W ciągłym pędzie
"Poranki to gonitwa, chyba w większości domów. Choć z mężem staramy się wszystko przygotować wcześniej to i tak zawsze robi się nerwowo, szczególnie gdy synowie się 'nie śpieszą' do wyjścia. Nie prosimy, nie wyręczamy, ale i nie krzyczymy. zwykle padają komendy. W krótkich żołnierskich słowach w pewnym sensie dyrygujemy dziećmi. Hasłami wyznaczamy kolejne zadania, co ma usprawnić proces bez zbytniego rozwlekania się nad śniadaniem, myciem zębów, czy zakładaniem butów. Nie chodzi o naszą nieczułość, ale zawsze wydawało nam się, iż krótkie komunikaty w stylu: zęby, buty, kurka, bardzo zwięzłe i konkretne, pomagają dzieciom zrozumieć nasze oczekiwania.
W przedszkolu też racze szybko. Samodzielnie, jednak nierzadko z popędzaniem, a choćby i irytacją. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Nie brakuje rodziców z podobnym podejściem, a także rodziców, którym puszczają nerwy i tylko głębokie wdechy ratują ich przed eksplozją w przedszkolnej szatni. Ale ja nie o tym. Jest jeden tata, który bardzo się wyróżnia swoim podejściem i dosłownie manie zachwyca każdego dnia.
Gdzie rozdają tyle cierpliwości?
Mężczyzna przyprowadza do przedszkola dwóch chłopców. Cierpliwie czeka, jak sami się rozbiorą, choć niekiedy to bardzo długi proces. Spokojnie siedzi i kibicuje chłopcom, gdy samodzielnie rozpinają kurtkę i zakładają kapcie. A gdy się frustrują i denerwują, spokojnym tonem mówi: 'dasz radę', 'spróbuj sam'. Niewyspani lub zmęczeni, czasem choćby 'dają czadu', ale ten tata przez cały czas jest niezmiennie spokojny. Nigdy nie słyszałam, by podniósł głos, choćby na twarzy nie było cienia irytacji, czy zniecierpliwienia. Przenigdy nie słyszałam, by popędzał dzieci.
Początkowo myślałam: 'szczęściarz, dziś ma wolne', 'pewnie idzie na późniejszą godzinę, nigdzie nie musi lecieć', 'jakbym miała czas, to też bym tak przesiadywała w przedszkolu', 'pewnie jego dzieciaki dobrze sypiają', 'rano gwałtownie się ogarniają to i w przedszkolu ma więcej cierpliwości'... ale z czasem okazało się, iż on nigdy nie ma gorszych dni. Przestałam wymyślać dlaczego, on dziś więcej cierpliwości i uśmiech na twarzy. Skończyłam z myśleniem: 'pewnie ma mniej zmartwień', 'pewnie nie ma kredytu', 'pewnie ma lepszą pracę', 'musi mieć taki charakter'. Zaczęłam go podziwiać i zachwycać się czymś, co powinno być naturalne.
Zazdroszczę bardzo. Drogi tato, skąd bierzesz tyle cierpliwości? Chciałbym mieć jej, choć w połowie tyle, co ty. Skąd bierzesz tę pozytywną energię, której czasem tak bardzo mi brakuje. Każdego dnia uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia. Cierpliwy i życzliwy dla dzieci i innych rodziców w szatni.
Czy taki jest przez cały dzień? Tego nie wiem, ale dzięki niemu poczułam, iż warto postarać się, by być takim rodzicem! Zrozumiałam, iż to ja swoim postępowaniem i nastawieniem mogę sprawić, iż ten dzień będzie dobry dla moich dzieci. To ja decyduję o tym, czy zacznie się gwałtownie i nerwowo pod olbrzymią presją, czy będzie pozytywnie i spokojnie. Przecież warto dzieciom okazywać wsparcie i życzliwość każdego ranka.
Zwolniłam, odpuściłam i jest naprawdę fajnie. Dzieci mają lepszy dzień, ale i ja czuję się lepiej. To pozytywny start dla nas wszystkich. Nie zawsze się udaje, nie zawsze mam cierpliwość, jeszcze czasem się nakręcam i łapię, iż chcę biec. Ale wiem, iż warto nad tym pracować.
Dziękuję ci za to tato z przedszkolnej szatni".