Jest takie powiedzenie: „Pierwsze 40 lat dzieciństwa to najtrudniejszy okres w życiu mężczyzny”. Współczesne męskie społeczeństwo rzeczywiście nie jest tak poważne jak na przykład nasi ojcowie czy tym bardziej dziadkowie. Przeciętny trzydziestoletni młodzieniec za nic nie wziąłby na siebie dodatkowej odpowiedzialności, to fakt. Dopiero gdy dowiedział się, iż żona jest w ciąży, zrozumiał, iż czas zacząć się ruszać i o czymś pomyśleć.
Ciekawie, ale to właśnie mieszkańcy dużych miast nie podchodzą poważnie do swoich bezpośrednich obowiązków. Chcą odwiedzać podejrzane miejsca, chodzić na lokalne imprezy aż do siwych włosów. Zabawa i żadnej odpowiedzialności! Podczas gdy ci, którzy mieszkają dalej i biedniej, przeciwnie, dążą do posiadania dużej i zżytej rodziny. Tylko tym pierwszym zawsze brakuje czasu i wytrwałości, a tym drugim — pieniędzy. Gdyby było odwrotnie, może byliby szczęśliwsi.
Nazywam się Adam. Jestem dumny ze swojego pochodzenia i wierzę w lepsze jutro. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do stolicy obcego dla mnie kraju, było bardzo ciężko. W domu panowały zupełnie inne porządki. Może z tego powodu zachowywałem się jak nierozsądny młody człowiek. Popełniłem wiele błędów i straciłem mnóstwo czasu. Niestety, przeszłości nie da się cofnąć. Ale będę się starał, by nie wstydzić się przyszłości.
Gdzie może pójść młody i niedoświadczony człowiek, by znaleźć pracę na początek? I to bez wyższego wykształcenia? Oczywiście tam, gdzie liczą się przede wszystkim fizyczne predyspozycje. Więc poszedłem jako pracownik fizyczny na budowę, a potem łączyłem ten rodzaj pracy z taksówką. Ale to później, po półtora roku. Kiedy pojawili się pierwsi przyjaciele.
Jak bardzo się starałem, oszczędzałem, ciężko pracowałem, nie udawało mi się zebrać choćby w miarę przyzwoitej sumy. Prawie wszystko szło na jedzenie, mieszkanie i różne drobiazgi. I tak było nie tylko u mnie. Ale zdecydowałem się wziąć pożyczkę na niemałą sumę i otworzyć własny kiosk z kwiatami. Miejsce było zupełnie niepozorne, gdy zacząłem je wynajmować. Ale szczęśliwym trafem kilka pobliskich ulic niedługo zaczęto odnawiać. To przyciągnęło stały strumień ludzi. Biznes ruszył i powoli zacząłem czuć, co to znaczy żyć, a nie tylko przetrwać.
Po półtora roku ja i moi przyjaciele, którzy przyjechali z rodzinnego miasta, rozwinęliśmy się finansowo do tego stopnia, iż postanowiliśmy zainwestować pieniądze w coś większego. Myśleliśmy o wynajęciu niewielkiego budynku, składającego się głównie ze szkła i betonu. Ten krok przyniósł nam jeszcze więcej pieniędzy i potrzebnych znajomości. Tak więc moim kolejnym celem było założenie pełnoprawnej rodziny.
Poznałem Dianę. Miejscową piękność i bardzo towarzyską dziewczynę, z którą, jak mi się na początku wydawało, miałem wiele wspólnego. Nazywała mnie gorącym mężczyzną, zawsze rozczulał ją mój akcent. Powiedziałbym, iż mieliśmy wzajemne uczucia do siebie. Moi przyjaciele oczywiście ostrzegali mnie, radzili, żebym był ostrożniejszy w swoich relacjach. I w ogóle, żebym wybrał dziewczynę z naszej kultury. Ale ich nie słuchałem. Diana była mądra, nowoczesna. Z nią mógłbym osiągnąć wiele.
