Jak jedno krótkie spotkanie zmieniło moje życie

newsempire24.com 4 dni temu

Jak jedno krótkie powrót odmieniło moje życie

Jagoda dawno nie była we wsi, gdzie minęło jej dzieciństwo. Ale tym razem coś poruszyło się w jej sercu — wzięła urlop, spakowała rzeczy i wsiadła do wieczornego pociągu. Podróż trwała całą noc, a o świcie musiała iść pieszo ścieżką wzdłuż rzeki, znaną jeszcze z dzieciństwa. Jej celem było jedno — posprzątać na grobie mamy. ale nie wiedziała jeszcze, iż ta wizyta stanie się dla niej punktem zwrotnym.

Wiejska nekropolia powitała ją ciszą i dziką zielenią. Wszystko porosło, jakby przez lata nikt tu nie zaglądał. Grobowiec mamy… zarósł po pas, krzyż się pochylił, a na pagórku — kwiaty, ulubione mamy, wyrosły same. Jak znak, jak podpowiedź, jak cień mamy, która wciąż czeka…

Łzy same popłynęły po policzkach Jagody. Wspominała, jak dawniej chodziły z mamą nad rzekę, jak ta marzyła, iż jej córka będzie żyć lepiej. I rzeczywiście — Jagoda wyszła za mąż za mieszczucha, wyjechała, żyła „po ludzku”. A do wsi tylko przysyłała pieniądze starszej kobiecie przy kościele, by ta doglądała grobu. Teraz okazało się, iż tej staruszki już dawno nie ma…

— A ty czyja będziesz, gołąbko? — cichy głos wyrwał ją z zamyślenia.

Jagoda odwróciła się. Stała przed nią drobna staruszka w chuście. Nieznana twarz. Ale słowa — boleśnie znajome.

— Jestem córką Nadziei Władysławy… Jagoda.

— Ojej, Jagódko! Nie poznałam… My przecież sąsiadki byłyśmy, ja Maria Stanisława, baba Marysia! — oczy staruszki zabłysły ciepłem. — A ja tu po trochu przychodzę, zielsko wyrywam, kwiatki sadzę. Sił już nie te, ale patrzę — nikt nie przyjeżdża. A tu nagle — ty, wszystko uporządkowane, czysto…

— Na sąsiednim grobie też posprzątałam. To moja pierwsza nauczycielka, Maria Janina. Nie mogłam przejść obojętnie.

— I dobrze. Dobry uczynek bezinteresownie spełniony — duszę leczy… — cicho odparła baba Marysia i powoli odeszła.

Tego dnia Jagoda wróciła do miasta, ale już inną. Po raz pierwszy od dawna poczuła spokój. Jakby obmyła się źródlana wodą. I postanowiła — trzeba wrócić. Z mężem. Zobaczyć stary dom, zrobić remont. A Kacper, jej mąż, od dawna marzył, by pobyć na wsi, choć wcześniej choćby nie brała tej myśli pod uwagę.

Wiejska chata, choć stara, była rodzinna. Dach przeciekał, podłoga zapadła się, okna wyblakły. ale dzięki wysiłkom Jagody i Kacpra przez lato dom zmienił się nie do poznania. Postanowili spędzić tam wakacje, a może — i coś więcej.

A potem nagle przyszła do nich ciocia Elżbieta — ta sama, która wiecznie narzekała na zaniedbany grób, na zapomnienie. Rozpłakała się. Powiedziała:

— Zabierzcie i mnie, Jagódko. Chcę na grób siostry. Chcę się z nią pogodzić. A o pomniku to z żalu gadałam, żeby zwrócić uwagę… Dla Nadzi najpiękniejszym pomnikiem nie będzie kamień, ale to, iż tu przyjeżdżacie, iż dom ożyliście…

I rzeczywiście, stara chata rozbłysła nowymi oknami, zapachem świeżej farby, dziecięcym śmiechem. Jagoda poczuła, jak miejsce, które kiedyś uważała za zapadłą dziurę, napełniło ją siłą. niedługo jeszcze dwa opuszczone domy we wsi ożyły — ktoś też wrócił…

Bo tam, gdzie się urodziłeś, gdzie twoi spoczywają — tam są korzenie. Tam jest siła. Tam prawdziwy sens życia. Nie w kamieniu i pomnikach, ale w żywej pamięci, w powrocie do źródeł, w cieple serca, które znów się otworzyło na swoje…

Idź do oryginalnego materiału