Gdy wszystko trafia na swoje miejsce: wybór samej siebie

newsempire24.com 2 dni temu

— Mamo, dzisiaj się spóźnię, u Oli są urodziny. Idziemy z kolegami do kina — Kacper na gwałtownie pocałował Katarzynę w policzek i zniknął w łazience. Za drzwiami rozległ się jego beztroski śmiech — coś nucił pod nosem, odkręcając wodę.

Katarzyna stała przy oknie i wsłuchiwała się w dźwięk życia pulsującego tuż obok. Kacper był szczęśliwy. Lekki. Wolny. Takim, jakim ona nigdy nie potrafiła być.

Kiedyś, jako osiemnastolatka, też wierzyła w proste szczęście. Marek wydawał się wymarzonym mężczyzną — odważnym, przystojnym, pewnym siebie. Zakochali się, wzięli ślub, zaczęli wszystko od nowa. A kilka lat później Katarzyna zrozumiała — jej życie to tylko rutyna, cisza i samotność.

Marek coraz częściej zostawał „w pracy”, wracał ponury, oderwany. A potem była ta słoiczek z przecierem dla dzieci w jego torbie. I pieluchy. Wryły się w jej pamięć jak niezbity dowód.

— To… nie to, co myślisz — wydukał wtedy.

— A co to, Marek? Co?! — krzyczała, ściskając słoik jak ostatnią nitkę rzeczywistości.

Potem wszystko się rozpadło. Było ciężko, ale przetrwała. Wychowała Kacpra sama. Bez wsparcia. Tylko teściowa została — pomagała, nie odeszła.

Kacper wyrósł na mądrego, dobrego, dorosłego człowieka. Była z niego dumna. Ale czasem… Czasem wracało uczucie pustki. Jak teraz.

Usiadła w fotelu, wzięła telefon — i zobaczyła powiadomienie: „Paweł wysłał Ci zaproszenie do znajomych”. Paweł… Jej szkolna sympatia. Ten, który kiedyś czekał na nią pod bramą z stokrotkami. choćby nie wiedziała, iż pamięta jego uśmiech. Ale serce nagle się ścisnęło.

— Grażyna, nie uwierzysz — zadzwoniła do przyjaciółki. — Paweł, ten sam Paweł z 3B, znalazł mnie na Facebooku!

— Naprawdę?! Ten, który był w tobie zakochany po uszy? Marek aż zębami zgrzytał, jak go widział. Dodaj go! Podobno teraz dobrze sobie radzi, no i podobno niedawno się rozwiódł.

Dodała. I wszystko się potoczyło. Wiadomości. Żarty. Wspomnienia. Słodki flirt, od którego policzki płonęły. Paweł był uważny, uprzejmy, szczery. Czuła, jakby znów ożywała.

— Kacper, chcę ci kogoś przedstawić — powiedziała pewnego dnia synowi.

— Pawła? — uśmiechnął się. — Mamo, wszystko widzę. I cieszę się dla ciebie.

Zaczęła promienieć. Po raz pierwszy od wielu lat. Ale to nie trwało długo. Paweł zaczął pisać rzadziej. Potem — sucho. A potem przyszła wiadomość, od której w gardle stanął guzek:

„Katarzyno, wybacz. Mam kogoś innego. Ty wtedy wybrałaś Marka — to bolało. Teraz wiesz, jak to jest”.

Patrzyła w ekran, oszołomiona. Mężczyzna po pięćdziesiątce… i taka mściwość? To wszystko była tylko gra? Zemsta za młodzieńczą urazę?

— No i ch… — westchnęła Grażyna, gdy wszystko usłyszała. — Napisz mu! Z klasą.

Wspólnie ułożyły wiadomość — ironiczną, elegancką, celnie trafioną:

„Drogi Pawle! Dziękuję ci ogromnie! Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam, tak flirtowałam, tak czułam się kobietą. Przywróciłeś mi młodość. Jakbym zrzuciła dwadzieścia lat. Mam nadzieję, iż twoja wybranka doceni twoją aktorską duszę. Powodzenia. Całuję (platonicznie). Katarzyna”.

Odpowiedź przyszła natychmiast — potok obrażKatarzyna wyłączyła telefon, spokojnie wypiła herbatę i poczuła, iż nareszcie zamknęła za sobą wszystkie drzwi, których już nigdy nie chciała otwierać.

Idź do oryginalnego materiału