„Już Cię Nie Potrzebuję”: Jak Mąż Opuścił Żonę, Gdy Otrzymała Szansę Na Macierzyństwo

polregion.pl 5 dni temu

Dawno temu, gdy Jadwiga wracała z pracy w piątkowy wieczór, choćby nie przypuszczała, iż ten dzień zmieni jej życie na zawsze. Otworzywszy drzwi, jak zwykle zawołała:

— Kochanie, jestem w domu!

Cisza. W domu panowała niespotykana dotąd pustka.

— Dziwne… Przecież powinien już być — pomyślała i skierowała się do sypialni.

Gdy pchnęła drzwi, zastygła jak posąg. Zbigniew, jej mąż, stał przy łóżku i pośpiesznie pakował swoje rzeczy do walizki.

— Zbyszku… Co ty robisz? — szepnęła, nie wierząc własnym oczom.

— Wyprowadzam się — odparł spokojnie, choćby na nią nie patrząc.

— Jak to? Dlaczego?! Co się stało?

— To przez twojego ojca — rzucił z irytacją.

— Mojego ojca? A co on ma do tego?

Jadwiga nie rozumiała ani słów, ani sytuacji, która rozgrywała się na jej oczach. Jej małżeństwo, do którego włożyła tyle serca, miłości i cierpliwości, rozpadało się w jednej chwili.

Poznali się, gdy Jadwiga miała dwadzieścia osiem lat. Zbigniew był starszy o osiem — pewny siebie, przystojny, doświadczony. Wtedy wydawało jej się, iż spotkała prawdziwego mężczyznę. Rodzina, przyjaciele, wszyscy powtarzali, iż czas wyjść za mąż. Zegar tyka, wiek niby nie panieński. Jadwiga zaczęła patrzeć na każdego adoratora jak na przyszłego męża — a to odstraszało mężczyzn.

Ale ze Zbigniewem było inaczej. Spotkali się w kawiarni przez koleżankę z pracy, zagadali — i potoczyło się. Był uprzejmy, uważny. A gdy dowiedział się, iż Jadwiga ma własne mieszkanie, nowy samochód, dobrą posadę w urzędzie miasta i ojca-biznesmena — nagle stał się jeszcze bardziej troskliwy i czuły.

Rok później wyprawili huczne wesele. Wszystko opłacił jej ojciec. Zbigniew nie protestował. Wręcz przeciwnie — z entuzjazmem przyjął posadę sprzedawcy w jednym ze sklepów teścia.

Życie małżeńskie początkowo wydawało się bajką: wyjazdy za granicę, kolacje, prezenty. Tylko jeden szczegół psuł ten obraz: Zbigniew nigdy nie płacił. Za wszystko — Jadwiga. Z początku nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła prosić. W końcu — błagać.

— Dlaczego ja wszystko ciągnę sama? — skarżyła się przyjaciółce. — Chcę czuć się kobietą, delikatną, o którą się dba.

Lecz Zbigniew tylko się śmiał:

— Kochanie, nie bądź dziecinna. Wszystko u nas w porządku. Nie przejmuj się takimi drobiazgami.

W pracy prawie nic nie robił, większość czasu spędzał w telefonie, a pieniądze, które zarabiał, odkładał na swoje konto. Jadwiga nie domyślała się niczego.

Aż zachorowała. Poważnie. Na miesiąc trafiła do szpitala. Rodzice odwiedzali ją codziennie, Zbigniew — rzadko. Gdy wróciła do domu, aż krzyknęła: brud, sterta naczyń, podłoga zasypana śmieciami.

— W ogóle tu nie sprzątałeś?! — wybuchnęła.

— A czemu miałbym? To kobiece zajęcie — odparł leniwie.

— Ale ja byłam w szpitalu, Zbigniew! I teraz mam to sprzątać sama?!

— No, już jesteś w domu. To sobie posprzątaj.

Jadwiga, osłabiona, wezwała firmę sprzątającą. Lekarz powiedział: rekonwalescencja potrwa co najmniej rok. O dziecku choćby nie mogła myśleć.

Gdy rok później lekarze wreszcie pozwolili jej starać się o dziecko, z drżeniem serca powiedziała o tym mężowi.

— Wyobrażasz sobie? Możemy już… Możemy zacząć planować!

— Hmm… Teraz jestem zajęty. Nie czas na to — mruknął, wpatrzony w kontroler nowej konsoli, którą kupiła za swoje pieniądze.

Minęły tygodnie. Wciąż zbywał ją wymówkami. Aż pewnego dnia oświadczył:

— Wiesz co, Jadwiga… Odchodzę. I nie chcę mieć z tobą dziecka.

— Co ty mówisz?!

— Nie kocham cię. I nigdy nie kochałem. Było mi z tobą wygodnie. Mieszkanie, pieniądze, samochód. Teraz mam to wszystko dość. Zmęczyłaś mnie. Nie jesteś mi już potrzebna.

— Zbigniew, ty… nie możesz tak! Widziałeś, jak się leczyłam, jak czekałam!

— Twoje problemy. Nie moje. Jestem wolny.

Trzasnął walizką, wrzucił do niej konsolę — i wyszedł.

Jadwiga nie jadła, nie spała, siedziała w pustym mieszkaniu, wpatrzona w ścianę. Po trzech dniach przyjechali zaniepokojeni rodzice. Ojciec, widząc córkę w tym stanie, ledwo powstrzymał gniew.

Zabrali ją do swego domu za miastem. Tego samego wieczoru Zbigniew stracił pracę. Niedługo potem Januszowi Kowalskiemu udało się przez znajomych zablokować konto zięcia. Wszystkie jego „oszczędności” — przepadły.

Zbigniew został z pustym portfelem, bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo starczyło mu na wynajęcie pokoju. Nie wiedział, co robić dalej.

A Jadwiga po kilku miesiącach znalazła nową pracę. Tam poznała mężczyznę o imieniu Marek. Nie był młody, ale był uczciwy, spokojny, i od pierwszego wejrzenia obdarzył ją szacunkiem i dobrocią.

Pół roku później w jej życiu zdarzył się mały cud: dwie kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców — i niekończąca się wdzięczność sobie, iż kiedyś odważyła się powiedzieć „dość”.

Idź do oryginalnego materiału