Czy powinnam jej powiedzieć, iż mój syn jej wcale nie kocha?

newsempire24.com 2 dni temu

Czy powinnam powiedzieć jej, iż mój syn wcale jej nie kocha?

Nazywam się Anna Kowalska i mieszkam w Giżycku, gdzie Mazury tętnią magicznym spokojem nad jeziorem Niegocin. Piszę do Was, bo dusza moja pełna jest niepokoju i nie mogę znaleźć ukojenia. Podzieliłam się swoimi troskami z najlepszą przyjaciółką, ale zamiast wsparcia dostałam jedynie zdumione spojrzenie i ostre: „Ty chyba oszalałaś? Nie wkraczaj tam, gdzie może cię przygnieść cudzy ciężar!” Jej słowa mnie dotknęły, ale nie pomogły — muszę znaleźć rozwiązanie, bo inaczej zadławię się tym ciężarem.

Chodzi o mojego syna, Jakuba. Ma 25 lat i mieszka z dziewczyną, Zosią, w naszym domu. Nie mam powodu do narzekania: zajmują jego pokój, oboje pracują, nie są dla nas finansowym obciążeniem. Zosia jest wspaniała: dobrze wychowana, łagodna i o dobrym sercu. Ale znam mojego syna jak nikt inny i widzę prawdę, którą ukrywa za uśmiechem: on jej nie kocha. Jakub troszczy się o nią — jest delikatny, uważny, zawsze gotów do pomocy. Spełnia jej zachcianki niczym rycerz z bajki: na każde święto wręcza kwiaty i prezenty, po jej ciężkich zmianach odwozi ją z pracy, choćby jeżeli jest noc. Gdy mają wspólny dzień wolny od pracy, wyjeżdżają — to do przyjaciół na wieś, to w góry na narty, to do ciepłych źródeł.

Niedawno Zosia upadła na stoku — pechowo, z hukiem, prawie łamiąc sobie wszystko. Jakub zaniósł ją na rękach do hotelu, a wieczorem pojechał pędem do szpitala w Olsztynie. Gdy leżała z nogą w gipsie, troszczył się o nią jak o dziecko: karmił, pocieszał, nie odstępował na krok. Z boku — idealny mężczyzna zakochany bez pamięci. Ale ja wiem: to maska. On jej nie kocha. Jego serce milczy i to mnie rozdziera.

Przed Zosią Jakub był z inną — Martą. Ich miłość była jak burza: ostre krawędzie, krzyki, łzy, rozstania i pojednania. Prawdziwe tropikalne tornado emocji. Marta była jego pierwszą prawdziwą miłością — taką, co wypala wszystko w środku. Czekałam, aż się ustatkują, dostroją swoje charaktery, ale nagle wyjechała do Niemiec, pozostawiając go samego. Przez pół roku Jakub był cieniem samego siebie: chodził jak zagubiony, nie jadł, nie spał. Biegałam za nim, prosiłam, czuwałam jak nad dzieckiem, obawiając się, iż tego nie przetrwa. A potem pojawiła się Zosia — całkowite przeciwieństwo jego pierwszej miłości. Spokojna jak jezioro podczas ciszy, umie słuchać, pocieszać, nigdy nie podnosi głosu. Jest światłem w naszym domu, ale widzę: dla niego to nie jest miłość, a obowiązek, wdzięczność, cokolwiek, tylko nie uczucie.

I oto mój trudny dylemat: powiedzieć jej prawdę? Możecie nazwać mnie szaloną, ale nie mogę żyć z tą wiedzą. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw jak gorąca lawa i zniszczy wszystko. Wyobrażam sobie, jakie piekło czeka tę dziewczynę — uroczą, niewinną, niezasługującą na taki ból. Jej rozczarowanie będzie druzgocące, zmiażdży ją jak delikatny kwiat pod butem. Nie zrobiła nic, by na to zasłużyć, a ja stoję i patrzę, jak zmierza ku przepaści, nie wiedząc, co ją czeka.

Przyjaciółka ma rację — wkraczam w miejsca, gdzie mogę się sparzyć. Ale jak milczeć? Matczyna dusza krzyczy: ratuj ją, ostrzeż, nie pozwól jej się rozbić! Widzę, jak Zosia patrzy na Jakuba — z takim zaufaniem, z taką czułością, iż aż serce się ściska. A on? Odgrywa rolę i robi to mistrzowsko, ale znam jego oczy — nie ma w nich ognia, nie ma tego, co było z Martą. Jest dla niej dobry, ale to nie miłość, a ja nie mogę udawać, iż niczego nie zauważam.

Czasem myślę: może się mylę? Może to ja wymyśliłam, iż jej nie kocha, ze strachu o niego? Ale nie, czuję to na skórze, każdą komórką. Jakub mieszka z nią, bo tak wygodniej, bo ona jest dobra, a nie dlatego, iż nie może bez niej oddychać. I ta myśl gryzie mnie dniem i nocą. Powiedzieć Zosi? Zniszczyć jej świat, który uważa za swoje szczęście? Czy milczeć, aż ona sama podejmie krok, który ją zrani? Boję się, iż jeżeli przemilczę, zostanę współodpowiedzialna za jej ból. A jeżeli powiem — sama rozbiję wszystko, a ona mnie znienawidzi, a syn mnie przeklnie.

Proszę, pomóżcie mi radą! Nie jestem szalona, jestem matką, która widzi więcej, niż by chciała. Jest mi żal ich obojga — Zosi, która oddaje swoje serce temu, kto go nie przyjmie, i Jakuba, który żyje w tym kłamstwie. Co zrobić z tą prawdą, która mnie od środka pali? Jak ją ochronić, nie tracąc syna? Stoję na rozdrożu, a każdy wybór jest jak nóż w sercu. Błagam, doradźcie, jak znaleźć spokój w tym piekle, które sama sobie stworzyłam swoimi myślami.

Idź do oryginalnego materiału