grobami opowiadam jej o pradziadkach, o rodzinie i dlaczego zapalamy znicze. Wtedy uważnie słucha i zadaje pytania. W tym wieku myślę, iż to i tak wiele. Znam wiele osób, które ciągną małe dzieci na siłę 1 listopada w ten cały tłum albo wręcz przeciwnie nigdy nie zabierają przedszkolaków na cmentarz, żeby nie przeszkadzały. Czy taki rowerek to nie kompromis? – zapytała.
Tak można polubić cmentarze
Starsze osoby często trzymają się dawnych przekonań, a niektóre pomysły młodych nie mieszczą im się w głowach. Widząc jednak, jak mama tej dziewczynki bardzo troszczy się o to, by uczyć dziecko szacunku w sposób dostosowany do jego wieku, pomyślałam, iż takie podejście może być choćby głębsze niż tylko bezwzględna cisza i powaga.
Sama pamiętam częste wycieczki na cmentarz z moją babcią. Zbierałam między pomnikami kasztany, z których potem układałam serca i krzyże na odwiedzanych pomnikach. Ta niewinna zabawa sprawiła, iż wtedy chętnie szłam przed siebie, a babcia opowiadała mi o zmarłych krewnych. Z perspektywy dorosłego wiem, iż wiele mnie to nauczyło. Dziś wizyta na cmentarzu to miły spacer pełen wspomnień, a nie tylko obowiązek, który trzeba "odhaczyć" 1 listopada. A wy co uważacie na ten temat?