Dziadkowie w tydzień nauczyli moje dziecko samodzielności. Wystarczył prosty trik

dadhero.pl 7 godzin temu
"Rodzice są od wychowywania, a dziadkowie od rozpieszczania". Tak, i często jest to powód kłótni. Niektóre babcie i dziadkowie przeginają z rozpieszczaniem wnuków. Ale bywa też odwrotnie. "Mój nieogarnięty syn po tygodniu u teściów zmienił się nie do poznania. Szok, jak łatwo nauczyli go samodzielności" – pisze w liście nasz czytelnik.


Maciek to 12-latek jakich u nas wiele. Wszystko podetknięte pod nos, a jedyny obowiązek to chodzenie do szkoły. No, czasem jeszcze wstawienie naczyń do zmywarki i wyrzucenie śmieci, ale to dopiero po kłótni. "I to jest moja wina, tak go nauczyłem" – przyznaje pan Paweł w liście do naszej redakcji.

Wakacyjna szkoła samodzielności u dziadków


Nauczył, bo chciał być fajnym ojcem. A ża ma wolny zawód i pracuje zdalnie zanim stało się to modne, to mógł się wykazać. Robił synowi śniadania, czekał z obiadem, składał wyprane ubrania. Wymagań nie stawiał. Ani on, ani jego żona. Oboje wychodzili z założenia, iż "dzieciak się jeszcze w życiu napracuje".

"Efekt był taki, iż Maciek nie zrobił sobie kanapki, jak w domu nie było krojonego chleba. Zresztą jak był, to też wolał mnie poprosić, bo 'tatuś robi lepsze kanapeczki'. Ja się na to łapałem i tak krok po kroku zrobiłem z niego życiowego niedorajdę" – pisze nasz czytelnik.

Prawdopodobnie nic by się nie zmieniło, gdyby nie teściowie pana Pawła. "Rzadko nas odwiedzają, ale w tym roku byli u nas w długi majowy weekend. Nie skomentowali naszych zwyczajów, choć widziałem, iż nie podoba im się to, jak wychowaliśmy Maćka. A przed wyjazdem zaproponowali mu, żeby przyjechał do nich na wakacje, choć na parę dni" – wspomina Paweł

I w ciągu tych kilku dni stał się cud. Maciek wrócił kompletnie odmieniony. Paweł przekonał się o tym w poniedziałkowy poranek. "Robiłem sobie akurat kawę, gdy mój syn wszedł do kuchni. Wyjął chleb, ukroił sobie trzy kromki i zrobił kanapki. I zjadł przy stole, a nie w swoim pokoju. A potem umył talerz i odstawił do suszarki" – opisuje nasz czytelnik.

I dodaje: "Długo nie mogłem wyjść z szoku. Ale w końcu zapytałem, co mu się stało. Odpowiedział, iż u dziadków sam sobie robił śniadania i wie, iż to nie jest trudne". Paweł natychmiast zadzwonił do teściów, żeby zapytać, jak zmusili Maćka do takiego wysiłku. Okazało się, iż zastosowali prosty trik. Wzięli wnuka na litość.

Sprytna metoda. Tak nauczyli wnuka samodzielności


"Jak pierwszego dnia Maciek poprosił go o śniadanie, to babcia mu powiedziała, iż była już rano po zakupy, sprzątała i pieliła ogródek, no i dopiero co usiadła, żeby odsapnąć. Dziadek też go nie poratował. Powiedział, iż ma nadciśnienie, w te upały to ledwie żyje i musi się oszczędzać, bo wykituje. Odstawili przy tym taki teatr, iż Maciek nie miał serca ich męczyć" – pisze pan Paweł.

W kolejnych dniach dziadkowie się rozpędzili. Prosili Maćka, by zmywał po obiedzie, odkurzał, a choćby poszedł po zakupy. Za każdym razem stosowali tę samą metodę. Zbolałe miny i narzekania na zmęczenie i kiepskie samopoczucie. Branie na litość okazało się skuteczne. Wnuk pokornie spełniał prośby, pomagał, wyręczał. A potem to już sam pytał, co trzeba zrobić.

"Maciek nie wie i pewnie nigdy się nie dowie, iż to był podstęp. Teściowie mają swoje lata i ze zdrowiem bywa u nich różnie, ale to twardziele. Na codzień świetnie sobie radzą, sami wszystko ogarniają. Poudawali, żeby Maćka nauczyć samodzielności, bez krzyków, narzekań czy krytykowania jego albo nas. I jestem im za to bardzo wdzięczny" – kończy swój list pan Paweł.

Idź do oryginalnego materiału