Dlaczego Inna zaczęła robić buciki na drutach? choćby ona sama nie wiedziała.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dlaczego Danuta zaczęła robić buciki na drutach, sama nie potrafiła odpowiedzieć.

Jej córka skończyła właśnie czterdzieści lat. Dwa lata temu owdowiała, nigdy nie doczekawszy się dzieci. Rok temu ponownie wyszła za mąż, ale mąż był znacznie młodszy i mówił, iż chce żyć dla siebie, bez pośpiechu.

Syn Danuty dawno wyjechał do Stanów i nie planował wracać. Siostrzeńcy dorośli, ale do własnych dzieci mieli jeszcze daleko. W domu nie było ani dziecięcego śmiechu, ani nadziei na powiększenie rodziny.

Pewnego dnia w sklepie Danuta zauważyła włóczkę. Delikatne odcienie łotewskiej wełny urzekły ją. Chciała zrobić sobie sweter, kupiła cienkie druty i szydełko. ale niespodziewanie zaczęła robić maleńkie buciki.

Do wieczora pierwsza para była gotowa. Włóczki zostało jeszcze sporo. Następnego dnia zrobiła czapeczkę, potem bluzeczkę i spodenki z gumką. Kończąc komplet, wyjęła starą pudełko z guzikami i wybrała najpiękniejsze w kształcie małych słoneczek.

Wyprała rzeczy w misce z delikatnym płynem, rozłożyła do wyschnięcia na ręczniku. Patrząc na ten malutki zestaw, westchnęła:

No i umrę, nie trzymając wnuków na rękach

Lecz nagle przyszła jej inna myśl:

Gdzieś na świecie jest dziecko, któremu to na pewno się przyda.

Otworzyła laptop, by znaleźć dom dziecka w swoim mieście. Przeczytała kilka artykułów, zebrała się i poszła do sklepu po więcej włóczki tym razem w odcieniach błękitu.

W ciągu kilku dni zrobiła komplet dla chłopczyka. Potem jeszcze dziesięć par bucików i dziesięć ciepłych czapeczek, każda w innym kolorze. Spakowała wszystko do pudełka i pojechała do domu dziecka.

Bez certyfikatów nie możemy przyjąć rzeczy wyjaśniła pracownica. Lepiej by było, gdyby pani przywiozła pieluchy, one zawsze są potrzebne.

Danuta stała z ręcznymi robótkami i płakała.

No dobrze, jakoś to załatwimy w końcu powiedziała kobieta. Chodźmy, przymierzymy buciki maluchom.

Danuta brała na ręce niemowlęta, głaskała ich delikatne policzki i wkładała na małe stópki buciki. Starszym dzieciom przymierzała czapeczki.

Gdy wróciła do domu, powiedziała mężowi:

Tam powiedzieli, iż lepiej przywozić pieluchy.

Dobrze odpowiedział. Jutro kupimy. A teraz gotuj ziemniaki.

Nam dziecka nie dadzą, jesteśmy starzy, ja mam 61 lat, a ty 62 smutno powiedziała Danuta.

Może i nie dadzą, ale drzwi nam nikt nie zamknie spokojnie odparł mąż. Możemy się umówić, przychodzić, pomagać. Buciki i skarpetki narobimy, na pewno się przydadzą.

Jest tam para: chłopczyk i dziewczynka, bliźniaki. Jasnowłosi. Mają prawie dwa lata zamyślona dodała Danuta. Myślę, iż pasowałyby im ubranka. Może teraz jeszcze za duże, ale dzieci gwałtownie rosną. A buciki wyszły idealnie, zrobiłam je jak adidaski.

Pójdziemy razem zaproponował mąż. Ja wszystko załatwię, będziemy ich odwiedzać.

I rzeczywiście załatwił. Przez cztery miesiące Danuta z mężem byli wolontariuszami w domu dziecka. Ona robiła nowe ubranka na wyrost, a bliźniaki zaczęły nazywać ją mamą. ale pewnego dnia, gdy przyszli, dzieci tam nie było.

Wyobraźcie sobie, zostali adoptowani, od razu oboje opowiedziała pracownica. Zrobiliśmy zdjęcie w waszych ubrankach i tego samego dnia zadzwoniła jedna para. Kilka miesięcy przygotowywali dokumenty, dziś rano ich zabrali. Do końca baliśmy się, iż nie zechcą wziąć dwojga naraz.

W oczach Danuty zakręciły się łzy.

No czego płaczesz, głuptaska łagodnie powiedział mąż. Trzeba się cieszyć.

Tego wieczora zadzwoniła córka:

Mamo, możecie z tatą do mnie wpaść? Potrzebuję pomocy.

Coś z kranem? spytała Danuta. Znowu sąsiedzie zalali?

Nie, trzeba złożyć łóżko odpowiedziała córka. Przyjedziecie? Lepiej nie dzwonić, otwórzcie swoimi kluczami.

Dobrze, przyjedziemy skinęła Danuta.

Wsiedli do swojego Poloneza i pojechali. Mieszkanie córki lśniło czystością, z kuchni unosił się smakowity zapach. Danuta z mężem rozebrali się i włożyli kapcie.

Umyjcie ręce i idźcie do pokoju zawołała córka z kuchni. Zaraz przyjdę.

Usiedli na kanapie i zaczęli oglądać wiadomości. Nagle mąż delikatnie trącił Danutę w bok.

Podniosła głowę. W drzwiach stał zięć, Marek.

Na jego rękach siedziały te same bliźniaki, ubrane w robótki Danuty i małe buciki-adidaski. Chłopiec trzymał w rączce kawałek jabłka, a dziewczynka, z umazanymi policzkami, sprytnie zerkała i próbowała ugryźć owoc. Marek się uśmiechał.

choćby nie wiem, jak to powiedzieć W skrócie, macie wnuki. Nie mówiliśmy wcześniej, bo nie wiedzieliśmy, czy wyjdzie z papierami. Teraz Kasia zaraz przyjdzie, gotuje im kaszkę.

Do pokoju wbiegła Kasia, zaczerwieniona i uśmiechnięta.

Mamo, tato, poznajcie, to Zosia i Staś. Zobaczyłam ich zdjęcie na stronie Dzieci czekają. Są bliźniakami, tak jak ja z bratem.

I mają takie same buciki, jak adidaski, które ty nam kiedyś zrobiłaś. Pamiętasz, na tym zdjęciu, gdzie mamy po dwa lata? Pokazałam mężowi tych maluchów, a on powiedział: Bierzemy.

Marek postawił dzieci na podłodze. Podbiegły do Danuty, wyciągnęły małe rączki i krzyknęły:

Mamo! Mamo!

Danuta przytuliła je, całowała i, ocierając łzy, cicho powtarzała:

Ja nie jestem mama, jestem wasza babcia, babcia.

I znów, jakby w transie, powtarzała:

Ba Ba Ba

Mąż nie wytrzymał i parsknął śmiechem:

No i czego ty teraz płaczesz? Czas kupować włóczkę. Będziesz robić skarpetki, bo buciki już za małe

Idź do oryginalnego materiału