Kiedy Oldze nie udało się przekonać Diany przez telefon, by wyszła z domu, przyjechała osobiście.
– Ubieraj się, bo inaczej stąd nie wyjdę – oświadczyła od progu.
– Skoro już przyjechałaś, to wejdź – odparła Diana.
Olga skorzystała z zaproszenia i weszła do mieszkania przyjaciółki. Powiedzieć, iż była zaskoczona, to mało. Mimo iż przyjaźniły się już kilka lat, to rzadko bywały w swoich domach. Diana nie lubiła odwiedzin ani samych wizyt u kogoś.
W mieszkaniu Diany było przepięknie, od razu widać było, iż w każdy kąt Diana włożyła swoje serce. Staranny remont, śnieżnobiałe ściany, meble w stylu minimalistycznym, wysmakowane dodatki – Olga była zachwycona.
– Diano, jak tu u ciebie pięknie! Wiedziałam, iż jesteś zdolna, ale nie przypuszczałam, iż aż tak – jej wzrok błądził po kolejnych zakątkach.
Diana zaproponowała Oldze herbatę, a przyjaciółka była zachwycona filiżankami z kompletu – były jak z bajki. Znów pochwaliła Dianę, przyznając, iż dawno nie widziała takiego uroku we wszystkim.
Kiedy Olga piła herbatę, Diana opowiedziała jej, iż mieszkanie odziedziczyła po babci, a remont przeprowadziła sama.
– Diano, przecież tak nie można. Jesteś piękną dziewczyną, a zamknęłaś się w domu i nigdzie nie wychodzisz. Skończone. Dzisiaj wychodzimy pod choinkę, zbieraj się – nalegała energiczna Olga.
Diana zrozumiała, iż tym razem nie wykręci się wymówkami, więc zaczęła się szykować.
– A w Sylwestra gdzie byłaś? – zainteresowała się Olga.
– Tu, w domu.
– Sama?
– Tak, sama. A co w tym złego? Już od kilku lat witam Nowy Rok w samotności.
– Ale chociaż jakieś życzenie sobie wypowiedziałaś? – nie ustępowała Olga.
– Wypowiedziałam… ale ci nie powiem, bo się nie spełni – rozpromieniła się Diana.
– A ile tu masz pokoi? – spytała Olga.
– Dwa. Jeden mój, a drugi po remoncie zamknięty… No, nieważne – Diana nagle się speszyła i zaczęła się jeszcze szybciej zbierać do wyjścia.
Oldze przemknęło przez myśl, iż ta tajemnicza zamknięta sypialnia dla kogoś jest przeznaczona. Próbowała dyskretnie zajrzeć przez szybę w drzwiach, ale ujrzała tylko przyjemne, różowawe kolory.
– Wow, jak tu jest pięknie! I jak dużo! – Diana wprost nie mogła się napatrzeć na ogromną choinkę, do której Olga ją przyprowadziła. Tak bardzo skupiła się na widoku, iż nie spojrzała pod nogi, pośliznęła się i upadła.
Wieczorny spacer zakończył się w szpitalu; założono Dianie gips. Młody lekarz złożył im życzenia noworoczne, radząc większą ostrożność w przyszłości.
Olga odwiozła przyjaciółkę do domu i została u niej na noc, na wszelki wypadek – Diana miała silny ból, a Olga czuła się winna, iż wyciągnęła ją z domu.
– Może w końcu zdradzisz mi, co to za tajemniczy pokój? – spytała Olga.
– To… dziecięcy pokój. Rozumiesz, bardzo chcę mieć rodzinę i dzieci… To właśnie o tym marzeniu pomyślałam w Sylwestra…
Diana opuściła wzrok, a Olga ją przytuliła. Wiedziała, iż jej przyjaciółka jest cudowna, troskliwa i zbudowała tu takie gniazdko, naprawdę zasługując na szczęście. Ale kto wie, kiedy ono nadejdzie…
Następnego dnia na telefon Diany zadzwonił nieznany numer.
– Jak się pani czuje, Diano? Tu Andrzej, lekarz, który zajmował się panią wczoraj. Nie mogłem zasnąć całą noc, martwiłem się, iż pozwoliłem pani samej wrócić…
– Dziękuję, niech się pan nie zamartwia. Była ze mną przyjaciółka – zmieszała się mile zaskoczona Diana. – Skąd ma pan mój numer?
– Przecież sama wpisała go pani wczoraj w kwestionariuszu – roześmiał się Andrzej. – A mogę przyjechać teraz do pani? Chciałbym zobaczyć… to znaczy… skontrolować pani nogę…
Oboje wybuchnęli śmiechem, a Olga niepostrzeżenie wyszła z pokoju. Coś jej mówiło, iż to początek pięknej, romantycznej historii…
– Olgo, zostaniesz chrzestną naszej córeczki? My z Andrzejem uznaliśmy, iż lepszej kandydatki i tak nie znajdziemy – zapytała szczęśliwa Diana, która niedawno spełniła swoje największe marzenie – została mamą.
– A kiedy chrzest?
– W Nowy Rok – odparła roześmiana Diana.
Olga cieszyła się ogromnie szczęściem przyjaciółki i uświadomiła sobie, iż cuda naprawdę się zdarzają w okolicy Nowego Roku, a szczęście przychodzi do tych, którzy potrafią wytrwale czekać.