Ale niestety, w moim życiu zaczęła się czarna seria. Gdybym wiedział, iż tak wyjdzie… Pewnie sprzedałbym biznes i wrócił do domu. Interesy szły źle i nie przynosiły wystarczających pieniędzy. Partnerzy też zaczęli bankrutować, niektórzy choćby wpadli w długi — i to u ludzi, z którymi nie można spokojnie rozwiązać problemu. Jakoś próbowałem się ratować, ale Diana wszystkie moje starania niweczyła. Chciała dostatniego życia, rozrywek i klubów.
Moja dziewczyna mnie nie zdradzała, wiedziałem o tym. Ale psuła mi nerwy całkiem świadomie. Podobało jej się, jak denerwuję się z powodu ciągłych nowych wymagań i problemów. To ją choćby podniecało. Ale nie mogłem nic zrobić w odpowiedzi. Odmówić — nie mogłem, krzyknąć też nie. choćby rozstać się nie mogłem z własnej woli.
Diana mnie rzuciła, gdy zrozumiała, iż nie ma już nic do zyskania. choćby specjalnie zapytałem, czy kiedykolwiek mnie kochała. Odpowiedziała chytrym uśmiechem. Z jednej strony było trochę przykro z powodu straconego czasu i wysiłku. A z drugiej — miałem więcej czasu i sił, by naprawić swój biznes i znów uczynić go dochodowym.
Kolejne 3 lata harowałem bez wytchnienia. Starałem się znaleźć dla siebie źródło środków, żeby wszystko było legalne i oficjalne. Równolegle zacząłem związek z moją obecną żoną, Zofią. Z nią wszystko od razu się ułożyło. Stałem się starszy, bardziej doświadczony. Była mi duchowo bliska, więc nie musiałem jej tłumaczyć moich dążeń, celów w życiu, zachowań. Bardzo się cieszę, iż się zeszliśmy, żałuję tylko, iż nie od razu. Trzeba było słuchać rodaków, oni złego nie doradzą.
W końcu osiągnąłem swoje. W wieku 36 lat miałem własny solidny interes, oszczędności, a choćby niewielki park samochodowy. Samochody co prawda nie były jakieś ekskluzywne, ale było ich kilka. Perspektyw mnóstwo. Wielu mnie zna, i to nie tylko ludzie z diaspory. choćby widziałem swoją byłą Dianę kilka razy. Jestem pewien, iż nie całkiem przypadkiem. Wydawałoby się — marzenie się spełniło. Jak to mówią, nadszedł czas zbierania plonów? Można się zrelaksować i dalej żyć szczęśliwym życiem?
Jednak nie. Kiedy Zofia przyszła do mnie i oznajmiła, iż jest w ciąży, widziałem, jakie ma smutne, zmęczone oczy. Zapytałem, co się stało, dlaczego źle się czuje? I w odpowiedzi usłyszałem to, co sam odczuwałem ostatnio. Ale byłem zajęty rozwijaniem biznesu. W sumie chciała wrócić do domu. Z powrotem. Żeby nasze dziecko rosło i nigdy nie czuło się dyskryminowane czy skrzywdzone. Nie czuło presji wielkiego miasta i krzywych spojrzeń. Żeby nikt nie wytykał go palcami. A gdzie to możliwe? Tylko w ojczyźnie.
W tej chwili wciąż jesteśmy w obcej stolicy i czekamy na narodziny naszego pierworodnego. Ale prawie dogadałem się co do sprzedaży swojej części biznesu. Pozbyłem się też zbędnych samochodów za rozsądną cenę. Coś drobnego rozdałem zaufanym przyjaciołom. Zostało już kilka i wyruszymy w drogę. Nie czuję się tu już jak u siebie. Mam dość. W domu otworzę małą restaurację, o której marzyłem od młodych lat. I będę żył z żoną, jak należy. Spokojnym, cichym życiem. Przyszłości tutaj dla siebie i swojej rodziny na pewno nie widzę.